Z Misquamacusem po raz czwarty. „Krew Manitou” – recenzja książki

-

Graham Masterton może i ma mniej zwolenników swojej twórczości na całym świecie od Stephena Kinga, wciąż uznawanego za niekwestionowanego, najlepszego współczesnego pisarza powieści grozy, ale, podobnie jak on, potrafi dotrzeć w głąb ludzkiej natury oraz osobowości. W jego książkach znajdziemy również fascynację klasycznymi i mocno eksploatowanymi w literaturze motywami czy światem nadprzyrodzonym. U autora te dwa aspekty mieszają się ze sobą, tworząc solidne fundamenty dla fabuły. Krew Manitou, czwarta część cyklu opowieści o ekscentrycznym medium, Harrym Erskine’em, jest tego dowodem.

 

O takim jednym, co polował na wampiry

Manhattan, jeden z najgęściej zaludnionych okręgów Nowego Yorku. Za dnia tętniący życiem, zaś nocą ogarnięty histerią i spustoszeniem. To właśnie tutaj rozgrywa się prawdziwy koszmar. Do szpitali trafiają setki dotkniętych nieznaną chorobą osób. Jak się okazuje, przed przywiezieniem na oddział, każda z nich dokonała straszliwej zbrodni, brutalnie podrzynając gardła swoim ofiarom i pijąc ich krew. Wampirza epidemia rozprzestrzenia się w błyskawicznym tempie, w mieście panuje chaos. Nikt nie może już czuć się bezpiecznie we własnym domu, ani ufać drugiemu człowiekowi. Nawet wykształcony doktor, Frank Winter, nie jest w stanie postawić właściwej diagnozy, która tłumaczyłaby mordercze zachowania obywateli. Sam niebawem znajdzie się w samym centrum zaistniałej sytuacji. Początkowo nikt nie zdaje sobie sprawy, iż wydarzenia nie są kolejną w dziejach zarazą, lecz czymś znacznie bardziej przerażającym. Jedynie Harry Erskine, medium, jest w stanie pojąć obecny stan rzeczy i podjąć walkę na śmierć i życie ze złem, które jest mu bardziej znane, niż sądzi…

 

Zemsta Duchów

Masterton, pod przykrywką epidemii zarazy nieznanego pochodzenia, wprowadza nas w tajniki czarnej magii, rumuńskich wierzeń oraz praktyk, a także nadprzyrodzonego świata duchów, z którymi, jak pokazują życiowe doświadczenia głównego bohatera, Harry’ego Erskine’a, lepiej nie zadzierać. Powieść ta to dla czytelników okazja do bliższego zapoznania się z mitologią słowiańską, zwłaszcza tą w Transylwanii, nierozerwalnie kojarzącej się wszystkim miłośnikom pisanego horroru z kultową postacią Drakuli. Jest to więc powrót do klasycznej konwencji grozy, będącej początkiem wielu późniejszych reinterpretacji i inspiracji. Jednakże natura bytu krwiopijców ma u pisarza wymiar zdecydowanie bardziej duchowy, a więc zupełnie inaczej niż u Anny Rice, gdzie Lestat i Louis, nie mogąc do końca pogodzić się ze swoim losem, przeżywają mocniej całe swoje jestestwo. W tym wypadku wampirza zagłada wynika z ingerencji pradawnych bóstw, które na Ziemi próbują wyrównać kilka porachunków.

 

W sam raz do poduszki

Cykl powieści o żądnym zemsty duchu indiańskiego szamana Misquamacusa i medium imieniem Harry Erskine jest najbardziej znanym w dorobku Mastertona. Autor w następnych częściach na nowo budzi do życia zło, pokazując tym samym jego siłę oraz tworząc nowe trajektorie losu znanego okultysty. Czytając kolejne historie można odnieść wrażenie, że pisarz próbuje coraz bardziej bawić się nie tylko samą  konwencją, przeplatając patos z elementami groteski, ale także w dotychczasowej przeszłości szuka większego pola manewru dla zrealizowania swojego pomysłu na dalsze akcje. Synteza sfery duchowej, rumuńskiej mitologii oraz wampirów świadczy o poszerzeniu przez niego spektrum, w którym znajduje także miejsce na powiązania z autentycznymi wydarzeniami. Do tego prozaiczny styl pisarski, pozbawiony zbędnej erudycji, pozwala na wczuwanie się w sytuację bohaterów oraz uważne podążanie za akcją. Nie udało się jednak uniknąć zbędnej ironii w opisach zdarzeń, tak znamiennej chyba dla wielu innych amerykańskich pisarzy powieści grozy. Mimo tych uwag Krew Manitou wciąga dynamiczną akcją, intryguje pomysłowością i elastycznością w łączeniu wątków przez autora oraz pobudza zmysły dość bezpruderyjnymi elementami erotycznymi, dla których również znajdzie się miejsce podczas wampirycznej zagłady.

 

Z Misquamacusem po raz czwarty. „Krew Manitou” - recenzja książki

Tytuł: Krew Manitou

Autor: Graham Masterton

Wydawnictwo: Albatros

Ilość stron: 352

ISBN: 9788381252775

Marcin Panuś
Marcin Panuś
Zafascynowany horrorem od najmłodszych lat. Twierdzi, że pierwszy film grozy obejrzał już w wieku sześciu lat. Wierny fan Freddy’ego Kruegera. Od postmodernistycznego kina woli stare dobre produkcje klasy B. Typ aktywisty i sportowca, z milionem pomysłów na siebie. Ceni sobie szczerość i otwartość u ludzi oraz bliższe relacje z innymi. Stawia na samorealizację poprzez zainteresowania i pasje. Może kariery badmintonisty nie zrobi, ale ma zadatki by być dobrym pedagogiem. W wolnym czasie lubi zagłębiać się w poezji. Wciąż podtrzymuje obietnicę, że kiedyś wyda swój skromny tomik.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu