Yuzu versus rzeczywistość. „Citrus” – recenzja 6. tomu mangi

-

Od zmiany szkoły, przeprowadzki oraz zyskania nowej siostry, prawie cała codzienność Yuzu wywróciła się do góry nogami, a aktywności zawęziły właściwie do wszystkiego, co miało związek z Mei, nie pozostawiając wiele miejsca oraz czasu na cokolwiek innego. Ale życie toczy się dalej i w szóstym tomie upomniało się o uwagę naszej głównej bohaterki, ściągając ją brutalnie na ziemię.
Krajobraz po wyborach

Kryzys z tomu piątego został zażegnany – Mei ponownie została przewodniczącą samorządu i może dalej wykonywać swoje obowiązki oraz, w imieniu dziadka, opiekować się szkołą. W czasach spokoju obie przybrane siostry również spędzają ze sobą więcej czasu. Także w gabinecie dyrektora, gdzie za zamkniętymi drzwiami eksplorują wiążące je uczucie. A także już całkowicie na poważnie – choć we własnym stylu – iść na randkę. Wiele zmienia się, gdy Yuzu, wciąż unosząca się na falach szczęścia oraz miłości, spotyka swoje dawne koleżanki z liceum. Dziewczyny idą na kawę, żądne plotek dotyczących tego, co wydarzyło się w ich życiu od czasu ostatniego spotkania. Nasza bohaterka wręcz nie może się doczekać, aby im powiedzieć, że w końcu zakochała się po uszy i nigdy nie była szczęśliwsza. Kiedy już, już ma otworzyć buzię i wyznać tę radosną nowinę, dawne koleżanki zauważają dwie przytulające się na ulicy lesbijki. Ich komentarze, ku zaskoczeniu Yuzu, są daleko od wspierających czy celebrujących fakt, że kobiety znalazły w sobie miłość. Świat to coś więcej niż żeńskie liceum, w którym związki między dziewczynami się zdarzają i są akceptowane… A przynajmniej tak jej się do tej pory wydawało.

Cukier ze szczyptą dziegciu

Pierwsze pięć tomów Citrus pokazało wyraźnie, że Saburouta będzie tworzyć historię nieco erotyczną – a wiec mniej grzeczną niż choćby przywoływana przy poprzedniej recenzji Gwiazda i kwiat – jak też słodko-uroczą, w zgodzie z charakterystycznym dla mangi shōjo (yuri z niej się wywodzi) przedstawianiem młodych dziewcząt, oraz mroczną – w końcu dotyczy łamania kazirodczego tabu. To, że obie Aihary nie są ze sobą biologiczne spokrewnione nie ma znaczenia w oczach społeczeństwa: na papierze pozostają rodziną. Tym razem Saburouta „wychodzi” poza dotychczasowe przestrzenie, w jakich osadzała wydarzenia, i konfrontuje nasze bohaterki ze światem pozalicealnym. Dziewczyny idą na randkę i, pomijając brak doświadczenia oraz rosnące zażenowanie, wciąż pilnują tego, jak i gdzie się zachowują – gdyż mogą zostać rozpoznane przez innych ludzi. Jakkolwiek generalnie otwarte okazywanie uczuć na japońskich ulicach nie jest mile widziane, w przypadku par jednopłciowych reakcje otoczenia są jeszcze bardziej negatywne. O tym, że owa instynktowna wręcz czujność, związana z ograniczeniem interakcji świadczących o tym, co łączy główne bohaterki, była słuszna, Yuzu przekonuje się kilka tygodni po owej randce. Takim kubłem zimnej wody na jej rozgorączkowane uczucia okazuje się właśnie wspomniana rozmowa z koleżankami, niemającymi pojęcia – i niezastanawiającymi się nawet nad tym – że mogą swoimi komentarzami kogoś skrzywdzić. Co by się stało, gdyby wiedziały, że Yuzu kocha inną dziewczynę? Jak by zareagowały? Odrzuceniem? Chwilowym zażenowaniem a później akceptacją? Pozostaje mieć nadzieję, że w kolejnych tomach autorka uwzględniła podobny elementy w swojej historii.

>> Polecamy: Citrus – recenzja mang 1-5 <<

Wprowadzenie takiego wątku sprawia, że w tej przepełnionej słodyczą nieposkromionego uczucia historii pojawia się łyżka dziegciu. Burzy ona dotychczasową utopijność, tworzoną przez prawdziwą bądź pozorną otwartość wśród uczennic liceum obu protagonistek, a także rozszerza świat, w którym przebywają. To akurat dobrze robi tej mandze – z jednej strony ściąga ją nieco na ziemię, z drugiej sprawia, że możemy oczekiwać w przyszłości trochę związanego ze społeczną presją angstu. Tego samego, którego wiele czytelniczek oczekuje po narracjach romansowych. Nierzadko szuka się w nich, owszem, opowieści o miłości, ale również takiej o bohaterach przezwyciężających trudności. A nie ma większej przeszkody niż inni ludzie.

Poza tym szósty Citrus nie oferuje zbyt wiele – zawarte w nim rozdziały są schematyczne i z punktu widzenia fabularnego, niewiele się w nich dzieje. Związek protagonistek w zasadzie znajduje się w tym samym momencie na początku, jak i na końcu tego tomu. Chociaż Yuzu nauczyła się czegoś o życiu, jak na razie niewiele z tego wyciągnęła, poza kilkoma stronami pełnymi płaczu oraz załamywania rąk. Być może ta część dopiero wprowadzi bardziej złożony wątek, mający doprowadzić bohaterki do innego miejsca w ich związku albo też do jego rozpadu – w końcu praca Saburouty już niedługo się skończy, wiele jeszcze ma szansę się wydarzyć.

Tylko… co dalej?

Szósty tom Citrus wreszcie wychodzi poza szkolne mury, tym samym nie tylko wprowadzając nowe przeszkody dla związku Mei i Yuzu, ale także popychając go w stronę dalszego rozwoju. Jak na razie nasze bohaterki przytulają się, całują, wielokrotnie rumienią i zawstydzają własnymi pragnieniami i niewiele więcej. Dlatego, dla nich, wyjście na randkę stanowi niezwykle istotny element rozwoju tego uczucia. Zapewne wielokrotnie jeszcze starsza Aihara zachowa się jak uparty taran, próbujący z całych sił zbudować szczęście ze swoją nową, młodszą siostrą. Tak samo wpakuje się nie raz i nie dwa w jakieś kłopoty. Ten tom Citrus jest, niestety, po prostu średni. Ociera się o ciekawe wątki, ale, jak w przypadku poprzednich, porzuca je, zanim zaczną być fabularnie istotne czy interesujące. A wielka, wielka szkoda.

Yuzu versus rzeczywistość. „Citrus” – recenzja 6. tomu mangi

 

Tytuł: Citrus

Autor: Saburouta

Wydawnictwo: Waneko

ISBN: 978-83-8096-507-2

podsumowanie

Ocena
5

Komentarz

Szósty tom „Citrus” ponownie nie realizuje potencjału historii, jaką opowiada. Przemyka jedynie po powierzchni co ciekawszych wątków, uciekając od bardziej skomplikowanych rozwiązań. Szkoda.
Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Szósty tom „Citrus” ponownie nie realizuje potencjału historii, jaką opowiada. Przemyka jedynie po powierzchni co ciekawszych wątków, uciekając od bardziej skomplikowanych rozwiązań. Szkoda.Yuzu versus rzeczywistość. „Citrus” – recenzja 6. tomu mangi