Mroczne przepowiednie. „Lekkie jak piórko” – recenzja serialu

-

Seriale grozy przeżywają obecnie renesans. Świadczy o tym duża ilość produkcji wypuszczanych na platformy streamingowe i dostępne w pakietach cyfrowych kanały telewizyjne. W tym roku powstały między innymi: nowa odsłona, a raczej reinterpretacja znanej historii o przygodach nastoletniej czarownicy imieniem Sabrina, kolejny, niezły sezon American Horror Story czy fenomenalny, oniryczny obraz Flanagana – Nawiedzony dom na wzgórzu. Tym razem przyszła pora na Lekkie jak piórko, najświeższy tasiemiec R. Lee Fleminga Jr., twórcy scenariusza do jednego z najbardziej popularnych sitcomów w Stanach Zjednoczonych – Przyjaciół.
Do you wanna play a game?

Wszystko zaczęło się w Halloween. Jedno z najbardziej komercyjnych świąt w Stanach Zjednoczonych, znacząco utrwalone w popkulturze, z którym roztargniona, spragniona wrażeń młodzież się utożsamia. Pięć nastolatek postanawia spędzić je w miejscu spoczywania wszelkich dusz – cmentarzu. Wśród nich jest nowo poznana dziewczyna imieniem Violet. W celu zwiększenia emocji i dreszczyku proponuje ona zagranie w znaną i utrwaloną w folklorze grę pod nazwą Lekkie jak piórko, polegającą na wymyślaniu sposobu, w jaki ktoś zginie, na co pozostałe koleżanki się zgadzają. Nie wiedzą jednak, że złowieszcza, z pozoru niewinna, rozrywka zamieni ich życie w prawdziwy koszmar. Z czasem uczestniczki zabawy zaczynają umierać w przepowiedziany wcześniej sposób.

Mroczne przepowiednie. „Lekkie jak piórko” – recenzja serialu
Kadr z serialu „Lekkie jak piórko”
Młodzieżowy serial grozy

Lekkie jak piórko to ekranizacja mało znanej powieści Zoe Aarsen. Produkcję można uznać za młodzieżowy serial grozy z przesłaniem. Nie zaskoczą nas tu diabły wyskakujące nagle z szafy, dynamiczna akcja, wysoka eskalacja przemocy i okrucieństwa czy psychodeliczny nastrój. Jest to psychologiczne studium powolnego rozpadu przyjaźni oraz powierzchowny przekrój przez czarną magię. Reżyser wykorzystał swoje wyczucie w tematyce relacji interpersonalnych i stworzył hybrydę dramatu obyczajowego oraz horroru. Nacisk kładziony jest głównie na psychospołeczne uwarunkowania więzi międzyludzkich. Obnażona zostaje ich nietrwałość, relatywność, instrumentalizm oraz ukazuje się ich sofistyczny charakter. Dla Fleminga nie ma dychotomicznych podziałów. Rzeczywistość widziana jego oczami pełna jest napięć, konfliktów, podwójnych moralności. Nawet zło, wydawałoby się destrukcyjne, bezwzględne i amoralne,  przesiąka tutaj relatywizmem. Jego wymiar, siła i zakres zależą od wielu istotnych czynników, nie tylko ludzkich, ale głównie sytuacyjnych. Tak skonstruowany świat staje się miejscem, gdzie czarna magia i archetypowe moce z zaświatów są tylko katalizatorem atrofii interakcji społecznych, bez których to istnienia obraz byłby jedynie zpatetyzowaną  opowieścią o konfliktach uczuć, stracie, odrzuceniu, nietolerancji, dążeniu do władzy i zaburzonych więziach społecznych. Dzięki wprowadzeniu paranormalnych wątków, serial ma dużo bardziej złowieszczy i niepokojący klimat.

Mroczne przepowiednie. „Lekkie jak piórko” – recenzja serialu
Kadr z serialu „Lekkie jak piórko”
Kompozycja otwarta

Mimo dość ciekawych i absorbujących uwagę widzów wydarzeń, w serialu znajdziemy także mnóstwo schematów i klisz. Mamy piękne nastolatki, , konflikty uczuć, zaburzone więzi rodzinne, złowieszcze wizje śmierci i mroczne tajemnice. Pomysł na stworzenie motywu przewodniego wydaje się być sztampowy, powielany przez wielu innych twórców, aczkolwiek niektóre rozstrzygnięcia fabularne, serwowane przez Fleminga, sprawiają, że obraz nie jest nudną hybrydą Oszukać przeznaczenie i Słodkich kłamstewek, lecz młodzieżowym serialem grozy, niosącym przesłanie dotyczące trwałości więzi społecznych, znaczenia i ukonstytuowania zła oraz relatywnych norm oraz wartości moralnych. Jednak nie wszystkie aspekty są precyzyjne i przejrzyste. Reżyser pozostawia niektóre wątki otwarte, co stanowi dobry prolog do kolejnych sezonów. Przez lwią część bawi się konwencją, stopniowo odkrywając przed nami większość kart, w trakcie rozwoju wydarzeń modyfikuje ich kierunek. Do samego końca trzyma nas w niepewności co do źródła i sedna metafizycznego zła.

https://youtu.be/Quv7qjIALUs

Marcin Panuś
Marcin Panuś
Zafascynowany horrorem od najmłodszych lat. Twierdzi, że pierwszy film grozy obejrzał już w wieku sześciu lat. Wierny fan Freddy’ego Kruegera. Od postmodernistycznego kina woli stare dobre produkcje klasy B. Typ aktywisty i sportowca, z milionem pomysłów na siebie. Ceni sobie szczerość i otwartość u ludzi oraz bliższe relacje z innymi. Stawia na samorealizację poprzez zainteresowania i pasje. Może kariery badmintonisty nie zrobi, ale ma zadatki by być dobrym pedagogiem. W wolnym czasie lubi zagłębiać się w poezji. Wciąż podtrzymuje obietnicę, że kiedyś wyda swój skromny tomik.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu