Czy dasz się opętać? „Betrayal at House on the Hill” – recenzja gry planszowej

-

Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego gry Betrayal at House on the Hill do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu Rebel.

Duchy, nawiedzenia i zjawy to częste motywy stosowane w horrorach. Jedni stawiają na jump scare’y, inni podchodzą do tematu bardziej psychologicznie, ale efekt jest ten sam: aż człowieka wzdryga i boi się on spojrzeć przez ramię. Nie ma jednak nic lepszego niż stary opuszczony dom, którego właściciele zniknęli. Ooo tak, wtedy jest wiele możliwości poprowadzenia opowieści, a kierunek podążania historii, zależy tylko od twórcy. Na naszym rynku pojawiła się polska wersja Betrayal at House on the Hill, gdzie zapowiedziano szereg niezapomnianych wrażeń dla ludzi żądnych przerażających wrażeń.

Witajcie w Domu na Wzgórzu, który niezmiennie to obiekt pożądania, a jego zła sława nie odstrasza ciekawskich osób. Można stwierdzić, że od zawsze jest pusty, a właściciele jakby zapadli się pod ziemię. Każdy ma swój powód, żeby do niego przybyć: ciekawość, chęć schronienia, żądza przygód czy zaproszenie sprawiają, że niestrudzeni poszukiwacze nagminnie pojawiają się na progu starego przybytku.

Betrayal at House on the Hill
Betrayal at House on the Hill
Welcome to the Madhouse

Podczas rozgrywki gracze wcielają się w zespół ludzi spragnionych odkryć wszelkie potworności czające się w pokojach i na korytarzach. Czeka ponad pięćdziesiąt nawiedzonych opowieści, które wywołują przerażenie oraz popłoch nawet u najtwardszych zawodników. Podczas zabawy zwiedza się, odkrywa oraz bada cały obiekt, jednak wśród uczestników kryje się zdrajca mogący pokrzyżować szyki i doprowadzić resztę graczy na skraj wytrzymałości.

Twórcy gry to Dave Chalker, Banana Chan, Noah Cohen, Bruce Glassco, Brian Neff, Will Sobel, Jabari Weathers, a za grafikę odpowiada Henning Ludvigsen. Mija osiemnaście lat od powstania Betrayal at House on the Hill, a teraz wydano już trzecią edycję. Można napisać, że tytuł to prekursor gier, gdzie pojawia się motyw zdrajcy. Czy mimo upływu lat i coraz bardziej rozwijającej się konkurencji Betrayal jest nadal królem wśród planszówek?

Nawiedzone wnętrze

Solidne pudełko skrywa naprawdę ciekawą zawartość, a patrząc na to, cena naprawdę nie jest wygórowana, około dwustu siedemdziesięciu złotych na stronie Rebela. Dostajemy karty: sześć dwustronnych postaci i tyle samo szkolących graczy, siedemdziesiąt cztery do gry, pięć scenariuszy, informacyjna odnośnie potworów oraz kolejna instruująca zdrajcę. Do tego dwie księgi nawiedzeń, sześć figurek wraz z podstawkami, trzydzieści wskaźników, osiem kości, płytki: trzy początkowe oraz czterdzieści dwie pokoi, licznik, znacznik, księgę zasad i sto czternaście żetonów.

Nie ma to jak piękne podanie

W oczy od razu rzuca się porządne wykonanie, a pudełko zostało dopasowane do zawartości. Kolorystyka jest dość mroczna, dostosowana do tytułu, ale nie brakuje kontrastowych elementów czy jaśniejszych motywów. Tytułowy dom dobrze skomponowano, a podczas rozgrywki czuć, jakby naprawdę wchodziło się do nawiedzonej posiadłości. Co mnie zaskoczyło oraz zdecydowanie ułatwiło grę, to planszetki postaci w kształcie pięciościanu z dołączonymi do nich sztyletami/wskaźnikami określającymi poziomy umiejętności. Do tego każda figurka ma swój określony kolor, który odpowiada wyżej wymienionemu elementowi, więc ciężko jest się pomylić. Niektóre części mogłyby być trochę grubsze, jednak ostatecznie ten fakt nie wadzi podczas gry.

