Królestwo marzenia, prowincja ułudy, stolica bańka mydlana. „Nędznicy” – recenzja filmu

-

Od wydania powieści Wiktora Hugo minęło półtora wieku, a to monumentalne dzieło stało się epopeją, metronomem nadającym rytm bijącemu sercu narodu francuskiego. W upływie czasu, świat przeobraził się do tego stopnia, że ówczesnym czytelnikom trudno byłoby się w nim odnaleźć. Niemniej, wyznacznikiem wybitnego utworu jest jego ponadczasowość.

Nędznicy w obiektywie debiutującego Ladj Ly są zarazem hołdem dla Hugonowskiego humanizmu, jak i odpowiedzią na współczesne nastroje społeczne. Nie bez powodu film został doceniony przez krytyków (Nagroda Jury na festiwalu w Cannes, trzy statuetki Cezar, Prix FIPRESCI, a także nominacja do Oscara i Złotego Globu) oraz widownie na całym świecie. Gdzie tkwi siła oddziaływania tej produkcji?

I naprzód marsz, Ojczyzny dzieci

Od pierwszych minut filmu zostajemy odurzeni intensywnym, wielkomiejskim gwarem. Brnąc przez zatłoczone ulice, jesteśmy świadkami narodowego święta. To jednak nie 14 lipca, mimo że niebo nad Łukiem Triumfalnym przecinają pasy w barwach flagi Francji. Na Polach Elizejskich rozbrzmiewają słowa Marsylianki, wszyscy jednoczą się w wyniku zwycięstwa na Mundialu. Chwilowa ułuda spójności i braterstwa szybko znika w konfrontacji z brutalną rzeczywistością.

Tratwa Meduzy

Przenosimy się do Montfermeil, miejscowości oddalonej od skrzących się w słońcu białych, paryskich kamienic. Dystrykt, niegdyś będący inspiracją dla fabuły epopei narodowej Hugo, teraz wypełniają imigranci zepchnięci na margines społeczeństwa. To tam, w następstwie dziecięcego wybryku, zaczyna dochodzić do napięć między lokalną społecznością. Podziały rasowe, walka o prawo do równego traktowania, bieda i przemoc, które rodzą nienawiść – z takimi problemami musi zmierzyć się przybywający do miasta nowy członek policji, Stéphane Ruiz. Przydzielony do oddziału z dwójką miejscowych funkcjonariuszy, brygadierem Gwada i szefem – „Różową świnią” Chrisem, zostaje wrzucony w wir wydarzeń i staje twarzą w twarz z autentycznymi, ludzkimi dramatami. Jak w tym świcie nie zagubić siebie i pozostać wiernym swoim wartościom? Na te i inne pytania Ruiz będzie musiał odpowiedzieć w przeciągu niespełna czterdziestu ośmiu godzin.

Wolność wiodąca lud na barykady

Reżyser, Ladj Ly, czerpie z mitów narodowych, zrywów wolnościowych czy rewolucyjnych nastrojów, silnie zakorzenionych w mentalności Francuzów. Dodatkowo wzbogaca je o aktualne problemy, które wyniósł z własnego doświadczenia (imigracja oraz dzieciństwo spędzone w Montfermeil). Jest przenikliwym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości. Podkreślone zostaje to przede wszystkim przez mnogość wątków pobocznych, nawet jeśli nie są one szczególnie znaczące dla rozwoju fabuły. Reżyser, w socjologicznym stylu, prezentuje świat, może nie tyle nieznany, co niedostrzeżony. Ly decyduje się na podjęcie trudnego i wielowymiarowego dyskursu dotyczącego delikatnych tematów, które nadal wzbudzają kontrowersje. Równocześnie film nie daje odpowiedzi, po czyjej stronie leży racja. Mamy tu do czynienia z całą paletą odcieni szarości, więc to uczynki bohaterów ostatecznie determinują nasz osąd.

Królestwo marzenia, prowincja ułudy, stolica bańka mydlana. „Nędznicy” – recenzja filmu
Kadr z filmu Nędznicy (2019), reż. Ladj Ly
Scena z opery żebraczej

Również obrazy cechują się niepowtarzalnym, reporterskim charakterem. Przeplatają się wzajemnie nagrania z drona, kręcone z perspektywy ptaka, a także rozedrgane ujęcia z ręki, dające wrażenie aktywnego uczestnictwa w wydarzeniach. Ta binarność punktu widzenia, z jednej strony współudziału, z drugiej – dystansu wobec rozgrywanych scen, wprowadza widza w dyskomfort. Co więcej, utrudnia jego przyjęcie postawy wobec świata przedstawionego, brak tu zwyczajowego określenia, po której stronie barykady się stoi. Wcielamy się w postać chłopca z dronem, obserwującego wszystko z oddali, a jednak pragnącego być blisko innych.

