Zakon tortur. „Zakon Świętej Agaty” – recenzja filmu

-

Gore to obecnie jeden z najmniej popularnych podgatunków horroru. Często krytykowany za zbyt radykalną estetykę i absurdalną fabułę. Historia kinematografii pamięta doskonale okres świetności, kiedy to powstały po dziś dzień uznawane za kultowe dzieła Martwe Zło czy Martwica mózgu. Nie sposób jednak nie docenić wpływu tego rodzaju produkcji na przełamywanie społeczno-egzystencjalnego tabu oraz ukazywanie na wielkim ekranie kontrowersyjnych wątków.
Za murami zakonu

Zakon Świętej Agaty to kolejny dość odważny i dosadny obraz przerażającej rzeczywistości, który rozgrywa się za murami hermetycznego środowiska katolickiego. W roli oprawców występują chciwe i żądne zysku siostry zakonne. Trudno o bardziej obrazoburcze zagranie, godzące w doktrynę religijną, bądź co bądź wciąż okrytą poprawnością polityczną i do pewnego stopnia ograniczeniem wolności słowa w mass mediach. Po burzliwych przejściach z ojcem alkoholikiem i tyranem oraz tragicznej śmierci brata Mery trafia do zakonu. Jednak z pozoru bezpieczne schronienie szybko przeradza się w krwawe siedlisko tortur i żądzy pieniądza.

Zakon tortur. „Zakon Świętej Agaty” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Zakon Świętej Agaty”
Co na to Markiz De Sade?

Darren Lynn Bousman trzyma się sztywno ram horroru gore. Bez jakichkolwiek modernizacji przedstawia obraz brutalnej i krwawej rzeczywistości. Poddaje bohaterów najwyższej próbie, testując ich granice wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Po twórcy trzech części serii Piła w zasadzie nic innego nie można było się spodziewać. Nie schodzi on poniżej określonego poziomu eksploatowania sadyzmu, którego nie powstydziłby się sam Pier Paolo Pasolini. Inspirację doktrynami filozoficznymi minionych epok widać jak na dłoni, a reżyser stara się, by jego produkcja nie była odebrana jako bezsensowna eskalacja bestialstwa, okrucieństwa i fałszywości, ukazana pod przykryciem religijnych dogmatów, tylko znaczącą miniwiwisekcją zdeprawowanej natury ludzkiej.

Zakon tortur. „Zakon Świętej Agaty” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Zakon Świętej Agaty”
B-klasowy koszmar

W horrorze Bousmana nic nie jest w stanie nas zaskoczyć. Mimo kilku intrygujących wątków, wprowadzeniu tajemnicy skrywanej za murami zakonu, wszystko widać jak na dłoni. Całość pozszywana jest grubymi nićmi. Twórcy na pierwszym planie wysuwają mocny i po części szokujący przekaz poprzez obrazoburcze i kontrowersyjne sceny, przez co film zdecydowanie kwalifikuje się do klasy B, mimo posiadanego potencjału kina ambitnego. Reżyser nie rzuca sam sobie kłód pod nogi, stawia na prostotę wyrazu i szokowanie makabrycznymi obrazami, przy których nawet wytrawny widz może czuć się nieswojo i poczuć się zniesmaczony. Wigoru wydarzeniom dodaje oprawa wizualna, neonowe filtry rodem z Argentowskiej poetyki, budujące fragmentami senny nastrój, jak i nadaje sytuacjom nieco mroczniejszy wydźwięk. Jednak ponadto Zakon Świętej Agaty nie wyróżnia się niczym szczególnym w porównaniu z tym, czym twórcy gore raczą nas od wielu dekad. Momentami nudnawy, sztywny i do granic przewidywalny.

Za możliwość wzięcia udziału w seansie dziękujemy Multikino Wrocław

Zakon tortur. „Zakon Świętej Agaty” – recenzja filmu

 

Zakon tortur. „Zakon Świętej Agaty” – recenzja filmu

 

Tytuł oryginalny: St. Agatha

Reżyseria:  Darren Lynn Bousman

Rok powstania: 2018

Czas trwania: 1 godzina 30 minut

Marcin Panuś
Marcin Panuś
Zafascynowany horrorem od najmłodszych lat. Twierdzi, że pierwszy film grozy obejrzał już w wieku sześciu lat. Wierny fan Freddy’ego Kruegera. Od postmodernistycznego kina woli stare dobre produkcje klasy B. Typ aktywisty i sportowca, z milionem pomysłów na siebie. Ceni sobie szczerość i otwartość u ludzi oraz bliższe relacje z innymi. Stawia na samorealizację poprzez zainteresowania i pasje. Może kariery badmintonisty nie zrobi, ale ma zadatki by być dobrym pedagogiem. W wolnym czasie lubi zagłębiać się w poezji. Wciąż podtrzymuje obietnicę, że kiedyś wyda swój skromny tomik.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu