W tym wariancie przyszłości na pewno nie chciałbyś żyć. „Empatajzer” – recenzja książki

-

Dobra antyutopia – nieważne: książkowa, filmowa, growa – potrafi przekonać do siebie czytelnika, czasami go zachwycić, a czasem przerazić (zwykle to drugie). Chętnie eksperymentuję z tym gatunkiem, napędzana ciekawością, jak kolejni twórcy widzą przyszłość ludzkości czy Ziemi. Sięgając po Empatajzera, wiedziałam, że trafię w niewesołe realia. Ale żeby aż tak…?
Witajcie w Pattium!

Mieście przyszłości, w którym prawdopodobnie nie chcielibyście mieszkać – o ile nie mielibyście szczęścia, by urodzić się w odpowiedniej dzielnicy. Po katastrofie ekologicznej słońce praży wręcz niemiłosiernie, dostęp do wody jest ograniczony, ilość roślin drastycznie spadła, przez co każdy obywatel musi hodować jedną, ale tylko jedną, a większość jedzenia to syntetyki. Ponadto, jedną z dzielnic tej miejscowości – Mizerię – oddzielono od reszty murem, a jej mieszkańcy traktowani są jak ludzie gorszego sortu. Ucieczkę od pełnej szarości i spiekoty rzeczywistości dają empatajzery (zdrobniale: empki) – urządzenia marki Empathy umożliwiające nagrywanie emocji towarzyszących codziennym aktywnościom oraz udostępnianie ich swoim obserwującym przez określony czas.

W takim oto mieście mieszka i pracuje policjantka Sara Schwartz. Dostaje nową sprawę: ktoś wrzucił na empka nagranie, w którym bierze długi prysznic. Co nie powinno mieć miejsca wobec powszechnego braku dostępności do wody. Śledztwo nie jest łatwe, tym bardziej że funkcjonariusze jednocześnie starają się zapanować nad ruchem „oporu” rozlewającym się po całym mieście z Mizerii. Jednak Empatajzer nie tylko kryminałem stoi – choć poświęca się mu najwięcej miejsca. Czytelnik pozna także historie niezbyt empatycznego lekarza Jorika Kettelmana oraz ambitnego Jonasa, który rozpoczyna pracę we wspomnianym Empathy, a niebawem zostanie ojcem. 

Rzeczywistość kontra wizja przyszłości

Nie da się odmówić autorce pomysłowości w kreowaniu świata przedstawionego. Z jednej strony mamy świadomość, iż to wizja futurystyczna oparta na współczesności (tu i ówdzie pojawiają się nawiązania do „starych” technologii czy utworów), stanowiąca swoistą przestrogę i przypomnienie, że rozwój cywilizacji kosztem środowiska naturalnego może przynieść naprawdę opłakane skutki. Z drugiej, to ciekawie zrealizowany komentarz na temat problemów, z jakimi borykamy się na co dzień – co wybrzmiewa szczególnie mocno, gdy uświadomimy sobie, że tekst powstawał na przełomie lat 2019/2020, z posłowiem dopisywanym w 2021 r. I przypomnimy sobie, że lato 2020 roku upłynęło nam pod znakiem pandemii (wielu z nas zamknęła ona w domach, skazała na głównie wirtualny kontakt ze światem zewnętrznym) oraz suszy, jesień przyniosła protesty pod czarną banderą z czerwoną błyskawicą, a mniej więcej rok później usłyszeliśmy o planie budowy muru na granicy z Białorusią. Dorzucając do tego fenomen TikToka czy Instastories, w których twórcy kreują swoje idealne życia, oraz chaos informacyjny czy wręcz ograniczony dostęp do niektórych danych, przez co czasami ciężko połapać się, gdzie leży prawda, otrzymamy obraz niemalże karykaturalnie przerysowany. Nie chcę tu popadać w przesadę, ale lektura Empatajzera uświadomiła mi, w jak dziwacznych czasach żyjemy – bo gdyby ostatnie lata zamknąć w pigułce, jak robi to ta książka, złapalibyśmy się za głowy, uznając, że kumulacja tego wszystkiego to po prostu za dużo.

Nieźle, jak na opowieść z pogranicza fantastyki, co nie?

Kiedy to nie bohaterowie są najważniejsi

Niestety, pomijając fenomenalny pomysł na świat przedstawiony, Empatajzer wypada dość przeciętnie. W powieści brakuje choć odrobiny ekspozycji, która ułatwiłaby zrozumienie, o co chodzi, kim są Przebudzeni, czym jest koka, czemu ma służyć szumnie zapowiadane zburzenie muru oddzielającego Mizerię od reszty miasta. Czytelnik zostaje wrzucony w wir wydarzeń i bardzo powoli zbiera elementy niezbędne do ułożenia tej układanki. Ten sposób prowadzenia narracji mocno kojarzył mi się z utworami braci Strugackich. Co nie zmienia faktu, że lektura szła mi dość mozolnie mniej więcej do połowy tomu.

Rzucam na ciebie Klątwę! „Kołysanka dla Czarownicy” – recenzja książki

Bohaterowie również nie wywołali we mnie większych emocji. Doceniam ich kreacje: unikatowe w skali powieści (a przez to dodające do niej kolejne punkty widzenia), prawdopodobne, spójne, obejmujące zarówno wady i zalety, ale dzieje żadnego z nich nie zdobyły mojego zainteresowania. Nie czuję się też usatysfakcjonowana zakończeniem ich historii… Czy raczej jego brakiem. Chodzi mi tu o różnicę pomiędzy wątkiem urwanym a wątkiem otwartym. Pierwszy pozostawia we mnie poczucie pustki, skonfundowania, braku „kropki nad i”, podczas gdy drugi intryguje, zachęca do zastanowienia, co będzie dalej (i czy powstanie kontynuacja). I w Empatajzerze historie większości bohaterów kończą się właśnie w ten pierwszy sposób. Na ich tle wyróżnia się policjantka Sara, której wątek doczekał się dość szokującego finiszu, nadającego całej powieści nowego wymiaru.

Czy więc warto sięgnąć po Empatajzera? Myślę, że owszem – mimo wszystko. Bardzo doceniam pomysł na kreację świata, ale żałuję, że nie został on nieco dokładniej opisany czy osadzony w szerszej rzeczywistości (zastanawia mnie na przykład, czy Pattium to jedyne miasto na Ziemi). Bohaterowie, choć nie wzbudzili mojego zainteresowania, wykreowani są przyzwoicie i wielowymiarowo. Choć zabrzmi to paradoksalnie, w tej historii najważniejszym protagonistą jest… tło wydarzeń.

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

Jak J.R.R. Tolkien wymyślił Śródziemie, by wykorzystać stworzony przez siebie język, tak Aleksandra Borowiec napisała Empatajzera, by zutylizować pomysł na dystopijną, ale wcale nie nieprawdopodobną, przyszłość. (Ale to informacja niepotwierdzona).
Klaudia Ciurka
Klaudia Ciurkahttps://moje-czytadla.blogspot.com/
Książkoholiczka stawiająca pierwsze kroki w świecie gier wideo i planszówek. Seriale ogląda rzadko, ale od anime nie stroni. Kociara i herbatoholiczka z wyboru, okularnica z konieczności.

Inne artykuły tego redaktora

2 komentarzy

Popularne w tym tygodniu

Jak J.R.R. Tolkien wymyślił Śródziemie, by wykorzystać stworzony przez siebie język, tak Aleksandra Borowiec napisała Empatajzera, by zutylizować pomysł na dystopijną, ale wcale nie nieprawdopodobną, przyszłość. (Ale to informacja niepotwierdzona).W tym wariancie przyszłości na pewno nie chciałbyś żyć. „Empatajzer” – recenzja książki