Chociaż jesteśmy siostrami… „Citrus” – recenzja mang 1–5

-

Niektóre zmiany w życiu przychodzą nie parami, a całą lawiną. Jedna decyzja pociąga za sobą kolejne i kolejne konsekwencje, których większości nie da się przewidzieć. Bo jaka jest szansa, że dwie, wcześniej nieznane sobie osoby, w momencie gdy staną się rodzeństwem, zacznie łączyć coś więcej niż rodzinna więź? Zwłaszcza, jeśli obie są tak skrajnie różnymi od siebie licealistkami?
Kolejna lilia w Polsce

Citrus jest dziesięciotomową mangą stworzoną przez artystkę podpisującą się pseudonimem Saburouta. Ukazywała się w magazynie „Comic yuri hime” (Ichijinsha), a w Polsce wydaje ją Waneko, tym samym dodając kolejny tytuł na półeczkę, na której do niedawna dość samotnie stały: nieco zapomniane przez czytelniczki i czytelników mangi Rewolucjonistka Utena Chicho Saitō, niedocenione Sweet guilty love bites Shuninty Amano oraz niesamowicie naiwne Kwiat i Gwiazda Kario Suzukin. Yuri, ponieważ do tego mangowego gatunku należy Citrus, nie jest zresztą zbytnio obecne na naszym rynku, dlatego każda kolejna historia o damsko-damskiej miłości cieszy i stwarza możliwość, że w przyszłości pojawi się więcej takich komiksów.

Wszystko nowe

Od śmierci ojca Yuzu minęło dość czasu, aby jej mama ponownie znalazła szczęście w miłości. Tak oto główna bohaterka dołączyła do rodziny Aihara i zyskała nowego tatę (choć ten częściej podróżuje niż przebywa w Japonii) oraz siostrę, Mei. Piękna, ale i chłodna w swojej urodzie, niesamowicie poważna dziewczyna stanowi zupełne przeciwieństwo Yuzu. Ich wspólne mieszkanie może okazać się niezwykle trudne. Do listy zmian w życiu naszej bohaterki należy doliczyć również przeprowadzkę oraz nową szkołę. Wszystko byłoby wspaniale, a przynajmniej znośnie, gdyby nie fakt, że nowe liceum jest po pierwsze: żeńskie, po drugie: elitarne, a po trzecie: restrykcyjne względem absolutnie każdym. Yuzu zaś lubi nowinki technologiczne, modę, makijaż, zdecydowanie woli siebie w farbowanych blond włosach, a mundurek dopasowuje do własnego stylu, a nie do jakiegoś tam regulaminu. Niestety odpowiedzialnemu za utrzymanie porządku samorządowi przewodniczy Mei, a, jak się później okaże, cała szkoła należy do jej dziadka. Równie sztywnego w swojej wizji tego, co poprawne, co kij od miotły. Powiedzieć, że nasza bohaterka będzie miała z tego powodu kłopoty, to jakby nie powiedzieć nic.

Na dodatek pewnego dnia Yuzu widzi, jak Mei całuje się ze swoim oficjalnym narzeczonym, jednym z nauczycieli. Tym samym, który chwilę później tłumaczył komuś, że jest w tym związku tylko dla prestiżu i możliwości odziedziczenia szkoły, co nasza bohaterka – ponownie przez przypadek – podsłuchała. Kiedy próbuje porozmawiać o tym z nową siostrą, dzieje się coś, co na zawsze zmieni ich relacje: Mei ją całuje. Od tego czasu Yuzu nie jest już w stanie patrzeć na Aiharę jak na, no właśnie, siostrę.

Mogło być lepiej

Jeśli chodzi o konstrukcję samej historii to Citrus nie jest ani rewolucyjny, ani specjalnie zaskakujący. Motyw z dwiema obcymi sobie osobami, które zamiast stać się rodziną, zakochują się w sobie i z tego też powodu przeżywają różnego rodzaju rozterki oraz są jednej płci, jest eskploatowany w homoerotycznych mangach od dawna. Na dodatek z dużą lubością po stronie twórczyń oraz twórców. To, oczywiście, niekoniecznie jest wadą romansowej historii, z samej swojej natury operującej kliszami. Wiele autorek pokazało, że można je naprawdę interesująco zaadaptować. W pierwszych pięciu tomach ta sztuka wychodzi Saburoucie różnie – niektóre z motywów są ciekawiej ujęte, inne nieco mniej. Historia z narzeczonym, dla przykładu, została nam przedstawiona jako możliwie istotna dla rozwoju nie tyle relacji Yuzu i Mei, co samej nowej siostry naszej głównej bohaterki. Tymczasem autorka zdecydowała się ten wątek uciąć, zapominając również o samym pocałunku, wprowadzonym w taki sposób, że nie wyglądał, aby nie do końca odbywał za zgodą dziewczyny. Te wydarzenia, jak i wszystkie związane z nim elementy, powinny pociągnąć za sobą jakieś konsekwencje, a ich eksploracja mogłaby pomóc Saburoucie ustanowić więź między obiema protagonistkami. W zamian, quasi-narzeczony szybko znika z horyzontu, a bohaterki wchodzą na dość standardową drogę, na której jako przeszkody pojawią się co najmniej dwie „te trzecie”. Na Yuzu czekają wiadra wątpliwości oraz rozterek typu „pragnę jej, ale ona potrzebuje siostry”, nieoczekiwanych pocałunków czy przypadkowego oglądania się nago. Z kolei oklepanym motywem, którego tutaj nie uświadczymy, to brak komunikacji. Yuzu naprawdę robi wszystko, co może, aby rozmawiać z Mei, czasem uciekając się do mniej lub bardziej drastycznych środków. Poza tym, pomimo bycia modnisią, nie jest ani próżna, ani zbytnio skoncentrowana na sobie i własnych uczuciach, często stawia dobro ukochanej przed własnymi potrzebami, co pogłębia jedynie uczucie rozpaczy oraz ból serca.

