Silni rozszarpują słabych. To nic nowego. „All of Us Are Dead” – recenzja serialu

-

Zacznę od tego, że nie należę do największych fanek seriali. Produkcje animowane, w tym anime, jestem w stanie znieść ze względu na ich niewielką długość. Rozciągnięte na wiele długich epizodów historie zwykle mnie nudzą, chociaż zdarzają się wyjątki od tej reguły. Jak wypada All of Us Are Dead w kategorii utrzymania mojej uwagi?

Dramat społeczności Hyosan zaczyna się niewinnie, od zniknięcia jednej z uczennic. Ta odnajduje się niebawem, ale wydaje się ciężko chora. Co więcej, oskarża nauczyciela biologii o uprowadzenie jej. Szybko trafia do szkolnego gabinetu pielęgniarskiego, a stamtąd do szpitala – wcześniej jednak gryzie higienistkę. Niebawem obydwie kobiety przemieniają się w bezmyślne, żądne krwi i ludzkiego mięsa bestie, a każde spotkanie z ich szczękami, poza bólem, skutkuje szybkim zasileniem szeregów nieumarłych.

Nikt nie przyjdzie nas uratować.1

Głównymi bohaterami All of Us Are Dead są uczniowie liceum w Hyosan, głównie koledzy z klasy „pacjentki zero”. Zaskoczenie nieoczekiwanym rozwojem wydarzeń szybko przeradza się w przerażenie, a ostatecznie w desperację wynikającą z chęci pozostania przy życiu. W kontrze do gatunkowego schematu, protagoniści są „ludźmi (pop)kultury”, znają choćby Zombie Express (zwany też Pociągiem do Busan – bardzo dobry film o zombiakach, polecam, jeśli jeszcze nie widzieliście) i pojęcie nieumarłych nie jest im całkowicie obce. Widz raz na czas ma możliwość sprawdzenia, co dzieje się poza szkołą: na przykład w obozie dla uciekinierów czy na komisariacie policji, jednak większość akcji rozgrywa się na licealnych gruntach.

all of us are dead
Kadr z serialu All of Us Are Dead / Netflix

I trzeba przyznać, że początkowo dzieje się sporo, trupy ścielą się gęsto, ludzkość zdaje się przegrywać w walce z nowym zagrożeniem. Szał pierwszych odcinków dość szybko mija, więcej czasu zostaje poświęcone przedstawieniu i budowaniu relacji pomiędzy bohaterami, a w All of Us Are Dead niespodziewania wkrada się nuda podobna do tej, która zaczęła mi towarzyszyć gdzieś w okolicy piątego sezonu The Walking Dead. Postaci jest zbyt dużo, by przejmować się wszystkimi, a charakterologiczne klisze sprawiają, że niektóre zagrywki są zwyczajnie przewidywalne. Ten problem zanika w drugiej połowie serialu, akcja ponownie przyspiesza, jej zwroty zaskakują właściwie do samego końca produkcji, a rozterki i motywacje protagonistów nadal pozostają klarowne.

Squid Game, które szturmem wdarło się na listy serialowych hitów 2021 roku, stanowiło pewien komentarz do sytuacji gospodarczej panującej w Korei Południowej. Z kolei All of Us Are Dead stara się wziąć na tapet problem nierówności, uprzedzeń społecznych i szkolnego bullyingu, powszechnego cichego przyzwolenia na nie oraz nadal pokutującego przekonania, że ofiara najpewniej prowokowała swoich prześladowców. Jak okazuje się już w pierwszych odcinkach, to właśnie te czynniki doprowadziły do przedstawionej w serialu katastrofy. W jaki sposób?

Żyjemy w systemie wspierającym przemoc. Jestem nikim, więc nie dam rady zmienić systemu.

W All of Us Are Dead podjęta zostaje próba wyjaśnienia pochodzenia wirusa i… nie wiem, co o niej sądzić. Wirus powstał wskutek prac mających na celu wyrównanie szans, danie „słabym” możliwości stawienia czoła „silnym”. Miało to pomóc synowi geniusza odpowiedzialnego za stworzenie tej modyfikacji genetycznej. A gdy sprawy wymknęły się spod kontroli, ten sam geniusz uznał, że… jego to nie obchodzi. Poczucie porażki? Bezradność? Załamanie wskutek postępującego upadku jedynaka? Nie wiem, w moich oczach to przykład skrajnej nieodpowiedzialności. Mimo że długo próbowałam usprawiedliwiać tę decyzję, ostatecznie stwierdzam, że nawet najbardziej zdesperowany rodzic nie posunąłby się aż tak daleko dla dobra swojego dziecka. Bez dokładnych testów. Bez sprawdzenia innych opcji. Ale może się mylę.

