Nie ma innego wyjścia? „Freyja. Fałszywy książę” – recenzja mang 1–3

-

Losy fikcyjnych królestw często składane są na wątłe barki młodych bohaterek – w żadnej mierze nieprzygotowanych do wypełnienia podobnego zadania. A jednak to właśnie one mają poprowadzić armie, prowadzić dyplomatyczne negocjacje na najwyższym szczeblu i uratować swój lud, za kompas mając jedynie serca oraz desperackie pragnienie ocalenia wszystkich, których kochają. Freyja. Fałszywy książę Keiko Ishihary to kolejna opowieść, w jakiej szesnastoletnia, tytułowa bohaterka musi dokonać rzeczy niemożliwych.
Początek życia w kłamstwie

Mieszkańcy niewielkiego królestwa Tyru żyją w ciągłym strachu przed atakiem ze strony podbijających wciąż nowe ziemie siłami Sigurdu. W aktualnie znajdującej się przy granicy wiosce Tena mieszka Freyja, opiekująca się chorą matką zwykła dziewczyna, której dwaj przybrani bracia, uratowani przez nią samą z transportu niewolników, służą w stolicy księciu. Aaron, starszy, przystojny i uzdolniony szermierz, znany jako Czarny Rycerz, należy do gwardii przybocznej samego następcy tronu, Edvarda Kristofera Rene Tyra. Młodszy, Alexis, również jest członkiem gwardii, ale szeregowym. Pewnego dnia przybywają oni w odwiedziny do siostry, przynosząc straszne wieści: Sigurd żąda oddania Teny. Jak się jednak wkrótce okaże, nie taki był prawdziwy powód ich przyjazdu – zostali tam wysłani, aby odnaleźć Freyję i przyprowadzić ją do stolicy. Dlaczego właśnie ją? Ponieważ łudząco przypomina ona Edvarda, będącego największą nadzieją Tyru na przetrwanie – tego samego, którego śmiertelnie otruto. Chociaż bracia chcą chronić ukochaną przez siebie dziewczynę, ta, pchana dokładnie tym samym pragnieniem, przybywa do zamku, gdzie spotyka znajdującego się już właściwie jedną nogą na tamtym świecie następcę tronu. To on ostatecznie przekonuje Freyję, aby została księciem i stała się fałszywą gwiazdą, by poprowadzić lud Tyru do zwycięstwa.

Czy wychowana na wsi, otoczona miłością i opieką dziewczyna da radę stanąć na czele królestwa i obronić je przed zakusami dużo potężniejszego Sigurdu? Wplątując się w działania wojenne, stając na pierwszej linii wojowników, zdaje sobie w końcu sprawę z tego, że ludzie za nią umrą – za fałszywego księcia, niegodnego podobnego poświęcenia. I to nie tylko ci, których pozna przybywając na miejsce walki – stawką będzie również życie jej najbliższych.

Obiecujące – to na pewno, ale nie bez wad

Publikowana w czasopiśmie shōjo „LaLa DX” od Hakusenshy manga Freyja. Fałszywy książę liczy sobie aktualnie sześć tomów – i wciąż powstaje. Keiko Ishihara czerpie w niej z gatunkowych tradycji wypracowanych w kierowanych do dziewcząt mangach z wojennymi motywami. Skojarzenia z rozpoczętą w 1991 roku serią Yumi Tamury, Basara, nasuwają się właściwie same. Protagonistka zostaje zmuszona przez okoliczności do udawania mężczyzny, aby móc poprowadzić do walki swój lud, porzucając przy tym własne nadzieje, pragnienia, a przede wszystkim – tożsamość. Tylko garstka ludzi zdaje sobie sprawę z tego, kim naprawdę jest bohaterka. Gdzieś po drodze pojawia się również nieuniknione uczucie do innej osoby, które jedynie komplikuje sytuację. Wiele zatem może się jeszcze zdarzyć – a protagonistce przyjdzie zapewne wiele wycierpieć, zwłaszcza, że Ishihara również nie ma litości, jeśli chodzi o wprowadzane przez siebie postacie. Tworząc opowieść o wojnie, musiała się liczyć, że nie wszyscy przetrwają, my również jesteśmy tego świadomi, a i tak śmierć wieńcząca pierwszy i drugi tom nas zaskoczy. Jeśli dodamy do tego tajemnicę, skąd dwór wiedział o istnieniu książęcego sobowtóra, to manga zapowiada się interesująco, czyż nie?