>> Polecamy: Top 5 komiksów LGBTQ+ <<

Warto także nadmienić, że opiekująca się dwiema nastolatkami mama zdecydowała się wyposażyć ich pokój w jedno, podwójne łóżko. Na tym polu(!) również przeczytamy kilka interesujących, acz wciąż nie erotycznych, scen. Historia Mei i Yuzu, jak na razie, w tym względzie jest dość grzeczna. Nie odbiega zatem zbytnio od klasycznych, mainstreamowych yuri. Saburouta próbuje za to nadać swojej historii emocjonalnej głębi zarysowując Mei, sugerując nam przez te pierwsze pięć tomów, że mamy do czynienia z bohaterką głęboko, emocjonalnie zranioną. W końcu nikt, kto przez tyle lat musiał się kontrolować na każdym kroku i czuł się odrzucony przez ojca, nie może nie ponieść tego konsekwencji. Ponieważ jednak narratorką przez większą część tych pięciu tomów pozostaje Yuzu, nie zyskujemy zbytniego wglądu w jej przeszłość. Z jednej strony to strasznie denerwująca cecha Citrus, z drugiej – ma dużą szansę przyciągnąć czytelniczki i czytelników właśnie dlatego, że będą chcieli się dowiedzieć, dlaczego Mei jest taka, jaka jest.

Słodko aż do przesady

Pomimo jednak wyraźnie wyczuwalnych mroczniejszych aspektów narysowanej przez Saburoutę historii, pozostaje ona dość przewidywalnie słodka. Ten zresztą element głównonurtowych opowieści yuri odstraszył niejedną entuzjastkę lesbijskich romansów od tego typu mang. Chociaż Citrus jest zdecydowanie mniej grzeczne niż przywołane wcześniej Kwiat i Gwiazda, brakuje mu pazura. Można również odnieść wrażenie, że autorka nie bardzo chce zanurzyć się w emocjonalnym bagienku, preferując raczej prześlizgiwanie się po trudniejszych tematach. Jak na razie Saburouta tylko krąży wokół cięższych tematów, ale wciąż nie może zdecydować się, w którą stronę wolałaby poprowadzić swoją historię: czy słodkiego romansu, bardziej dojrzałej opowieści z elementami traumy, czy angstu. Dlatego też miejscami, niestety, jest dość nudno.

Nie oznacza to jednak, że Citrus to manga zła – w swojej klasie oferuje w końcu nieco cięższą historię, z dość rozsądnie napisaną protagonistką i w większości całkiem nieźle wykorzystanymi kliszami. Sęk w tym, że mogłoby być i dużo lepiej, i bardziej interesująco. W późniejszych tomach, na szczęście, autorka przesuwa nieco swoją uwagę z romantycznych rozterek, na rozwój również samych postaci, co całości wychodzi zdecydowanie na dobre. Tym samym pierwsze pięć części ostatecznie trudno ocenić jednoznacznie, może poza faktem, że po ich lekturze będzie chciało poznać się dalsze losy Mei i Yuzu.

Recenzja tomu 6

Chociaż jesteśmy siostrami… „Citrus” – recenzja mang 1–5

 

Tytuł: Citrus

Autor: Saburouta

Wydawnictwo: Waneko

ISBN (pierwszy tom): 9788380965027

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

Citrus to manga dość schematyczna w kwestii budowy historii, i dla swojego gatunku, i dla japońskich komiksów homoerotycznych. Dużym jednak jej plusem jest to, że chociaż słodka, zawiera dużo więcej cięższych emocjonalnie elementów fabularnych niż gros yuri publikowanych w Polsce.
Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Citrus to manga dość schematyczna w kwestii budowy historii, i dla swojego gatunku, i dla japońskich komiksów homoerotycznych. Dużym jednak jej plusem jest to, że chociaż słodka, zawiera dużo więcej cięższych emocjonalnie elementów fabularnych niż gros yuri publikowanych w Polsce.Chociaż jesteśmy siostrami… „Citrus” – recenzja mang 1–5