Koszmary z dzieciństwa. „Delirium” – recenzja filmu

-

Delirium to stan psychiczny, w którym doznaje się różnego rodzaju halucynacji czy wizji. Charakteryzuje się głównie zaburzeniem świadomości, poczuciem dezorientacji w czasoprzestrzeni czy upośledzeniem funkcji intelektualnych. Towarzyszy temu również wzmożone odczuwanie lęku oraz problemy z koncentracją. Symptomy te idealnie oddają zachowanie głównego bohatera nowego filmu Dennisa Iliadisa, który swoje pierwsze kroki w reżyserskim świecie stawiał w remake’u Ostatni dom po lewej.

Ponoć horrory minimalistyczne dawno wyszły z mody. Jednak w tym roku powstało kilka produkcji, które stawiają na budowanie fantasmagorycznego, sugestywnego klimatu. Niestety część z nich przeszła bez większego echa i dość szybko zaginęła gdzieś w tłumie przesyconych jump scare’ami opowieści o duchach. Rzadko kiedy okazywały się ambitniejszym kinem (wyjątek: Ciche miejsce), przeważnie pozostawiały po sobie trochę niedosytu i odczucie niewykorzystanego w pełni potencjału. Podobnie jest z Delirium Iliadisa, obrazu niewiele wnoszącego do kanonu, aczkolwiek całkiem intrygującego, bawiącego się z widzem w kotka i myszkę.

Koszmary z dzieciństwa. „Delirium” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Delirium”
Areszt domowy

Po opuszczeniu zakładu dla psychicznie chorych, Tom trafia do posiadłości swoich rodziców, aby tam odbyć resztę kary (dozór elektroniczny) za popełnioną przed laty zbrodnię. Powrót do rodzinnej rezydencji przywodzi na myśl wiele wspomnień z okresu dzieciństwa. Od momentu ponownego zamieszkania w domu, protagonistę zaczynają prześladować mroczne wizje, które zaburzają jego poczucie rzeczywistości. Granica między iluzją a realnością doświadczanych zjawisk zostaje całkowicie zatarta, przez co główny bohater doznaje poczucia dezorientacji. Koszmarne wizje nasilają się wraz z stopniowym poznawaniem mrocznych sekretów z przeszłości, przyjmują coraz bardziej przerażające rozmiary. W konsekwencji młody przestępca nie potrafi odróżnić prawdziwości doświadczeń od wytworów swojego umysłu.

Powrót do przeszłości

Reżyser krok po kroku, metodycznie i rzetelnie prowadzi nas w każdy zakamarek ogromnej posiadłości, aby dać nam dobitnie odczuć, że w sytuacji Toma ściany mają oczy i uszy, a wspomnienia nigdy nie śpią. Nawet najmniejszy szmer może wzbudzić uczucie niepokoju, natomiast przejścia oraz korytarze są otoczone nadprzyrodzoną aurą. Dom, który miał być dla głównego bohatera schronieniem przed brutalną rzeczywistością, stał się źródłem halucynacji. Powrót do rodzinnej przeszłości jest pomostem między poczuciem winy, izolacji i zaburzeniem stanu świadomości a rozwiązaniem tajemnicy przed laty oraz uzyskaniem wewnętrznego spokoju. Tytułowe delirium, którego doświadcza główny bohater, nie stanowi jego przekleństwa, wręcz przeciwnie, prowadzi go do obalenia mosiężnego muru zbudowanego z zawiłych i mrocznych sekretów .

Koszmary z dzieciństwa. „Delirium” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Delirium”
Rzeczywistość grozy oczami reżysera

Zdecydowanym atutem Delirium Iliadisa jest minimalistyczna, rozegrana na stosunkowo małej przestrzeni fabuła. Niektóre elementy przez niego wprowadzone i uwypuklone, jak na przykład głębsza więź, jaka tworzy się w relacji Toma z odwiedzającą go piękną dziewczyną imieniem Lynn, nie zaburzają linearności opowieści, a nawet wzmacniają przekaz. Ponadto z jednej strony reżyser bez zbędnego patosu podaje nam rozwikłanie tajemnicy, po której chyba żaden z widzów nie może czuć się zbytnio rozczarowany, gdyż wstrząsający efekt pozostaje, tym samym pokazując, iż twórca jest zwolennikiem bardziej dosadnych środków wyrazu, zaś z drugiej od początku do końca utrzymuje nas w stanie niepewności, napięcia oraz w wyczekiwaniu na finałowe rozstrzygnięcia, bawiąc się z nami w kotka i myszkę – raz utwierdzając nas w przekonaniu o chorobie psychicznej bohatera, a raz o prawdziwości jego imaginacji. W procesie stopniowego przybliżania odbiorców do prawdy Grek ostrożnie dobiera środki, które pozwolą mu zwabić widza w ślepy zaułek, po czym wskazać prawidłową ścieżkę, a w ostateczności pozostawić go w letargu.

Mimo dość rozbudowanej, fantasmagorycznej konwencji obraz nie jest niczym odkrywczym, z czym przeciętny widz horrorów nie miałby wcześniej do czynienia. Jednak takich produkcji, jak Delirium, które konsekwentnie stawiają na minimalizm przestrzenny, wolniejsze tempo akcji, napięcie rozłożone na poszczególne akcenty oraz wstrząsające odkrycie, zdecydowanie brakuje i są one potrzebne chociażby dla odświeżenia gatunku i pokazania, że z kondycją współczesnych filmów grozy nie jest jeszcze aż tak źle.

Koszmary z dzieciństwa. „Delirium” – recenzja filmu

 

 

Tytuł oryginalny: Delirium

Reżyseria: Dennis Iliadis

Rok powstania: 2018

Czas trwania: 2 godziny 5 minut

Marcin Panuś
Marcin Panuś
Zafascynowany horrorem od najmłodszych lat. Twierdzi, że pierwszy film grozy obejrzał już w wieku sześciu lat. Wierny fan Freddy’ego Kruegera. Od postmodernistycznego kina woli stare dobre produkcje klasy B. Typ aktywisty i sportowca, z milionem pomysłów na siebie. Ceni sobie szczerość i otwartość u ludzi oraz bliższe relacje z innymi. Stawia na samorealizację poprzez zainteresowania i pasje. Może kariery badmintonisty nie zrobi, ale ma zadatki by być dobrym pedagogiem. W wolnym czasie lubi zagłębiać się w poezji. Wciąż podtrzymuje obietnicę, że kiedyś wyda swój skromny tomik.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu