Pozory mylą bardziej niż się spodziewali. „Piekielny raj” – recenzja mang 1–5

-

W feudalnej Japonii zależność między szogunatem a poddanymi była ściśle określona – pan i władca mógł wszystko, a reszta musiała się podporządkować. Nawet jeśli jego zarządzenie wydawałoby się największym szaleństwem, rozkaz trzeba było wykonany. A jeśli zwykli poddani nie mieli nic do gadania, ze skazańcami mógł zrobić wszystko. Na przykład wysłać ich na wyspę, która nie powinna istnieć, a jednak ją odnaleziono, ale nikt z wysłanych tam samurajów nie wrócił żywy.
Podstępna karta na wyjście z więzienia

Gabimaru, zwany Pustym, jest najlepszym shinobi wyszkolonym w wiosce Ukrytej w Kamieniu. Zabijał na rozkaz i był w tym tak dobry, że zyskał przydomek sugerujący zupełny brak uczuć. Pewnego dnia jednak postanawia odejść – na co nie chce zgodzić się jego szef oraz mentor, dlatego aranżuje ostatnią misję niepokornego podwładnego tak, aby został schwytany przez ludzi okolicznego daimyō. Dzięki swojemu treningowi, Gabimaru jest jednak niezwykle trudny do zabicia – miecz łamie się na jego szyi, woły nie są w stanie go rozerwać, nawet spalenie na stosie okazuje się nieskuteczne – co doprowadza pana na włościach do białej gorączki. Każdej kolejnej próbie przygląda się przysłana przez szoguna tajemnicza, młoda kobieta, zadająca bohaterowi zaskakujące pytania dotyczące jego przeszłości. To Sagiri Yamada, członkini klanu Asaemonów, testerów miecza oraz katów na usługach rzeczywistego władcy Japonii. Nie jednemu odebrała już życie w trakcie służby. Kiedy jednak to ona podejmuje zadanie zakończenia życia shinobi, ten nie tylko sabotuje tę próbę, co aktywnie przed jej ostrzem ucieka. Sęk bowiem w tym, że tak naprawdę Gabimaru umrzeć nie chce – dlatego przystaje na przedstawioną mu przez Sagiri propozycję szoguna. W zamian za ułaskawienie, musi udać się do raju oraz przywieźć eliksir nieśmiertelności – a także przetrwać wyprawę, z której nie wróciły dwie ekspedycje najlepszych wojowników oraz wyprzedzić pozostałych, wysłanych na tę misję, skazańców. W drodze, jako nadzorczyni, towarzyszyć mu będzie Yamada.

Ale że to shōnen?

Piekielny raj (jap. Jigokuraku) ukazuje się od 2018 roku w „Shōnen Jump+”, cyfrowym magazynie powołanym przez wydawnictwo Shueisha, obok takich tytułów, jak The Promised Neverland, Spy x Family czy My Hero Academia: Vigilantes. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ w przeciwieństwie do najpopularniejszego tygodnika „Shōnen Jump”, w tym założonym w 2014 czasopiśmie ukazują się komiksy dla szerszej grupy odbiorców. Może to tłumaczyć, dlaczego praca Yūjiego Kaku wcale nie przypomina mangi kierowanej do nastoletnich chłopców, do jakich przyzwyczaiły nas najsłynniejsze tytuły sygnowane przez redaktorów „Jumpa”.

Owszem, znajdziemy w nim grupę bohaterów, która będzie musiała zmierzyć się z wielkim zagrożeniem, na jakie natrafią na wyspie, zwrotnie wymuszające na nich rozwój umiejętności walki, jeśli mają przeżyć. Schemat więc w Piekielnym raju istnieje – jego realizacja jednak w pierwszych pięciu tomach mangi przebiega inaczej niż dyktują to najpopularniejsze klisze. Przede wszystkim drużyna, która trafia do tytułowego piekielnego raju, nie składa się z dobrze zgranej paczki przyjaciół (tak zwani nakama), a ze zdyscyplinowanych dozorców oraz skazańców. Tych pierwszych interesuje jedynie to, aby ci drudzy postępowali zgodnie z warunkami misji, a jeśli przy okazji się pomordują – to trudno. W konsekwencji nie znajdziemy tu zbyt wiele wspierania się, ratowania czy solidarności. Przedstawieni nam przez Kaku bohaterowie nie mają również nadnaturalnej zdolności przeżywania każdych obrażeń – pod tym względem zdecydowanie czuć wpływ zdobywającego popularność w popkulturze dark fantasy. I wyszło to Piekielnemu rajowi na dobre – historia znacząco zyskuje przez to na wiarygodności: w końcu na wyspie, z której nikt nie wrócił, nie mogą przetrwać wszyscy.

