Wskakuj do dziury pełnej makabry. „Alice in Borderland” – recenzja serialu, sezon 2

-

Kiedy jesteśmy fanami czy fankami jakiejś gry, filmu lub książki, to pragniemy się przenieść do miejsca lub uniwersum, w którym znajdują się bohaterowie. Ruszyć w niezapomnianą przygodę i nie patrzeć na konsekwencje. Tak samo myślał Arisu na początku pierwszego sezonu Alice in Borderland, jednak jego marzenia zostały szybko zweryfikowane przez zastaną rzeczywistość, a to, co kiedyś jawiło się jako marzenie, teraz okazało się czystym koszmarem.

Niby koniec, a jednak początek

W pierwszym sezonie Arisu i przyjaciele poznani w grze zmierzyli się z przeogromną liczbą zadań do wykonania, o bardzo zróżnicowanej trudności. Niektóre wyzwania były wręcz nie do przejścia, jednak postaci sukcesywnie brnęły do celu i udało się – wszystkie przeciwności przypisane do numerycznej talii zostały pokonane, lecz nie był to koniec zmagań, tylko fazy pierwszej. Teraz przyszedł czas na figury oraz szczególnie zajadłego króla pik, który nie spocznie, póki nie wystrzela wszystkich graczy. Czy tym razem meta będzie oznaczać wolność?

alice in borderland
Kadr z serialu Alice in Borderland / Netflix
Piękne początki, a potem jest tylko lepiej

Jestem wielką fanką serialu Alice in Borderland. Pierwszy sezon wywarł na mnie pozytywne wrażenie, więc wiedziałam, że na pewno pokuszę się o zobaczenie kolejnej części. Na samym początku ciężko mi było przestawić się na specyficzny, japoński styl przekazywania obrazu – dla niezaznajomionych z gatunkiem, wiele scen może wydawać się kiczowatych i mimo że mają naprawdę ważne przesłanie, to trochę odpychają. Widz jednak szybko przejdzie nad tym do porządku dziennego i charakterystyczne zabiegi przestaną mu przeszkadzać, a wówczas wyniesie on bardzo dużo zarówno z tej produkcji, jak i podobnych tytułów.

W pierwszym sezonie dopiero wkraczamy w przedstawiony świat, można napisać, że ledwie dotykamy istoty tego, o co w tym wszystkim chodzi. Na jakieś konkretniejsze szczegóły trzeba czekać, a początkowe zabawy są jak prowadzanie dziecka przez mgłę. Nie uważam jednak, żeby twórcy zbytnio przeciągali serię, a raczej odpowiednio zbudowali napięcie.

Czas na innych bohaterów

Zdecydowanie podoba mi się, że postacie drugoplanowe dostały więcej czasu ekranowego i mogliśmy poznać ich wcześniejsze losy. Nareszcie nie tylko Arisu stał się ważny. Jest on dla mnie zbyt mdły, jak na głównego bohatera. Na uwagę zdecydowanie zasługuje Chishiya – chyba moja najukochańsza osoba całej serii. Bystry, mądry, zabawny, przenikliwy, spokojny i kalkulujący na chłodno. To sprawia, że powinien grać główne skrzypce, jednak wyszło inaczej.

alice in borderland
Kadr z serialu Alice in Borderland / Netflix

Mimo wszystko niezmiennie cieszę się, że widzowie mieli okazję spędzić więcej czasu z Chishiyą czy Usagi, również powrót i potyczki z Niragim były ciekawym urozmaiceniem. Widać, że twórcy postanowili rozszerzyć przedstawiony świat o nowe możliwości. Dzięki retrospekcjom możemy lepiej poznać przedstawionych bohaterów, utożsamiać się z nimi, a w przypadku negatywnych osobników – odkryć, co sprawiło, że są tacy, jacy są.

Ciekawym zabiegiem jest silne nakreślenie tego, jak bohaterowie nawzajem na siebie wpływają. Jeden sprawia, że pozostali stają się lepsi, inni wyzwalają w niektórych postaciach gorsze instynkty, ale żaden z nich nie stoi w miejscu. Protagoniści ruszają do przodu, nie pozostawiając niczego losowi, a jedynie własnym działaniom. Sezon drugi Alice in Borderland jest bardziej emocjonalny, ponieważ im lepiej poznaje się bohaterów, tym bardziej się im kibicuje, a wszelkie potknięcia chociaż dobijają, to sprawiają, iż też silniej odbieramy serial i jego przesłanki. Widać ewolucję w każdym aspekcie tej produkcji, która osobiście bardzo mi się podoba.

