Znaleźć sojuszników. „Freyja. Fałszywy książę” – recenzja mang 4–6

-

Niespodziewane pojawienie się wyznawców zwierzęcego boga oraz posiłków dowodzonych przez Mikala i Ingvego ostatecznie przechyliły losy bitwy na stronę Tyru. Poniesione jednak w tej heroicznej walce straty ciążą jak kamienie na sercu Freyji, prostej dziewczyny z górskiej wioski, której w godzinie kryzysu przyszło zająć miejsce umierającej jedynej nadziei osamotnionego królestwa – księcia Edvarda. I jakoś musi spełnić powierzone sobie zadanie – uratować Tyr. W tym ciemnym tunelu tli się jednak światełko nadziei.
Pradawna przysięga

Wraz z żyjącym niezależnie leśnym ludem, Gerdami, na pole walki powrócił Alek, stając na pierwszej linii frontu, co załatało nieco krwawiące serce Freyji. Po powrocie do stolicy, zamiast radości z sukcesu, na udającą Edvarda dziewczynę czekał kolejny cios. Dla przekupionego przez Sigurd kanclerza, książę powinien był powitać atakujących z otwartymi ramionami i negocjować pokój niżeli stawiać opór – nawet jeśli pochłonęłoby to życia zwykłych poddanych królestwa. Na to Freyja zgodzić się jednak nie mogła. Na jej pełną pasji oraz zapału prośbę o radę, odpowiedział wciąż spętany zdrajca, Lars. To on przypomniał o starej obietnicy wzajemnej pomocy, jaką złożyli sobie władcy okolicznych, niewielkich królestw, pieczętując ją wymianą klejnotów. Znalezienie sojuszników, nawet w zdominowanych przez Sigurd krajach, może okazać się jedyną nadzieją dla Tyru. Jeśli Freyja przekona króla, żeby oddał synowi dowód tego paktu i pozwolił jej/mu wyjechać z misją, ma szansę osiągnąć niemożliwe: wspólnie z innymi, ciemiężonymi przez okrutnego okupanta, odzyskają wolność. To naprawdę wielkie przedsięwzięcie, które bierze na siebie udająca księcia wieśniaczka. Nawet z Juliusem, Mikelem, Ingvem i odmienionym w niewyjaśniony sposób Alekiem może okazać się ono zbyt trudne.

Niewinność przezwycięży wszystko?

Kolejne trzy tomy mangi Keiko Ishihary, Freyja. Fałszywy książę, nie przynoszą zbytniej zmiany, jeśli chodzi o polityczną albo militarną intrygę – wciąż jest ona dość prosta, pozbawiona większych zawiłości czy poziomu skomplikowania, jakiego moglibyśmy od niej oczekiwać. Nie stanowiłoby to, generalnie, dużej wady dla komiksu, w którym geopolityka stanowi jedynie wodę napędzającą młyn akcji, a na pierwszym planie obserwujemy próbujących osiągnąć swoje cele postaci czy odkrywanie tajemnicy przeszłości bohaterów albo nawiązywanie romansu. Nikt nam też nie obiecywał na początku lektury, że Ishihara będzie rysowała drugą Grę o tron, więc moglibyśmy przymknąć powieki na tę nikłą głębię intryg politycznych. Takie historie, w końcu, też czasem dobrze poczytać, zwłaszcza gdy relacje między bohaterami nas chwytają i zatrzymują przy sobie na dłużej.

Problem, jaki wyłania się z omawianych tu tomów Frejyi, polega na tym, że to polityczna intryga pozostaje na pierwszym planie, podporządkowując kolejne zachowania bohaterów wymogami ratowania Tyru, ograniczając ich interakcję w znacznej części do omawiania kolejnych strategii działania, prób negocjacji. Co daje niewiele miejsca na wzajemne poznawanie czy budowanie relacji wykraczających poza polityczno-wojskowe ramy, a one przecież, w jakimś stopniu, zgodnie z tym, jak działają ludzie, gdzieś by się zadziały. Ishihara, pędząc nieco z wydarzeniami, odsuwa na dalszy plan związki między bohaterami – te same, które są fascynująco zagmatwane i z tomu na tom plątają się jeszcze bardziej. Skoro bowiem autorka zdecydowała się na uwzględnienie dynamiki odwróconego haremu (ona jedna, ich wielu), to przydałoby się ją trochę bardziej rozwinąć niż tylko podejmować tę kwestię, na przykład, przez dość jednoznaczne przytulanie, aby zaraz potem uciec, zasłaniając się naiwnością oraz brakiem seksualnego doświadczenia Freyi.