Ciekawie również zapowiada się rozwijana w tych pięciu tomach filozofia walki, nieprzedkładająca siły oraz bezwzględności ponad emocje oraz współczucie. Ta „pustość” Gabimaru, tak często i gęsto przypominana w mandze, nie wzięła się znikąd – autor od samego początku podpowiada nam, że uczucia będą istotne w jego komiksie, ale niekoniecznie tak, jak zwykle. To ważny wątek w tych omawianych tutaj tomach, dlatego poprzestanę na zwróceniu na niego uwagi oraz podkreśleniu, że i on odbiega od znanych z tytułów „Jumpa” fabularnych klisz.

Miecze, ninjutsu i te wszystkie walki

Podstawą historii o samurajach i shinobi wysłanych na misję, aby zdobyć eliksir i pokonać przy tym wszystkich, którzy staną im na drodze, są walki. Już pierwszy rozdział pokazuje nam, że nie będziemy mieli do czynienia z realizmem w tej kwestii – przypomnę, że na szyi Gabimaru łamały się miecze. Chociaż wstęp ten nie przygotuje nas zanadto do tego, co wydarzy się w kolejnych tomach, gdy bohaterowie w końcu spotkają mieszkańców wyspy. Starcia będą widowiskowe, dynamiczne, ocierające się o elementy niesamowite oraz zaskakujące, co ważne nie tylko dla nas, ale również dla samych protagonistów. W kwestii choreografii nie jest najgorzej: narysowane są czysto i wyraźnie, w większości można łatwo śledzić kto, kogo i czym właśnie okłada bądź tnie mieczem. Im dalej znajdziemy się w Piekielnym raju, tym – zgodnie z logiką tego typu historii – przeciwnicy będą coraz silniejsi, a pojedynki coraz dłuższe. Dlatego tak istotne jest ich odpowiednie rozrysowanie.

Przy okazji Kaku jak na razie nie uległ trendowi, aby dożywającym do końca tomu piątego bohaterom przydać cudownych, tajnych umiejętności, z pomocą których mogą pokonać wszystkich oraz wszystko. Każdy z walczących ma swoje mocne oraz słabe strony, a także techniki, w jakich albo zostali wyszkoleni oraz te, jakich nauczyli się po drodze. Asaemonowie wytrenowani w stylu wypracowanym w ich klanie przez kolejne pokolenia, umożliwiającym tak testowanie mieczy, jak również szybkie pozbawianie życia. Yuzuriha, kunoichi, która również trafiła na wyspę, jak i Gabimaru, posługują się odmiennymi technikami shinobi, wykorzystując je kreatywnie. Pod tym względem Piekielny raj nie zawodzi.

Bardziej niż obiecująco

Blurb pierwszego tomu nie zapowiada, jak interesującą historią jest historia stworzona przez Yūjiego Kaku, wykorzystująca klisze w sposób nieco inny niż większość popularnych komiksów kierowanych do chłopców. Każdy następny rozdział wciąga coraz bardziej – przez bohaterów, sekrety ich oraz samej wyspy. Mangaka racjonuje nam kolejne informacje powoli, ale ich nie skąpi, dzięki czemu utrzymuje naszą uwagę oraz zachęca do lektury. Z jednej strony trochę możemy obawiać się tego, co się wydarzy, a z drugiej sięgamy po następne tomy, ponieważ koniecznie chcemy poznać dalsze losy bohaterów oraz tajemnice domniemanego raju.

Pozory mylą bardziej niż się spodziewali. „Piekielny raj” – recenzja mang 1–5

 

Tytuł: Piekielny raj

Autor: Yuuji Kaku

Liczba stron: ok. 200 stron/tom

Wydawnictwo: J.P. Fantastica

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

„Piekielny raj” to seria, która nie zyskała zbyt dużego rozgłosu – niesłusznie. Jest interesująca, ciekawa, wciągająca; plasuje się gdzieś pomiędzy klasycznie pojmowanymi shōnenami a „Berserkiem” Kentaro Miury czy „Grą o tron” George’a R. R. Martina.
Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

2 komentarzy

Popularne w tym tygodniu

„Piekielny raj” to seria, która nie zyskała zbyt dużego rozgłosu – niesłusznie. Jest interesująca, ciekawa, wciągająca; plasuje się gdzieś pomiędzy klasycznie pojmowanymi shōnenami a „Berserkiem” Kentaro Miury czy „Grą o tron” George’a R. R. Martina.Pozory mylą bardziej niż się spodziewali. „Piekielny raj” – recenzja mang 1–5