Polubicie się czy nie?

W odbiorze serialu może być kilka problemów, a główne stanowią sympatia lub przyzwyczajenie do japońskiego stylu kręcenia, jak również gra aktorska. Często zdarzają się momenty przeciągnięte do granic możliwości, a widz zastanawia się, ile jeszcze to potrwa? Wtedy dochodzi jeszcze dodatkowa minuta czy dwie. Jeśli nie lubicie skupiania się nad wyraz na jakimś tematem, to zdecydowanie nie jest rozrywka dla was.

Po drugie: przesadnie ekspresyjna mimika. Nawet jeśli coś dobrze wygląda w mandze, niekoniecznie będzie takie samo w serialu aktorskim. Nie można jednak zaprzeczyć, iż niektórzy aktorzy potrafią profesjonalnie utrzymać grymas przez naprawdę długi czas i chociaż może to być denerwujące, jednocześnie jest godne podziwu.

alice in borderland
Kadr z serialu Alice in Borderland / Netflix
Makabra się rozkręca

Trzeba przyznać, że w pierwszym sezonie Alice in Borderland otrzymaliśmy mnogość gier i tortur, jakie scenarzyści zapewnili bohaterom, ale nie umywa się to w żadnym stopniu do tego, co zaplanowali w drugim.

Zadania, krótsze czy dłuższe, są finezyjnie ułożone i nie powtarzają się. Rozwiązania, od wybuchających obroży po kwas wylewanego na głowę, mrozi krew w żyłach, a obserwator niejednokrotnie czuje, jakby sam był eliminowany z gry. Włos jeży się na głowie. Do tego dostajemy bardziej rozbudowany świat, w którym pokuszono się o wplecenie motywu natury, jako ważnego czynnika. Szczególnie podobały mi się sceny, gdzie widać było piękne krajobrazy zdominowanego przez roślinność opuszczonego świata.

alice in borderland
Kadr z serialu Alice in Borderland / Netflix

Uważam, że drugi sezon Alice in Borderland jest jak najbardziej udaną kontynuacją propozycji z 2020 roku. Jestem ciekawa czy twórcy pokuszą się o kolejny, ponieważ dużo rzeczy zostało wyjaśnionych, jednak samo zakończenie daje pole do popisu i sugeruje możliwość kontynuowania zabawy. Ja na pewno nie płakałabym z tego powodu.

Jeśli lubicie japoński styl, a makabryczne sceny nie odrzucają was od ekranu, to z całego serducha polecam Alice in Borderland, gdzie Alicja, pod postacią Arisu, wpada w naprawdę niezły kocioł. I mimo że głównym bohater nie jest najlepszym punktem tytułu, to już inne postacie nadrabiają jego niedociągnięcia.

Inne recenzje azjatyckich produkcji:
Artykuły o azjatyckich produkcjach:

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Japońska Alicja, która łączy gore, makabrę, ciekawe krajobrazy i niekończącą się wyobraźnię scenarzystów, to pomysł na dobrą zabawę.
Katarzyna Gnacikowska
Katarzyna Gnacikowska
Rodowita łodzianka. Z papierków wynika, że magister inżynier po Politechnice Łódzkiej, jednak z zawodem nie mogą się znaleźć. Wolny duch szukający swojego miejsca na ziemi, Wielka fanka seriali maści wszelakiej, szczególnie Supernatural, Teen Wolf, American Horror Story, ale nie ma co się ograniczać. Książkoholiczka (nie dla obyczajówek i historycznych!) pierwszej wody, która prawdopodobnie umrze przygnieciona swoimi "małymi" zbiorami. Lubi się śmiać, czytać i spędzać miło czas. Nie lubi chamstwa, hipokryzji i beznadziejnych ludzi. Dobra znajoma Deadpoola i Doktora Strange.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Japońska Alicja, która łączy gore, makabrę, ciekawe krajobrazy i niekończącą się wyobraźnię scenarzystów, to pomysł na dobrą zabawę. Wskakuj do dziury pełnej makabry. „Alice in Borderland” – recenzja serialu, sezon 2