To ciągłe odwoływanie się do niewinności protagonistki nie powinno nas zanadto dziwić w mangach shōjo, często tworzących bohaterki o sercach tak czystych i nieskazitelnych, że ich pasja oraz wiara w sprawę są gotowe porwać tłumy. Ishihara jednak, chociaż wciąż w taki właśnie sposób konsekwentnie prowadzi Freyję, zbyt często serwuje czytelnikom nieco doroślejsze sceny – krótkie, z których szybko się wycofuje, ale jednak. Po dotarciu do pierwszego z zaprzyjaźnionych niegdyś z Tyrem królestw czytamy scenę, jakiej wydarzenia dla takiego niewiniątka powinny być naprawdę traumatyczne. Nawet jeśli nie mówimy o akcie przemocy czy ostatecznego przekroczenia cielesnych granic, to jednak zostają one naruszone. Czy wpłynęło to negatywnie na bohaterkę? Nie, ponieważ nawet na pierwszym planie jej emocji oraz myśli znajdują się inni (w tym wypadku Julius) oraz cel wyprawy. To urywanie poważniejszych wątków może męczyć.

Ucieczka do prostego świata

Jak ustaliliśmy, Freyja. Fałszywy książę nie jest mangą skomplikowaną, miejscami wręcz bywa dość, no cóż, prosta, nie można jej jednak odmówić lekkości oraz czaru. Musimy jednak pamiętać, sięgając po tę lekturę, że to nie historia polityczna, chociaż autorkę nieco w te rejony „znosi”. To przede wszystkim opowieść o dziewczynie, którą obsadzono w niezwykle trudnej roli. Takiej, co się jednak nie poddaje, ale też nie została z odpowiedzialnością za całe królestwo sama – ma po swojej stronie oddanych towarzyszy (nieco w niej zakochanych), jak również innych ludzi, zjednywanych sobie po drodze. Ishihara tworzy opowieść o nadziei w sytuacji, wydawałoby się, beznadziejnej, ku pokrzepieniu serc swoich czytelniczek i czytelników. Kolejne zmagania Freyji z przeciwnościami, upór oraz wiara, że da radę, posłużą nieco za plasterek na nasze własne emocje – nie tyle postawić do pionu, co pozwolić uciec nam do nieco bardziej znośnej rzeczywistości, w której może i panuje wojna, ale jeden pełen pasji książę (nawet udawany) może uratować świat (Tyr).

Wciąż wiele może się zmienić

To już szósty tom mangi Keiko Ishihary, jednak opowiadana przez nią historia Freyji, zmuszonej do zajęcia miejsca księcia Edvarda, poprowadzenia ludu swojego królestwa ku zwycięstwom oraz wolności od zagrożenia ze strony Sigurdu, dopiero się rozkręca. W tle, wciąż mimochodem, mangaka sugeruje nam, że za całym wyborem właśnie tej, a nie innej bohaterki do roli uzurpatorki, stoi coś dużo ważniejszego niż tylko jej fizyczne podobieństwo do następcy tronu. Być może wszystkie dotychczasowe problemy związane z konstruowaniem politycznych intryg nieco się wyjaśnią w kolejnych częściach, a związki między bohaterami rozwiną. Wspólne podróżowanie zdecydowanie tworzy ku temu odpowiednie możliwości – pozostaje mieć nadzieje, że Ishihara z nich skorzysta.

Pozostałe recenzje serii Freyja. Fałszywy książę:

Freyja

 

Tytuł: Freyja. Fałszywy książę

Autor: Keiko Ishihara

Gatunek: akcja, dramat, fantasy, romans, shoujo

Wydawnictwo: Waneko

 

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

W kolejnych tomach Freyja wyrusza do kontrolowanych przez Sigurd królestw, by na mocy dawnej przysięgi znaleźć sojuszników dla osamotnionego Tyru. Keiko Ishihara snuje ciekawą, choć niezbyt skomplikowaną opowieść o tej dzielnej, zmuszonej do udawania mężczyzny bohaterce, czerpiąc z kilku znanych już dobrze motywów, jakich nadal satysfakcjonująco nie rozwija. Wciąż – to przyjemna ucieczka od naszej rzeczywistości.
Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

W kolejnych tomach Freyja wyrusza do kontrolowanych przez Sigurd królestw, by na mocy dawnej przysięgi znaleźć sojuszników dla osamotnionego Tyru. Keiko Ishihara snuje ciekawą, choć niezbyt skomplikowaną opowieść o tej dzielnej, zmuszonej do udawania mężczyzny bohaterce, czerpiąc z kilku znanych już dobrze motywów, jakich nadal satysfakcjonująco nie rozwija. Wciąż – to przyjemna ucieczka od naszej rzeczywistości.Znaleźć sojuszników. „Freyja. Fałszywy książę” – recenzja mang 4–6