Założenia są gorsze niż rzeczywistość

Kiedy zasiada się do poznawania zasad, te wydają się zawiłe i skomplikowane, ale w rzeczywistości takie nie są i bardzo szybko można załapać bakcyla oraz wciągnąć się w opowiadaną historię. Tytuł opiera się na współpracy między zawodnikami, a przeznaczony jest od trzech do sześciu graczy. Średni czas na jedną historię to sześćdziesiąt-dziewięćdziesiąt minut. Jeśli chodzi o motyw zdrady, to przewija się on często i jest dość oczywisty, lecz zdarza się, że oponent ukrywa swe zamiary lub wręcz znika z pola widzenia, a wtedy dom próbuje nas wykończyć. W takich momentach trzeba zdecydować, czy gracze wspólnymi siłami przeciwstawiają się złej sile, a może każdy dba o siebie.

Betrayal at House on the Hill
Betrayal at House on the Hill
Przejdźmy do zwiedzania

Muszę przyznać, że jeszcze nigdy nie spotkałam się z aż tak ciekawą mechaniką oraz typem gry. Całość zabawy podzielono na umowne dwa rozdziały. Najpierw zwiedza się Nawiedzony Dom, odkrywa jego sekrety, jednocześnie każdy z grupy rozwija swojego bohatera, oczekując na najgorsze. Jest to miło spędzony czas, który kojarzy się z eksploracją, niczym wykonywanie zadań pobocznych w grach wideo. Poznaje się otoczenie oraz własną postać. Podczas tego etapu można znaleźć dziwne artefakty, które są nawiedzone, a wtedy jest duża szansa, że ktoś zostanie opętany i dojdzie do tytułowego nawiedzenia, współpraca zmienia się w schemat: grupa kontra jeden gracz.

Czas na małe opętanie

To ten moment, kiedy wszyscy odkrywają, kim jest zdrajca, a on dostaje Księgę Zdrajcy, gdzie znajdują się potrzebne dla niego wskazówki. Reszta zaś otrzymuje Sekrety Przetrwania, czyli poradnik dla dobrych. Oba zespoły czytają scenariusze, a potem opętany wychodzi do innego pomieszczenia, aby poznać swoje cele, reszta robi to samo. Następnie przychodzi czas na drugą część rozgrywki, gdzie rozpoczyna się fabuła pełna tajemnic. Od teraz trzeba uważać na każdy krok oraz nie można zdradzić swoich zamiarów, gdyż dwie drużyny mają inne cele, a zasób mechanik się powiększa.

Jak wspominałam wyżej, w Betrayal at House on the Hill pojawia się aż pięćdziesiąt scenariuszy, które uzależniono od omenów oraz kart. Jeśli pojawiają się jakieś nowości, to są szczegółowe i dobrze wyjaśnione, więc nie trzeba się martwić o brak płynności w grze.

Betrayal at House on the Hill
Betrayal at House on the Hill
Spacerem po mrocznych korytarzach

Odnośnie rozgrywki, rozpoczyna się ona nie gdzie indziej tylko w samym holu, jak na horror przystoi, a potem zagłębiamy się w dostępne pokoje, które są usytuowane na trzech piętrach. Podczas odkrywania niezbadanych dotąd pomieszczeń trzeba wylosować kafelek, a następnie przyłożyć go i zobaczyć, jakie będą konsekwencje takiego działania. Jest to intrygujące o tyle, że nigdy nie wiadomo co się otrzyma. Niekiedy można trafić na ciekawe przejścia, płynnie łączą one różne części domu, lub windę, której działanie uzależniono od rzutu kostką. W innych wypadkach spotyka się masę przeszkód lub okazji podrasowania postaci. Dzięki wspominanym wyżej kafelkom przy każdej rozgrywce otrzymuje się różne oddziaływanie danego pokoju, więc tytuł daje szansę na dużą regrywalność.

