Gra w kotka i myszkę o wszystko. „The Promised Neverland” – recenzja mang 1–5

-

A co my byśmy zrobili, gdyby okazało się, że cały znany nam świat to jedno wielkie oszustwo? A wszystkie nasze osiągnięcia prowadziły nas ku zagładzie? Bylibyśmy tak silni, jak bohaterowie The Promised Neverland Kaiu Shirai i Posukę Demizu i walczyli o siebie, choćby nie wiadomo co?
Śladami królika

Emma, Norman i Ray to trójka z najstarszych dzieci sierocińca Dom Grace Field, osiągająca najwyższe wyniki w codziennych, wymagających testach, którym są poddawane w ramach nauki. Wiodą generalnie beztroskie, spokojne życie, pełne zabaw, dobrego jedzenia oraz miłości, otaczani nią bezwarunkowo i bezgranicznie przez Mamę. Pewnego dnia, gdy jedna z sióstr, udająca się do nowego, kochającego domu, zostawia w sierocińcu ukochanego pluszaka, Emma z Normanem postanawiają złamać panujące w Domu zasady i szybko go jej dostarczyć w bramie wjazdowej na teren sierocińca. To, co tam zobaczą, zmieni wszystko. Ich siostra nie trafi bowiem do czekającej na nią z niecierpliwością rodziny, a na talerz przerażających, demonicznych istot, dla których wychowywane przez Mamę dzieci stanowią jedzenie. Chociaż są w szoku, wiedzą jedno – nie mogą tu zostać, muszą uciec i zabrać rodzeństwo ze sobą. Aby to zrobić, będą potrzebowali pomocy, najlepiej drugiego najlepszego w Grace Field stratega, Raya. W trójkę rozpoczynają niebezpieczną grę w kotka i myszkę z Mamą oraz nagle pojawiającą się w Domu siostrą Krone. Tylko czy niespełna dwunastolatkowie będą w stanie przechytrzyć dorosłych oraz system, który istnieje, prawdopodobnie, od trzydziestu paru lat?

Ktoś tu się nie patyczkuje

Kiedy chwyta się za pierwszy tom The Promised Neverland bez sprawdzenia, o czym jest ta historia, można się zdziwić. Początkowe strony, przedstawiające naprawdę wspaniałe, sielankowe życie głównych bohaterów nie zapowiada tego, o czym Kaiu Shirai i Posuka Demizu będą w swojej wspólnej serii opowiadać. Właściwie jedynym, co nam na pierwszy rzut oka nie pasuje, to te numery, wytatuowane na szyjach dzieciaków – zdawałoby się, zupełnie przypadkowe, chociaż wszystkie zakończone na „94”. Tu, niektórym, może „zapalić się żarówka w głowie”, przywodzą one bowiem na myśl wprowadzony w obozach koncentracyjnych z czasów drugiej wojny światowej system. Niewiele osób pomyśli jednak o numerowanych na farmie zwierzętach.

Takich, i jeszcze łatwiej pomijalnych, wskazówek co do bieżących wydarzeń, w mandze znajdziemy zresztą więcej. Posuka Demizu naprawdę zadbała o to, aby rozrysowywana przez nią historia była spójna z treścią. Warto zwracać uwagę na drugi plan albo od czasu do czasu się cofnąć i zobaczyć, iż rzeczywiście przegapiliśmy kilka istotnych fabularnie wskazówek. W ogóle, skoro już piszę o tym, jak wyglądają kadry tej mangi, to warto wspomnieć, że Demizu rysuje w sposób znacznie bogatszy w detale drugiego i dalszego planu niż w większości wydawanych w tygodniowym trybie mang znanych z „Shūkan Shōnen Jump”, w jakim się ukazuje.

Inną cechą, odróżniającą The Promised Neverland od innych komiksów drukowanych w tym samym czasopiśmie jest fakt, że Shirai nie patyczkuje się ze swoimi czytelnikami. Nie chodzi o dosłowność wydarzeń (flaków tu nie uraczymy), a raczej o atmosferę oraz sam pomysł na fabułę, w której z dzieci uczynił hodowlane zwierzęta. Zaprezentowaną w pierwszych pięciu tomach historię Shirai prowadzi w taki sposób, że w zasadzie do końca nie mamy pewności, czy i tym razem protagonistom „jakoś się uda”. Nie na darmo tę mangę rozpoczyna śmierć jednego z rodzeństwa, a groźba utraty życia (bycia posiłkiem dla przerażających istot) wisi nad wszystkimi dziećmi z Domu w Grace Field. To zupełnie inny kaliber zagrożenia niż w przypadku Bungou Stray Dogs. Bezpańskich literatów czy Full Metal Alchemist.

Plan w planie w planie w planie

Emma, Norman i Ray muszą być sprytni – ich zdolności strategicznego planowania pokazują dosadnie, dlaczego w przeprowadzanych w Grace Field testach codziennie zdobywają najwyższą liczbę punktów. Poszczególne posunięcia tej trójki bohaterów przypominają nie tyle partię szachów, co rozgrywkę go. Nikt z nas nie chciałby stanąć w starciu naprzeciw tej trójki, a jednak Mama nie daje się łatwo wyprowadzić w pole – w końcu ich wychowała. Pierwsze pięć tomów The Promised Neverland ani przez moment nie odpuszcza, ale nie ma w tym niczego dziwnego, stawką w grze, jaką toczą ze swoją farmerką, jest życie ich wszystkich. Zdecydowanie jedna z ciekawszych i niecodziennych propozycji na naszym rynku w swojej shōnenowej kategorii.

Gra w kotka i myszkę o wszystko. „The Promised Neverland” – recenzja mang 1–5

 

Tytuł: The Promised Neverland

Autorzy: Kaiu Shirai, Posuka Demizu

Wydawnictwo: Waneko

ISBN: 9788380963283 (tom 1)

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

„The Promised Neverland” to historia, która nas zaskoczy: fabułą, rysunkiem, ale również dokładnym zaplanowaniem każdego kolejnego posunięcia bohaterów na szachownicy głównej akcji. Zdecydowanie warta polecenia wszystkim szukającym bardziej złożonych opowieści.
Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„The Promised Neverland” to historia, która nas zaskoczy: fabułą, rysunkiem, ale również dokładnym zaplanowaniem każdego kolejnego posunięcia bohaterów na szachownicy głównej akcji. Zdecydowanie warta polecenia wszystkim szukającym bardziej złożonych opowieści.Gra w kotka i myszkę o wszystko. „The Promised Neverland” – recenzja mang 1–5