Zachód dziki jak nigdy. „Tom i Jerry na Dzikim Zachodzie” – recenzja filmu DVD

-

Kto z nas nie zna tego sympatycznego duetu? Mowa tu o Tomie i Jerrym, dwójce przyjaciół o dość specyficznych relacjach. Tym razem opuszczają oni przytulny dom i trafiają na odległe ranczo położone na Dzikim Zachodzie. Chcecie przekonać się jakie szalone przygody czekają na nich tym razem? W takim razie zapraszam do lektury.
Znowu w akcji

Fabuła Toma i Jerry’ego na Dzikim Zachodzie przenosi nas na sam środek prerii, gdzie właściciel rancza, na którym mieszkają bohaterowie, prowadzi zaciekły spór z chciwym zarządcą. Zastanawiacie się pewnie, co w tym przypadku jest przysłowiową kością niezgody – otóż jak w każdym porządnym westernie chodzi o wykup ziemi pod budowę linii kolejowej. Nie bez przyczyny porównałem tę animację do kultowych filmów o cowboyach, bowiem czerpie ona garściami z wielu motywów pojawiających się w obrazach tego gatunku. Mamy zatem pościgi, pojedynki, a wszystko to w towarzystwie Toma i Jerry’ego. Jednak tym razem nie są sami, na pomoc ruszają także mysi siostrzeńcy jednego z głównych bohaterów oraz stado zwariowanych piesków preriowych, z taką ekipą nie można się nudzić.

„Tom i Jerry na Dzikim Zachodzie”
Kadr z „Tom i Jerry na Dzikim Zachodzie”/Galapagos Films
Klasyka w nowym wydaniu

Starsi widzowie mogą obawiać się, jak bardzo na przestrzeni lat zmieniła się ich ulubiona bajka. Mamy przecież do czynienia z dość popularnym ostatnio unowocześnianiem klasycznych kreskówek, które, jak doskonale wiemy, nie zawsze wychodzi na dobre. Jednak w tym przypadku z czystym sumieniem mogę wszystkich uspokoić – zmiany są, ale tylko na lepsze. Szata graficzna została podniesiona do wyższej rozdzielczości oraz zyskała wyrazistsze i żywsze kolory, co cieszy oko, a przy tym nie niszczy dawnego wyglądu produkcji. To połączenie klasyki z nowoczesnością jak najbardziej zadowoli wielu długoletnich fanów, a odświeżone wydanie przypadnie do gustu najmłodszym, przyzwyczajonym już do bajek w dużo lepszej jakości niż dawniej.

O historii słów kilka

Skoro sprawy techniczne mamy już za sobą, warto pomówić o najważniejszym aspekcie – fabule. Jak już wcześniej wspomniałem, westernowy klimat towarzyszy nam na każdym kroku, przeplata się on z zabawnymi gagami, zaczerpniętymi wprost z kreskówkowego serialu. Oglądając, możemy mieć wrażenie, że widzimy Pewnego razu na Dzikim Zachodzie Sergia Leone, gdyż kreskówka opiera na tej produkcji większość linii fabularnej. Historia nie jest specjalnie odkrywcza, ponieważ, jak pisałem, powiela ona pewien dobrze znany schemat. Jednak czy to źle? W moim odczuciu nawiązania te są na tyle zręcznie wplecione w całą konwencję przygód Toma i Jerry’ego, że nie czujemy jakiegoś dyskomfortu podczas seansu. Koloru dodają zdecydowanie postacie drugoplanowe, pomysłowi siostrzeńcy ulubionej myszy raczą nas żartobliwymi i błyskotliwymi komentarzami, a stado piesków preriowych świetnie przedstawia westernową wioskę w skali mikro. Wszystko to sprawia, że ogląda się to naprawdę przyjemnie.

Tom i Jerry na Dzikim Zachodzie
Kadr z „Tom i Jerry na Dzikim Zachodzie”/Galapagos Films
Jednak nie ma róży bez kolców

Jeśli miałbym wskazać coś, co najbardziej zawiodło mnie przy okazji zapoznawania się z wersją DVD przygód Toma i Jerry’ego, byłoby to zdecydowanie ubogie wydanie. W pudełku nie znajdziemy nic oprócz płyty, żadnych naklejek, plakatu czy chociażby książeczkowej wersji zajawki do przeczytania przed oglądaniem. Na samej płycie również próżno szukać więcej poza samą kreskówką, szkoda, bo wystarczyło, jak w przypadku pełnometrażowych filmów o Scooby-Doo, dodać kilka powiązanych tematycznie odcinków klasycznej bajki.

>>Polecamy: Kot i mysz w jednym spali hotelu. „Tom i Jerry” – recenzja filmu<<

Można się jeszcze przyczepić do polskiego dubbingu, który w mojej ocenie nie jest najwyższych lotów. Czasami odnosiłem wrażenie, że kwestie wypowiadane przez jakąś postać są nienaturalnie przyspieszone, tak jakby starano się na siłę dopasować je do bohatera pojawiającego się na ekranie, nie brzmiało to naturalnie, a raczej komicznie, w negatywnym tego słowa znaczeniu.

Kilka słów na koniec

Podchodziłem do seansu Toma i Jerry’ego na Dzikim Zachodzie z perspektywy osoby, która odeszła już od bajek z dzieciństwa. Nie byłem nastawiony sceptycznie, a raczej przemawiała przeze mnie ciekawość, czy moja dawna ulubiona kreskówka rozbudzi we mnie te same emocji. Muszę przyznać, że zdecydowanie jej się udało. Owszem, film ma swoje wady oraz lepsze i gorsze momenty, ale patrząc na całokształt, jest to przyzwoicie wykonana animacja, dająca nam możliwość poczucia nostalgii do minionych czasów. Zdecydowanie polecam każdemu, kto chce odświeżyć sobie ulubione bajki w nieco poprawionej szacie graficznej lub osobom, które planują pokazać swoim młodszym bliskim, jak kiedyś wyglądały kreskówki.

Za materiał do recenzji dziękujemy

galapagos

Tom i Jerry na Dzikim ZachodzieTytuł oryginalny: Tom and Jerry: Cowboy Up!

Reżyseria: Darrell Van Citters

Rok premiery: 2022

Czas trwania: 1 godzina 11 minut

Więcej informacji TUTAJ

podsumowanie

Ocena
7.5

Komentarz

Nostalgiczny powrót do przeszłości.
Filip Linski
Filip Linski
Miłośnik fantastyki, napędzany hektolitrami kawy. Ciągnie go zarówno do mroków lovecraftowego Innsmouth, jak i do piękna tolkienowskiego Rivendell. W prawdziwym życiu zajmuje się fotografią i zwierzętami, a najbardziej lubi łączyć oba te zainteresowania.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Nostalgiczny powrót do przeszłości.Zachód dziki jak nigdy. „Tom i Jerry na Dzikim Zachodzie” – recenzja filmu DVD