Nieśmiały kanibal. „Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera” – recenzja serialu

-

Dlaczego tak pociągają nas seriale o seryjnych mordercach? Czy to przez zwyczajną ludzką ciekawość (która wcale nie jest pierwszym krokiem do piekła) czy może przez to, że nie jesteśmy w stanie przyswoić takiego ogromu okrucieństwa i poprzez seans próbujemy ułożyć je w swoich głowach i w jakiś sposób poczuć się bezpieczniej i bardziej pewnie w otaczającym nas świecie?

Netflix ostatnio nie odpuszcza – najpierw zamącił nam w głowach serialem dokumentalnym o Nocnym Łowcy, czyli Richardzie Ramirezie, niedługo później mogliśmy obejrzeć taśmy Teda Bundy’ego. Tylko kwestią czasu stała się więc produkcja o Jeffreyu Dahmerze. W końcu światło padło i na niego, dzięki czemu mogę podzielić się dziś z wami opinią na temat tego dziesięcioodcinkowego serialu o kanibalu z Milwaukee.

O mordercy, który nie lubił zabijać

Jeffrey urodził się 1960 roku w Milwaukee, w stanie Wisconsin. Był z pozoru zwykłym, radosnym dzieckiem, miał swojego ukochanego psa o imieniu Frysky, brata oraz rodziców. Posiadał również coś jeszcze – nietypowe zainteresowanie śmiercią oraz pewne sadystyczne skłonności, które ujawniły się u niego już w bardzo młodym wieku. Gdy chłopak miał cztery lata, jego ojciec, Lionel Dahmer, znalazł w pobliżu domu kości małego zwierzęcia. Jeff bardzo się nim zainteresował, kultywując później swoje nowe hobby poprzez szukanie zwłok rozjechanych na jezdni zwierząt. Przeprowadzał na nich drobne operacje, a także uczył się zachowywać je w dobrym stanie (ojciec, który z wykształcenia był chemikiem, pokazał mu, jak preparować owady i konserwować w formalinie małe zwierzęta).

dahmer
Kadr z serialu Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera / Netflix

Fascynacja Dahmera rozkładającymi się zwłokami, z roku na rok, rosła w siłę, aż wydarzyła się pierwsza tragedia – morderstwo Stevena Hicksa, który został zatłuczony hantlem oraz uduszony. Jego sproszkowane szczątki „zasiliły” leśną ziemię za rodzinnym domem Dahmera. Później było już tylko gorzej. Kolejne szesnaście brutalnie zamordowanych ofiar zostało rozczłonkowanych, zatopionych w chemicznych roztworach, poddanych domowej lobotomii za pomocą wkrętarki, a także częściowo… zjedzonych. Tak, umysł Jeffreya charakteryzował się prawdziwie okrutną fantazją. Co dziwne, już po złapaniu oraz aresztowaniu, kanibal z Milwaukee przyznał, że mordował, aby zatrzymać swoje ofiary na dłużej i nie musieć czuć się tak desperacko samotnym. Zarzekał się, że wcale nie chciał ich zabijać. Jednak po prześledzeniu jego historii, ciężko uwierzyć w tę wersję wydarzeń.

Netflixowy zabójca z ładną buzią

Historia Jeffreya Dahmera spotkała się z wyjątkowo mieszanym odbiorem. Niektórzy krytykowali ją za podsycanie niezdrowej fascynacji kanibalem z Milwaukee, inni chwalili za interesujące przedstawienie tematu oraz fantastyczną grę aktorską Evana Petersa. Zacznijmy jednak od samego początku.

Losy mordercy poznajemy od momentu jego aresztowania oraz oskarżenia o okrutne zabójstwa. Później, krok po kroku, spotykamy jego ofiary (zazwyczaj homoseksualnych mężczyzn), dowiadujemy się o okolicznościach ich poznania, a także możemy towarzyszyć im w czasie mrożących krew w żyłach wydarzeń, najczęściej kończących się dla nich tragicznie. Podczas oglądania serialu dogłębnie poznajemy również profil psychologiczny Dahmera oraz sytuacje, które mogły wpłynąć na jego nieprawidłowy, spaczony rozwój. A jaki jest sam serial? Przerażająco obezwładniający. Rację mieli ci, którzy od samego początku uważali, że Peters doskonale sprawdzi się w roli psychopatycznego mordercy. Widząc go na ekranie, podkulamy nogi pod koc, zaś jego bystre, zimne spojrzenie w każdej scenie przeszywa nas praktycznie na wskroś.

dahmer
Kadr z serialu Dahmer – Potwór: Historia Jeffreya Dahmera / Netflix

Netflixowy serial najmocniej jednak skupia się na ofiarach, którym reżyser pragnie oddać cześć oraz szacunek. Nie zachwyca to jednak rodzin zamordowanych mężczyzn – oskarżają go one o ponowne rozdrapywanie wciąż krwawiących ran oraz budowanie sukcesu na tragediach bliskich ofiar.

Piąty najwyższy wynik oglądalności w historii Netflixa

Chociaż śmiało moglibyśmy oskarżyć popularną platformę streamingową o żerowanie na tragicznych historiach niewinnych ofiar, to z pewnością nie pożałowała ona podjęcia próby stworzenia kolejnego materiału o Dahmerze. Serial o tym brutalnym mordercy, przez pierwsze kilka dni po premierze, oglądano łącznie przez 196,2 mln godzin (według danych platformy). To niesamowity wynik, który prawie pobił statystyki uwielbianego przez tłumy Stranger Things. Netflix jest oczywiście świadomy krytyki, jaka na niego spada, statystyki jednak mówią same za siebie. Obraz Dahmer. Potwór: Historia Jeffreya Dahmera odniósł ogromny sukces.

Czy produkcja jest etyczna oraz bierze pod uwagę dobro osób zamieszanych w całą sytuację? Na to pytanie każdy z nas musi już odpowiedzieć sobie sam.

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Reżyserski majstersztyk – obrzydliwy, przerażający i absolutnie nie dla każdego. Jeśli masz słabe nerwy i lichy żołądek – lepiej odpuść sobie seans „Dahmera”. Będziesz spać spokojniej.
Sylwia Gierczak
Sylwia Gierczak
Pożeraczka książek, nieoficjalna mistrzyni świata w Heroes III oraz perfumoholiczka. Kocha łyse koty, Lanę del Rey i wierzy, że jej przeznaczeniem jest małżeństwo z S. Kingiem – w przyszłym życiu, oczywiście! W wolnych chwilach pisze swoją książkę i w ramach researchu zgłębia mroczne sekrety seryjnych morderców.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Reżyserski majstersztyk – obrzydliwy, przerażający i absolutnie nie dla każdego. Jeśli masz słabe nerwy i lichy żołądek – lepiej odpuść sobie seans „Dahmera”. Będziesz spać spokojniej. Nieśmiały kanibal. „Dahmer - Potwór: Historia Jeffreya Dahmera” – recenzja serialu