Freyję i Sarasę z Basary łączy wiele, ale tyle samo różni. W porównaniu do Tamury, Ishiharze tworzenie opowieści idzie znacznie słabiej – co widać zwłaszcza w pierwszym omawianym tu tomie. Mangaka chciała upchnąć zbyt wiele wydarzeń w jednym rozdziale, co doprowadziło do dość konfudujących kadrów: jak Freyja dostała się tak szybko do zamku? Jakim cudem udało jej się dotrzeć do umierającego księcia, skoro strzegli go dniem i nocą wspaniali gwardziści? Jej bohaterowie, z kolei, są bardzo przerysowani – zwłaszcza antagoniści, którzy wydają się być okrutnikami dla samej przyjemności zadawania bólu i podbijania, pozbawieni jakichś większych motywacji czy zniuansowania. Mamy ich po prostu nie lubić i koniec. Protagoniści zaś niekoniecznie podporządkowują się prawom fizyki – sama Freyja zeskakuje kilkukrotnie z wieży na ziemię bez najmniejszego uszczerbku na zdrowiu. Wygląda to spektakularnie, ale odbiera nieco wiarygodności samej opowieści. Chociaż może skoro wymaga ona od nas uwierzenia, że szesnastolatkę można przebrać za chłopca po prostu obcinając jej włosy i zmieniając ubranie, to nie powinniśmy się za bardzo czepiać tego skakania jak superkozica.

Basara to nie jedyne popkulturowe skojarzenie, jakie nasuwa się w trakcie lektury Freyji. Fałszywego księcia – co pokazuje już strona tytułowa pierwszego rozdziału. Przedstawiona na nim protagonistka pozą, zbroją, powiewającym w tle proporcem, a także nieco samym wyglądem przypomina Joanną d’Arc z popularnej serii Fate/. A jeśli dodamy do tego rolę, jaką Freyja pełni w tej opowieści – że jest młodą dziewczyną, biorącą udział w wojnie przez wzgląd na obowiązek wobec swojego ludu, często zagrzewającą innych do walki żarliwymi przemowami – wówczas łatwo „przeskoczymy” skojarzeniowo ku legendarnej Dziewicy Orleańskiej. Tak jak pierwsze kulturowe powiązanie możemy uznać z jednej strony za wpływ samego Fate/ na twórczynie i twórców z Japonii, tak drugie każe nam jednak się zastanowić, jak wielką ofiarą może okazać się okraszony happy end Freyji. Jeśli, oczywiście, taki ją czeka.

Zapowiada się naprawdę przyjemna seria

Freyja. Fałszywy książę to manga, którą pokochałabym w swoich nastoletnich latach od razu – wielka stawka, dużo emocji, sporo angstu na horyzoncie, a do tego gender bender (owo udawanie innej płci niż własna) i wszystkie powiązane z nim problemy i rozterki – czego tu nie kochać? Dziury fabularne wówczas też mi aż tak bardzo nie przeszkadzały, byle historia się dobrze rozwijała. Dzisiaj mogę napisać, że Freyja to manga dobra, przemawiająca wprost do tej części naszych czytelniczych pragnień, które sprawiają, że sięgamy po pozycje przeznaczone dla nastoletnich widowni, z ogromnym potencjałem oraz polem do rozwoju dla Ishihary. Jak na razie z tomu na tom jest coraz lepiej. Na pewno chcę się przekonać, co przyniosą następne. Dokładnie tak – przymknęłam oczy, dałam się złowić, chcę więcej.

Nie ma innego wyjścia? „Freyja. Fałszywy książę” – recenzja mang 1–3

 

Tytuł: Freyja. Fałszywy książę (Itsuwari no Freya)

Autor: Keiko Ishihara

Wydawnictwo: Waneko

ISBN: 9788380968578 (seria) / 9788380968585 (tom 1)

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

„Freyja. Fałszywy książę” to bardzo obiecująca manga, wpisująca się w ten specyficzny gatunek opowieści o dziewczętach zmuszonych przez los do udawania mężczyzn i stawania na czele czy to armii, czy rebelii. Jak na razie rozwija się dobrze, chociaż pierwszy tom raczej nie zachwyca.
Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Freyja. Fałszywy książę” to bardzo obiecująca manga, wpisująca się w ten specyficzny gatunek opowieści o dziewczętach zmuszonych przez los do udawania mężczyzn i stawania na czele czy to armii, czy rebelii. Jak na razie rozwija się dobrze, chociaż pierwszy tom raczej nie zachwyca.Nie ma innego wyjścia? „Freyja. Fałszywy książę” – recenzja mang 1–3