To piękna, niemniej smutna wizja życia w zawieszeniu między dwoma rzeczywistościami. Lokalizacje planu zdjęciowego stanowią przede wszystkim zaniedbane osiedla o ścianach z odpadającym tynkiem, zniszczone boiska, squaty czy ciemne, boczne uliczki. A pośród nich – ludzie toczący walkę z życiem. Naturalistyczne podejście do portretu dzielnicy oraz jej mieszkańców, pobudza wyobraźnię, jak również sprowadza widza do parteru.

Wolność lub śmierć

Aktorstwo stoi tu na wysokim poziome – to solidnie, autentycznie przedstawieni szarzy ludzie z ich osobistymi dramatami. Choć twórcy nie skupiają się na dogłębnym analizowaniu psychologii postaci, z łatwością możemy odgadnąć pobudki zarówno funkcjonariuszy policji, a także mieszkańców Montfermeil. Szczególną rolę odgrywają tu nieletni potomkowie imigrantów, którzy znajdują się w impasie między wizją lepszego miejsca, a okrytymi złą sławą legendami o ojczyźnie swych rodziców. Całą frustrację i złość, wynikającą z takiego stanu rzeczy, utożsamia Issa (zagrany z prawdziwą głębią przez młodego aktora, Issę Perica) – on także staje się ofiarą systemu oraz lontem zapalnym do wybuchu rewolucji. Nietrudno tu zresztą przeoczyć aluzję do Gavrocha z Nędzników, symbolu ludu. Na barkach chłopca ciążyło niełatwe zadanie oddania rozterek trapiących wychowanych w biedzie dzieci, które ostatecznie wykonał pierwszorzędnie.

W kontraście do charyzmatycznego występu Issy Pericy, zestawiony zostaje Buzz (w rolę wciela się Al Hassan Ly) – introwertyczny nastolatek z pasją operatorską do uwieczniania życia dzielnicy. Jego głos jest mniej słyszalny, z tej przyczyny trudniej zrozumiały, ale tak samo rozpaczliwy. Symbolizuje stronę, która pozostaje w cieniu, mimo że cierpi równie dotkliwie. Walka dziecka toczy się na innej płaszczyźnie, jednak jej przyczyna leży u źródła tego samego problemu – niezrozumienia. Z tego powodu kolejna, wyrastająca na gruzach starego świata generacja, będzie popełniać te same błędy, co ich poprzednicy.

Nie ma złych roślin ani ludzi, są tylko źli ogrodnicy1

Cytat puentujący film ostatecznie rozjaśnia przyczynę zjawiska, z którym społeczeństwo boryka się, jeśli nie od dziesięcioleci, to stuleci. W tym współczesny świat nie różni się wiele od dziewiętnastowiecznego obrazu, kreślonego na stronicach Nędzników. Uniwersalizm zachowań ludzkich, błędy popełniane przez władzę, ofiary fałszywej praworządności – te i inne tematy nie straciły na aktualności. Ladj Ly, przenosząc na ekrany wspomnienia z dzieciństwa, uderza w wypracowany przez społeczeństwo obraz utopii. Niesprawiedliwość istnieje dalej, nawet jeśli nie chcemy się z nią zmierzyć. A cierpiące w jej wyniku jednostki to przepowiednia kolejnej z wielkich rewolucji.

Królestwo marzenia, prowincja ułudy, stolica bańka mydlana. „Nędznicy” – recenzja filmu

 

Tytuł oryginalny: Les misérables

Reżyseria: Ladj Ly

Rok premiery: 2019

Czas trwania: 1 godzina 44 minuty

 

 


1Hugo Wiktor, Nędznicy, Tom II, Nakład Księgarni S. Bukowieckiego, Warszawa, 1900. 

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

„Nędznicy” to wyrzut sumienia współczesnego społeczeństwa, rozliczenie z grzechami systemu budowanego na cierpieniu. Film uderza bezpośredniością oraz autentyzmem, burząc bezpieczny mur naszych wyobrażeń o sprawiedliwości. Naturalizmowi przedstawienia lokacji i ludzi bliżej do dokumentu niż fikcji filmowej. To odważna propozycja dla widzów nie bojących skonfrontować się z brutalną rzeczywistością.
Weronika Tryksza
Weronika Tryksza
Enfant terrible, wychowane przez francuską Nową Falę. Z głową w chmurach, bezustannie poszukująca nowych inspiracji. Utrwala chwile na płótnie, kliszy filmowej i kartkach papieru. Miłośniczka niekonwencjonalnych eksperymentów formalnych w kinie artystycznym, szczególnie w wykonaniu Lyncha, Lantimosa, czy Béla Tarra.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Nędznicy” to wyrzut sumienia współczesnego społeczeństwa, rozliczenie z grzechami systemu budowanego na cierpieniu. Film uderza bezpośredniością oraz autentyzmem, burząc bezpieczny mur naszych wyobrażeń o sprawiedliwości. Naturalizmowi przedstawienia lokacji i ludzi bliżej do dokumentu niż fikcji filmowej. To odważna propozycja dla widzów nie bojących skonfrontować się z brutalną rzeczywistością.Królestwo marzenia, prowincja ułudy, stolica bańka mydlana. „Nędznicy” – recenzja filmu