Kontynuacja, o której nie wiedzieliśmy, że jej potrzebujemy. „Doktor Sen” – recenzja filmu.

-

Stephen King, tak samo jak do zakończeń, raczej nie miał szczęścia do ekranizacji swoich powieści. I chociaż książkowy Doktor Sen okazał się godną kontynuacją Lśnienia, trudno było nie żywić obaw o jego filmową wersję. Przed Mikiem Flanaganem stało wyzwanie sprostania dwóm kultowym przedstawieniom historii o hotelu Panorama oraz wiernego przeniesienia na ekran dalszych losów Danny’ego Torrance’a.
„Hej, nie wie pan może, co się stało z tym dzieciakiem ze Lśnienia?”*

Takie pytanie usłyszał King już w 1998 roku na jednym ze spotkań autorskich. Czy tak narodził się pomysł na kontynuację? Nie wiem. Jednak muszę przyznać, że jest ona lepsza niż się spodziewałam, a Mike Flanagan świetnie poradził sobie z przeniesieniem jej na srebrny ekran, jednocześnie nawiązując do nielubianej przez Mistrza adaptacji, klasycznego już horroru.

Kontynuacja, o której nie wiedzieliśmy, że jej potrzebujemy. „Doktor Sen” – recenzja filmu.
Kadr z filmu „Doktor Sen” reż. Mike Flanagan – Warner Bros. Entertainment Polska Sp. z o. o./Warner Bros. /Intrepid Pictures / Vertigo Entertainment

„Dzieciak ze Lśnienia” stał się dorosłym mężczyzną, który zapłacił wysoką cenę za wygraną z demonami przeszłości. Po ostatecznym upadku trafia do małego miasteczka, tam znajduje pomoc i powoli odzyskuje spokój, wykorzystując swój dar w domu opieki, gdzie znany jest jako Doktor Sen, ponieważ pomaga tamtejszym pensjonariuszom spokojnie odejść z tego świata. Niestety dawne traumy wracają w towarzystwie nowych wrogów. Polujący na dzieci obdarzone lśnieniem Prawdziwy Węzeł, pod wodzą Rose Kapelusz, rozpoczyna nagonkę na Abrę, w której ta moc jest niezwykle silna. Dziewczynka zwraca się więc po pomoc do Danny’ego.

Gdy klasyk spotyka świeżaka

Flanagan, będąc fanem zarówno książkowego pierwowzoru, jak i ekranizacji Lśnienia, podjął się więc zrealizowania filmu, który stał się jednocześnie wiernym przedstawieniem wizji Kinga i kontynuacją dzieła Stanleya Kubricka. Reżyser zręcznie poradził sobie z syntezą obu elementów. Lepiej działa to jednak, gdy mamy do czynienia z historią dorosłego Dana, niż w sekwencjach będących odtworzeniem scen z produkcji z 1980 roku, gdzie aktorzy zostali wybrani i ucharakteryzowani tak, aby przypominać pierwowzory.

Kontynuacja, o której nie wiedzieliśmy, że jej potrzebujemy. „Doktor Sen” – recenzja filmu.
Kadr z filmu „Doktor Sen” reż. Mike Flanagan – Warner Bros. Entertainment Polska Sp. z o. o./Warner Bros. /Intrepid Pictures / Vertigo Entertainment

Przenikanie kadrów i praca kamery to nawiązanie formą, natomiast ja wypatrzyłam jeszcze kilka scenograficznych smaczków dla fanów, takich jak pokój, w którym Danny odbywa rozmowę o pracę. Podobnie jak w „oryginale”, ważną rolę odgrywa tu muzyka podkreślająca atmosferę grozy, imitująca momentami tętno osoby oczekującej w napięciu na to, co za chwilę się wydarzy. Jednak prawdziwe emocje wywołuje pojawienie się Dies Irae, głównego motywu muzycznego z Lśnienia.

Jak poradzić sobie z „gadulstwem” Króla?                       

King znany jest między innymi z nadmiernego rozwlekania historii, niektórym to przeszkadza, inni są zachwyceni, ale jak wybrać z tego najważniejsze motywy, by nadawały się na film, będący wiernym odzwierciedleniem wydarzeń z książki? Należy brać przykład z Flanagana, któremu ta sztuka się udała. Świetnie uchwycił zarówno dramat człowieka wychodzącego z nałogu, jak i grozę, wykorzystując doświadczenia w pracy nad Nawiedzonym domem na wzgórzu. Wprawdzie niektóre z bardziej fantastycznych opisów z książki zostały przez niego złagodzone i stonowane, jednak reżyser nie zrezygnował z nich całkowicie, dzięki czemu możemy podziwiać na przykład cudowną, astralną podróż Rose Kapelusz Rebecca Ferguson w tej roli hipnotyzuje. Trochę obawiałam się Ewana McGregora jako Danny’ego Torrance’a, ale i on nie zawiódł. Dobrze poradził sobie z zagubieniem człowieka próbującego wyjść z nałogu i zmienić swoje życie, sprawił, że współczujemy głównemu bohaterowi i kibicujemy mu na jego drodze ku lepszemu, a także i w jego walce z powracającą przeszłością.

Kontynuacja, o której nie wiedzieliśmy, że jej potrzebujemy. „Doktor Sen” – recenzja filmu.
Kadr z filmu „Doktor Sen” reż. Mike Flanagan – Warner Bros. Entertainment Polska Sp. z o. o./Warner Bros. /Intrepid Pictures / Vertigo Entertainment
Rozliczenie

Film jest długi, ale nie przedłużony. W stosunku do objętości książki (sześćset pięćdziesiąt sześć stron), dwie i pół godziny spędzone w kinie to i tak niewiele. Brakowało mi jedynie czegoś w finale, który, jak na tak długie budowanie historii, jest mało efektowny, jakby skrócony i sprowadzony bardziej do sentymentalnego zwiedzania wnętrz starego hotelu, zamiast być ostateczną batalią ze złem w postaci zarówno złowieszczej budowli, jak i zdeterminowanej, okrutnej Rose.

Kontynuacja, o której nie wiedzieliśmy, że jej potrzebujemy. „Doktor Sen” – recenzja filmu.


Tytuł oryginalny:
Doctor Sleep

Reżyseria: Mike Flanagan

Rok: 2019

Czas: 2 godziny 31 minut

 


*cytat z notki od autora w książce Doktor Sen

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

„Doktor Sen” to ekranizacja, którą możemy umieścić w gronie nielicznych, udanych. Formą nawiązuje do klasycznego Lśnienia, będąc jednocześnie produkcją wierną jego książkowej kontynuacji.
Patrycja Smaga
Patrycja Smaga
Zawód: Grafik, chociaż ani artystką ani projektantem się nie czuje. Posiada aspiracje na ilustratora. Typ osobowości: Introwertyk, domator o trybie wieczornym – sowa. Inne przypadłości: książkoholizm, serialoholizm, kinomania. Znaki szczególne: Duże okulary, nieobecny wzrok, książka pod ręką.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Doktor Sen” to ekranizacja, którą możemy umieścić w gronie nielicznych, udanych. Formą nawiązuje do klasycznego Lśnienia, będąc jednocześnie produkcją wierną jego książkowej kontynuacji.Kontynuacja, o której nie wiedzieliśmy, że jej potrzebujemy. „Doktor Sen” – recenzja filmu.