Koniec wisi w powietrzu. „Fruits Basket” – recenzja mangi, tom 10

-

Czytając dziesiąty tom Fruits Basket ciężko jest nie zauważyć, że wszystko zmierza ku końcowi. Nie znaczy to, że autorka nie wprowadza nowych wątków, lub że fabuła znacząco przyspiesza. Po prostu widać, że powoli, acz nieubłaganie, zbliżamy się do finiszu.
Spokojna fabuła

W różnych tekstach kultury da się zaobserwować, że twórcy znacząco podkręcają tempo wydarzeń kiedy  przychodzi do zamknięcia utworu. W tym tomie Fruits Basket nie jest to zauważalne. W zasadzie dziesiąta część wydaje się być nawet powolniejsza niż poprzednie. Chociaż tempo większości wydarzeń nie jest szybkie, to mają one bardzo duże znaczenie.

Autorka umiejętnie wplata te ważkie epizody pomiędzy zwyczajne, codzienne życie bohaterów. Czasami wręcz łatwo nam przegapić, jak doniosłe i istotne są niektóre sceny. Trzeba tu jednak podkreślić, że wiele z nich ewidentnie jest kluczowych dla postaci w nich uczestniczących.

Przeszłość i teraźniejszość

Po raz kolejny Natsuki Takaya pokazuje nam, jak wydarzenia sprzed lat kształtują wykreowanych przez nią bohaterów. Jako czytelnicy uzyskujemy dzięki temu zarówno wgląd w bardziej kompleksową opowieść, jak i w psychikę i motywacje poszczególnych postaci. Przywoływanie tego, co wydarzyło się w przeszłości, nie wypełnia co prawda dziesiątego tomu, jak niektórych poprzednich, ale doskonale dopełnia opowiadaną historię.

Nieco ciężko jest wskazać, wokół których bohaterów rozgrywa się fabuła tej odsłony serii. Oczywiście Toru, Kyo i Yuki nadal znajdują się w centrum wydarzeń, jednak trudno powiedzieć, by ten tomik opowiadał po prostu o nich. Kilka innych postaci dostaje tu swoje pięć minut. Spośród nich, najciekawszy wydaje się dla mnie Momiji. Już dużo wcześniej mieliśmy okazję zobaczyć, że jego wieczna radość i infantylność to tylko jedna strona monety (a może po prostu maska?). Tutaj uzyskujemy kolejną okazję do wglądu w smutną dojrzałość królika. Niewątpliwie jest on jednym z ciekawszych zodiaków. Szkoda, że autorka rozwija jego postać jedynie okazjonalnie.

Uczucia

Twórczyni w umiejętny i przekonujący sposób przedstawia uczucia targające bohaterami. Nie ważne czy mowa tu o smutku, rozpaczy, miłości, czy złości. W tym tomie przewijają się wszystkie te emocje, a także sporo innych. Co prawda niektóre postaci są zbyt przerysowane – Ayame jak zawsze przesadza w tym, jak odbiera to, co go spotyka. Niemniej nie przeszkadza to w lekturze, a inni bohaterowie przeżywają wszystko dużo bardziej realistycznie.

Większość z najważniejszych w historii osób ma za sobą traumy. Poznawaliśmy je w poprzednich tomach. Tu po raz kolejny widzimy, jak różny wpływ one wywarły. Niektórzy za ich sprawą stali się nadmiernie, jak na swoje lata, dojrzali. Inni wręcz przeciwnie – uciekają w infantyzlim lub, pomimo wieku, nigdy nie dali rady dorosnąć. Z każdą kolejną odsłoną serii autorka pokazuje, jak ciekawa jest nie tylko stworzona przez nią historia, ale także poszczególni bohaterowie.

Ogólne wrażenia

Tomik prezentuje podobny poziom wydania, co poprzednie. Na samym początku zamieszczono kilka kolorowych stron z pracami autorki. Część zachwyca – inne zaś są jedynie w porządku. Rysunki wypełniające komiks stoją na dobrym poziomie. Niektóre postacie co prawda bywają zbyt podobne, ale to niewielka niedogodność. Nieco problematyczne bywa rozmieszczenie dymków z dialogami. Zdarza się, że nie możemy być pewni kto wypowiada dane słowa, ale nie jest to nagminne i nie przeszkadza zanadto w lekturze.

Ten tom utrzymuje podobny poziom jak poprzednie. Da się w nim wyczuć, że opowieść zmierza ku zakończeniu, ale pomimo tego autorka nie śpieszy się nadmiernie. Bohaterowie, tak jak i wcześniej, maja czas na przeżywanie swoich emocji, a my w kolejnych rozdziałach poznajemy ich coraz lepiej.

Pozostałe recenzje serii Fruits Basket:

Koniec wisi w powietrzu. „Fruits Basket” – recenzja mangi, tom 10

 

Tytuł: Fruits basket

Autor: Natsuki Takaya

Wydawnictwo: Waneko

ISBN: 9788380966376

podsumowanie

Ocena
8.5

Komentarz

Dziesiąta odsłona „Fruits Basket” nieubłaganie zbliża nas do zakończenia serii. Wydarzenia nie rozgrywają się nazbyt szybko, ale tomik i tak wypełniony jest treścią. Zdecydowanie warto kontynuować lekturę tego cyklu.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Dziesiąta odsłona „Fruits Basket” nieubłaganie zbliża nas do zakończenia serii. Wydarzenia nie rozgrywają się nazbyt szybko, ale tomik i tak wypełniony jest treścią. Zdecydowanie warto kontynuować lekturę tego cyklu.Koniec wisi w powietrzu. „Fruits Basket” – recenzja mangi, tom 10