Zrobiło się naprawdę strasznie. „Stranger Things” – recenzja serialu, sezon 4

-

O czym opowiada serial Stranger Things raczej nie trzeba za bardzo tłumaczyć. Najprawdopodobniej większość fanów produkcji fantastycznych obejrzała chociażby jeden odcinek. Jednak czwarty sezon może zadziwić nawet wiernych fanów. Dlaczego?
Czas na małe wspominki

Jako że od premiery poprzedniego sezonu minęły już trzy lata, uznałem, że warto orientacyjnie nakreślić, w jakim miejscu aktualnie stoimy z fabułą. Jane (Nastka), po incydencie w centrum handlowym w Hawkins, przeprowadziła się razem z Joyce, Willem i Jonathanem do Kalifornii, aby tam żyć pod przykrywką. Reszta dzieciaków idzie do liceum w rodzinnym mieście, gdzie ich drogi delikatnie się rozjeżdżają. Łupieżca umysłów pod postacią Billy’ego zostaje pokonany i wszędzie panuje względny spokój.

stranger things
Materiały promocyjne Stranger Things / Netflix
Przechodzimy do właściwej fabuły

Spokój, o którym wspominałem, nie trwa jednak długo, zło ponownie wdziera się do Hawkins i zbiera krwawe żniwo. Tym razem, przynajmniej na początku sezonu, mamy możliwość podejrzenia życia prywatnego poszczególnych bohaterów, tego jak przeżyli wcześniejsze wydarzenia oraz w jaki sposób adaptują się do nowej rzeczywistości. Smaczku dodaje rozłam w drużynie, spowodowany rozbieżnością celów poszczególnych dzieciaków. Widać to głównie na przykładzie Lucasa i reszty paczki. Ten pierwszy, chcąc uniknąć dalszego dokuczania i bycia (według niego) „przegrywem”, oddala się od Dustina i Mike’a i wstępuje do szkolnej drużyny koszykarskiej, natomiast pozostali nadal są wiernymi fanami fantastyki i papierowych RPGów. Dowiadujemy się również, że Mike planuje wkrótce odwiedzić Jedenastkę w Kalifornii, co budzi poruszenie wśród rodziców obojga nastolatków. Jednak wszystkie te plany mogą bezpowrotnie legnąć w gruzach, gdyż na horyzoncie pojawia się nowe zagrożenie, być może straszniejsze niż kiedykolwiek wcześniej.

Kilka słów o realizacji

Tym, co jako pierwsze rzuciło mi się w oczy, był klimat całej produkcji. Pod względem straszności i horrorowego pazura przerasta wszystko to, co wcześniej oferowało Stranger Things. Atmosfera jest tam naprawdę ciężka i gęsta, co zdecydowanie będzie odpowiadać widzom o mocnych nerwach. Jednak mimo to, serial nie zapomniał o swoich korzeniach, dlatego tym, co wiedzie w nim prym, nadal jest wszechogarniająca zagadkowość. W tym miejscu muszę przyznać, że produkcja osiągnęła złoty środek wyważenia pomiędzy akcją a spokojem. Widz nie jest co chwilę zarzucany nowymi zagrożeniami i sytuacjami, a pomiędzy ważnymi i ciężkimi momentami zawsze znajdzie się chwila oddechu. Należy wspomnieć również o głównym antagoniście sezonu, będącym, zdaje się, jedyną negatywną postacią w serialu (jeśli nie ogólnie jedyną) z tak dobrze rozwiniętym backstory i motywami, dzięki którym rzeczywiście wiemy, dlaczego zachowuje się w taki, a nie inny sposób. W skrócie, pod względem realizacji, sezon czwarty jest zdecydowanie najlepiej wykonany.

stranger things
Materiały promocyjne Stranger Things / Netflix
Jednak czas na wady

Głównymi mankamentami, które prześladują serial Stranger Things, są zdecydowanie zbyt często pojawiające się dziury logiczne. Zwłaszcza widać to przy wydarzeniach, które na początku wydają się błahe, jednak później okazują się kluczowe. Opiszę jedno z nich, bez podawania większych spoilerów. Mianowicie, gdy nowy złoczyńca zabija jakąś osobę, pozostawia w miejscu jej śmierci pewien nieusuwalny przedmiot X. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że w pewnym momencie jedna z ofiar ginie na środku głównej ulicy, a mimo to przedmiot ten nie jest przez nikogo zauważony, ani wspominany. Kolejnym problemem jest nagła i niespodziewana zmiana dynamiki relacji pomiędzy poszczególnymi bohaterami. O ile w pełni rozumiem, że ludzie mogą się zmieniać, to rzucanie widzowi w twarz nagłą transformacją o sto osiemdziesiąt stopni, której tak naprawdę nic nie zapowiadało, jest co najmniej pójściem na łatwiznę. Znalazłoby się pewnie jeszcze kilka mniejszych problemów, typu irracjonalne zachowanie bohaterów, jednak bledną one w świetle tych wymienionych wcześniej.

Zrobiło się naprawdę strasznie. „Stranger Things” – recenzja serialu, sezon 4
Kadr z serialu Stranger Things, reż. Duffer Brothers / Netflix
Kilka słów na koniec

Czwarta odsłona Stranger Things jest w mojej opinii ex aequo najlepszym sezonem razem z pierwszą częścią, a pod kilkoma względami nawet ją przewyższającym. Widać, że bracia Duffer (reżyserzy) odrobili zadanie domowe z poprzednich części i postarali się wyciągnąć z nich to, co najlepsze. W ogólnym rozrachunku udało im się to bardzo dobrze, a pomimo kilku wad serial ogląda się naprawdę przyjemnie. Podoba mi się obecny horrorowy klimat, pokazujący, że teraz robi się naprawdę poważnie i nie ma miejsca na żarty. Z niecierpliwością czekam na kolejny sezon, który, jak podają twórcy, rozegra się bez większego przeskoku czasowego, można więc potraktować go jako płynną kontynuację.

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Pięknie „dziwne rzeczy”.
Filip Linski
Filip Linski
Miłośnik fantastyki, napędzany hektolitrami kawy. Ciągnie go zarówno do mroków lovecraftowego Innsmouth, jak i do piękna tolkienowskiego Rivendell. W prawdziwym życiu zajmuje się fotografią i zwierzętami, a najbardziej lubi łączyć oba te zainteresowania.

Inne artykuły tego redaktora

1 komentarz

Popularne w tym tygodniu

Pięknie „dziwne rzeczy”.Zrobiło się naprawdę strasznie. „Stranger Things” – recenzja serialu, sezon 4