Skupiony na walce z wirusem wątek ma jednak swoje plusy. Konkretnie: jeden wielki atut w postaci kreacji wojskowego odpowiedzialnego za kierowanie akcją ratunkową w Hyosan i monitorowanie sytuacji na terenie miasta – Seonmu Jina. Uważam, że został nie tylko świetnie napisany, ale także zagrany przez Jongtae Kima. Scenarzyści w satysfakcjonujący sposób przedstawili problemy, z jakimi musiał się mierzyć, odpowiedzialność i presję spoczywające na jego barkach oraz niepewność wynikającą z braku dostatecznej ilości informacji na temat zagrożenia, z którym się mierzy. Ciężko z nim sympatyzować, podejmowane przez niego decyzje bywają kontrowersyjne, ale z czasem można lepiej zrozumieć jego punkt widzenia.

all of us are dead
Kadr z serialu All of Us Are Dead / Netflix

Skoro już wspomniałam o Jongtae Kimie, parę słów o reszcie obsady. W All of Us Are Dead zobaczymy liczną reprezentację młodego pokolenia koreańskich aktorów, wszyscy jednak radzą sobie bardzo dobrze i wypadają wiarygodnie. Moją uwagę zwrócili przede wszystkim Insoo Yoo i Chanyoung Yoon, wcielający się odpowiednio w role szkolnego dręczyciela Gwinama oraz jego najzacieklejszego wroga (przynajmniej w trakcie epidemii), Cheongsana. Osoby, które obejrzały Squid Game, może zainteresować obecność Yoomi Lee, odtwórczyni roli Jiyeong (partnerka Koreanki z Północy, Saebyeok, podczas gry w kulki) w zeszłorocznym hicie Netflixa.

Nie licz, ile osób zabijemy. Pomyśl tylko, ile uratujemy.

All of Us Are Dead wypada w moich oczach nieco słabiej niż Squid Game. Komentująca bezduszność i obojętność wobec krzywdy innych produkcja reinterpretuje motyw apokalipsy zombie, trzyma w napięciu do samego końca i satysfakcjonuje, mimo sporadycznych głupotek logicznych czy przesadnego patosu. Postaci wykreowane zostały wiarygodnie a rozwój ich relacji – zadowalająco. Doceniam też umiejętne budowanie poczucia beznadziei oraz zagrożenia, i to bez epatowania jumpscare’ami. Szkoda tylko, że nie zawsze udało się znaleźć równowagę pomiędzy akcją a statycznymi scenami. Serial nie domyka wielu wątków, ale mam nadzieję, iż zostanie to naprawione w drugim sezonie, który, co potwierdzono niedawno, już powstaje.

Inne recenzje azjatyckich seriali:
Artykuły o azjatyckich serialach:

Tytuł recenzji i wszystkie śródtytuły w niej użyte pochodzą z serialu All of Us Are Dead.

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

Apokalipsa zombie w azjatyckiej szkole dostarcza dobrej rozrywki, trzyma w napięciu i zaskakuje do samego końca. Mimo kilku gatunkowych klisz i logicznych głupotek, warto poświęcić mu kilka godzin.
Klaudia Ciurka
Klaudia Ciurkahttps://moje-czytadla.blogspot.com/
Książkoholiczka stawiająca pierwsze kroki w świecie gier wideo i planszówek. Seriale ogląda rzadko, ale od anime nie stroni. Kociara i herbatoholiczka z wyboru, okularnica z konieczności.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Apokalipsa zombie w azjatyckiej szkole dostarcza dobrej rozrywki, trzyma w napięciu i zaskakuje do samego końca. Mimo kilku gatunkowych klisz i logicznych głupotek, warto poświęcić mu kilka godzin.Silni rozszarpują słabych. To nic nowego. „All of Us Are Dead” – recenzja serialu