Dobre jedzenie przynosi szczęście. „The Hungry and the Hairy” – recenzja serialu

-

W zeszły weekend pochłonąłem dziesięć ponad godzinnych odcinków. Łatwo się domyślić, jaki serial mam na myśli: tytuł możecie znaleźć powyżej. Ale by jasno nakreślić, czym jest ta produkcja… To nie takie łatwe. Program podróżniczy? Talk show? Kulinarny przewodnik po Korei? Typowy slice of life rodem z anime, czy zwyczajna komedia pomyłek opakowana w reklamę Netflixa?

A może wszystko to naraz?

Kto?

Główni (ale nie jedyni) bohaterowie to dwójka koreańskich celebrytów. Będąc bardziej dokładnym mężczyzn, mniej więcej przed czterdziestką. Rain (Jung Ji–hoon), przez swój nieposkromiony apetyt nazywanyŁasuchem”, to piosenkarz i aktor. Gdy nie pracuje, je kiedy tylko ma okazję i zawsze prosi o dokładkę. Mimo to dba o formę: codziennie rano wstaje wraz ze świtem, by pobiegać i poćwiczyć. Zresztą, jego tors, ukazany na niektórych ujęciach, może być tego dowodem – nie dość, że przystojny, to wysportowany, a dodatkowo mąż i ojciec, uwielbiający gotować i robiący to świetnie. A przy nim zawsze znajdziemy „Włochacza”, czyli Ro Hong–chula, znanego komika oraz gospodarza wielu rozrywkowych programów telewizyjnych. Człowieka głośnego, o ogromnym poczuciu humoru i zakochanego w Netflixe. Brak oszałamiającej urody nadrabia dystansem do siebie i świata: mało go obchodzi zdanie innych, gdy ubiera jaskrawą marynarkę i spódnicę na spodnie. Co łączy tych panów, tak od siebie różnych? Są najlepszymi przyjaciółmi.

Dobre jedzenie przynosi szczęście. „The Hungry and the Hairy” – recenzja serialu
Kadr z programu The Hungry and the Hairy / Netflix
Co?

Pewnego dnia postanawiają więc wybrać się na przejażdżkę po Korei, swojej ojczyźnie. Kupują motory i wyruszają w drogę, tak po prostu. Nikt tu nie zaprząta sobie głowy bogatymi w fakty historyczne opisami rodem z programów podróżniczych. Po prostu dwóch facetów w średnim wieku postanawia wybrać się na wybrzeże, pragnąc zjeść nieco lokalnych owoców morza. A potem rusza w góry, by zobaczyć grobowce królów. Albo na niziny, podziwiać kwitnące kwiaty. Jakich królów, jakie kwiaty? Czy to naprawdę takie ważne? Liczy się podróż, cudowne widoki i przepyszne jedzenie. Rzecz jasna każde dwa lub trzy odcinki skupiają się na jednej krainie geograficznej, ale statystycznemu odbiorcy Netflixa nic one nie powiedzą, mapka ukazująca się raz na jakiś czas też niewiele pomoże. Nikt (ani reżyserzy i scenarzyści, ani tym bardziej główni bohaterowie) nie zwraca tu zbytniej uwagi na detale. Najważniejsza jest Korea, jej kulinarne skarby oraz miejsca, którymi łatwo się zachwycić.

Jak?

The Hungry and the Hairy nie jest jednak kolejnym typowym programem podróżniczym, pełnym ujęć z drona i lokalnych przysmaków. Te oczywiście też tu znajdziecie, ale rdzeniem wciąż pozostają Łasuch i Włochacz. To nie bracia, którzy z czasem, zmuszeni codziennym życiem i więzami krwi, wypracowali między sobą przyjacielskie stosunki. Ci dwaj faceci to przyjaciele (pomimo braku wzajemnych rodzinnych powiązań) traktujący się jak rodzeństwo. Tak bardzo kontrastowi, a jednocześnie uzupełniający się charakterami. Nieco szalony i ekstrawertyczny kawaler z brzuszkiem oraz wysportowany i zorganizowany mąż i ojciec. Uwielbiają spędzać ze sobą czas, kompletnie zapominając o kamerze i ekipie filmowej – z łatwością zauważycie kilka sekwencji, których ewidentnie nie było w pierwotnym scenariuszu odcinka. Podróżują, jedzą, żartują, dokuczają sobie wzajemnie, nierzadko rywalizują w wymyślonych konkurencjach. Ale przede wszystkim dużo rozmawiają: ze sobą, z przypadkowymi mieszkańcami, właścicielami hotelu, kucharzem w restauracji, nawet ze znajomymi gwiazdami, których odwiedzili podczas wycieczki.

Dobre jedzenie przynosi szczęście. „The Hungry and the Hairy” – recenzja serialu
Kadr z programu The Hungry and the Hairy / Netflix
Dla kogo?

Jeśli uwielbiasz koreańskie dramy lub po prostu azjatyckie klimaty (ekspresję wypowiedzi, poczucie humoru, efekty graficzne na ekranie), ten serial jest dla ciebie. W innym wypadku… Po prostu nie skreślaj tej produkcji od razu. Przy Włochaczu i Łasuchu świetnie się odpoczywa po ciężkim dniu w pracy czy szkole – w kilka chwil ich podróż przestaje mieć wymiar wyreżyserowanego spektaklu, a staje się zwyczajną wycieczką kumpli, do której widz otrzymał zaproszenie.

W tych dwóch niepozornych facetach odkryłem pewnego rodzaju introwertyczny magnes: wystarczy usiąść na kanapie i podziwiać. Świetne poczucie humoru, piękne widoki i cudowne kulinarne wyczyny Raina, okraszone zachwytami Ro Hong–chula. Nie spodziewajcie się pościgów, kłótni, płaczu, bądź odkrywanych tajemnic z przeszłości. The Hungry and the Hairy służy nie do rozrywki, lecz odpoczynku. To netflixowy synonim ciepłego, niedzielnego popołudnia, spędzonego z najlepszymi przyjaciółmi. Ulubione napoje i potrawy są już na stole, a wszyscy wokół cieszą się swym towarzystwem.

Ekhm

Zostawiając na boku tę sielankową wizję, pełną przyjaźni i spokoju… Nie twierdzę, że w tym serialu nic się nie dzieje. To, że z uśmiechem na twarzy potrafię słuchać ponad półgodzinnej rozmowy głównych bohaterów z ich wspólnymi znajomymi, to tylko pierwsza strona tego koreańskiego medalu. Druga to wszelakie aktywności i wyzwania podejmowane przez Łasucha i Włochacza. Mijamy właśnie ściankę wspinaczkową zbudowaną na naturalnym klifie? Ścigamy się, kto pierwszy na górze! A może skoczymy do wesołego miasteczka? Albo do łaźni (gdzie będzie musiała wkroczyć cenzura)? Mam nadzieję, że wyjaśniliśmy sobie podstawy: The Hungry and the Hairy nie jest nudny. Gwarantuję, po seansie zaczniecie myśleć o wycieczce na wyspę Czedżu.

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Nie tylko dla fanów k-dram: serial w zasadzie dla każdego, kto pragnie poznać piękną i pyszną Koreę, a przy tym świetnie się bawić.
Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Nie tylko dla fanów k-dram: serial w zasadzie dla każdego, kto pragnie poznać piękną i pyszną Koreę, a przy tym świetnie się bawić. Dobre jedzenie przynosi szczęście. „The Hungry and the Hairy” – recenzja serialu