Jeśli chodzi o omeny, to można natrafić na nie w kilku miejscach i są ciekawym, lecz niebezpiecznym rozwinięciem zasobów. Z racji tego, że obarczono je czarną magią, to w bardzo szybki sposób zmieniają spokojny klimat gry. Podczas brania ich trzeba rzucić kostką, a kiedy wypadnie pięć lub więcej oczek wszyscy przechodzą do aktu drugiego, gdzie rozpoczyna się nawiedzenie.

Betrayal at House on the Hill
Betrayal at House on the Hill
Wiele możliwości

Z racji tego, że Betrayal at House on the Hill podzielona jest na części, można przeżyć zupełnie inne doświadczenia. Na początku ciężko uśmiercić swoją postać, co daje szansę na poznanie mechanik oraz wciągnięcia się w rozgrywkę, szczególnie młodszym oraz nowym uczestnikom. Jak już wspomniałam, to ten moment, a w nim uzbrajamy swojego bohatera, bo w części drugiej mamy do czynienia z walką, gdzie wszelki ekwipunek, jak i postać, przechodzi chrzest bojowy oraz walczy się o przetrwanie. To tutaj jest ta akcja, kiedy w horrorach zła postać goni niewinną owieczkę. Nie ma czasu na powolne zastanawianie się, gdzie miało to miejsce wcześniej. Teraz liczy się szybkość, a decyzje podejmuje się w stresie.

Sześcian losu

Tym, co decyduje o losach bohaterów, są kostki, które po rzucie pokazują dalszą drogę działania. Właśnie przez nie nawet najlepiej sklecona intryga czy plan przetrwania mogą posypać się jak domek z kart. Są też takie scenariusze, w których żeby reszta przetrwała, trzeba poświęcić siebie dla dobra ogółu. Nie chcę opisywać wszystkiego, aby na przyszłość nie psuć zabawy, ale uwierzcie mi, że wachlarz możliwości, jaki dali twórcy, jest ogromny.

Betrayal at House on the Hill
Betrayal at House on the Hill
Czy jednak warto dać się opętać?

Betrayal at House on the Hill to wyjątkowa propozycja i naprawdę nie spotkałam się jeszcze z czymś podobnym, więc z całego serca ją polecam. Rozgrywka będzie lepsza, jeśli zbierze się zespół fanatyków, którzy uwielbiają horrory, a mrok i nawiedzenia nie są im straszne. Dzięki jasnym zasadom oraz brakowi dodatkowych, ukrytych poleceń gra się płynnie, a spędzony czas jest naprawdę owocny. Cieszę się, że nareszcie mamy polską wersję tytułu, mimo że dopiero przy trzeciej edycji.

Czy dasz się opętać? „Betrayal at House on the Hill” – recenzja gry planszowejTytuł: Betrayal at House on the Hill

Liczba graczy: 3 – 6 osoby

Czas gry: 60 – 90 minut

Wiek: od 12 lat

Wydawnictwo: Rebel

podsumowanie

Ocena
10

Komentarz

Jeśli horrory, mrok, opętania, a szczególnie nawiedzone domy to twoje klimaty, koniecznie sięgnij po „Betrayal at House on the Hill”.
Katarzyna Gnacikowska
Katarzyna Gnacikowska
Rodowita łodzianka. Z papierków wynika, że magister inżynier po Politechnice Łódzkiej, jednak z zawodem nie mogą się znaleźć. Wolny duch szukający swojego miejsca na ziemi, Wielka fanka seriali maści wszelakiej, szczególnie Supernatural, Teen Wolf, American Horror Story, ale nie ma co się ograniczać. Książkoholiczka (nie dla obyczajówek i historycznych!) pierwszej wody, która prawdopodobnie umrze przygnieciona swoimi "małymi" zbiorami. Lubi się śmiać, czytać i spędzać miło czas. Nie lubi chamstwa, hipokryzji i beznadziejnych ludzi. Dobra znajoma Deadpoola i Doktora Strange.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Jeśli horrory, mrok, opętania, a szczególnie nawiedzone domy to twoje klimaty, koniecznie sięgnij po „Betrayal at House on the Hill”.Czy dasz się opętać? „Betrayal at House on the Hill” – recenzja gry planszowej