W pogoni za Nazistami po raz kolejny. „Hunters” – recenzja serialu, sezon 2

-

Pandemia zmusiła nas do czekania na kilka tytułów nieco dłużej niż byśmy tego chcieli. A ponieważ Prime Video od Amazona nie promuje swoich seriali zbyt mocno (nie wszystkich), to o Hunters można było bardzo łatwo zapomnieć. Długa przerwa między sezonami nie pomogła, ale fani pierwszego w końcu doczekali się kontynuacji. Po takim cliffhangerze, ta historia aż prosiła się o ciąg dalszy.

Zanim zabrałam się za drugi sezon serialu, uznałam, że warto obejrzeć jeszcze raz ten pierwszy. Hunters miało trzyletnią przerwę i wiele z fabuły zapomniałam — rewatch okazał się świetnym pomysłem, bo też mogłam podejść do nowych odcinków z zupełnie innymi oczekiwaniami.

Moją ciekawość pobudza również udział Ala Pacino w drugim sezonie. Z postacią Meyera rozstaliśmy się w dość nieciekawych okolicznościach. 

Dwa lata później

Pierwszy odcinek przenosi nas do Paryża 1979 roku, gdzie Jonah (Logan Lerman), pod zmienionym imieniem i nazwiskiem, wiedzie niby sielankowe życie z uroczą i niezwykle inteligentną narzeczoną, Clarą (Emily Rudd). Nocami zaś czai się na Biffa Simpsona (Dylan Baker), który umknął „sprawiedliwości”.

hunters
Kadr z serialu Hunters / Amazon Prime Video

Drogi Łowców nieco się rozeszły, nie ma wielkich akcji, każdy działa po trochu na włąsną rękę. Do momentu, aż agentka FBI Millie Morris (Jerrika Hinton) postanawia poszukać pomocy u młodego Heidelbauma. Ksiądz, którego postawiła przed sądem, spektakularnie uniknął kary i ktoś powinien pomóc amerykańskiemu systemowi. Nie wszystko idzie po jej myśli, ale koniec końców kobiecie udaje się zlepić to, co zostało z grupy polującej na Nazistów, bo pojawiły się przesłanki o nowym celu. Adolf Hitler (Udo Kier) żyje i ma się dobrze.

Jednocześnie fabuła cofa się do roku 1975, by pokazać, jak Meyerowi udało się zwerbować do swojej drużyny Joego (Louis Ozawa Changchien), Harriet (Kate Mulvany), Roxy (Tiffany Boone) oraz Lonniego (Josh Radnor). A także jak wpadł na pomysł polowania na Nazistów, co kierowało każdym jego krokiem, jak dobierał swoje ofiary, aż do dnia, w którym zginęła Ruth (Jeannie Berlin), babcia Jonah.

hunters
Kadr z serialu Hunters / Amazon Prime Video
Preludium czy kontynuacja?

Hunters w drugim sezonie próbuje być obiema rzeczami, co nie wychodzi mu na dobre. Dodaje nowe postacie, bardzo poboczne historie, które w zasadzie nie wnoszą zbyt wiele do fabuły. Za to skrzętnie pomija to, co stało się przez dwa lata, chociaż sami bohaterowie lubią napomknąć z wyrzutem o Hiszpanii. I widz nigdy nie dowiaduje się, o co w tym wszystkim chodzi.

Mając świeżo w pamięci świetny sezon pierwszy, nie mogę zachwycić się drugim. Stracił on kilka elementów, które wyróżniały go na tle innych tytułów. Zniknęła gdzieś nieco kiczowata pulpowość realizacji, wkradł się jakiś dziwny melodramatyzm i zupełnie zapomniano o „supermocy” Jonah — chłopak świetnie znajdował wzorce i łamał kody. Część prywatnych zemst została już dokonana i postacie nagle straciły swoją charyzmę, która budowała ich interakcje. A na dokładkę wątek Meyera, posiadający ogromny potencjał, był nudnawy i rozwlekły — jego zakończenie przewidywalne i nie zrobiło takiego efektu, na jaki twórcy zapewne mieli nadzieję.

Jakość czy nazwisko?

Rozumiem, dlaczego zdecydowano się na rozpisanie dwóch linii czasowych, Al Pacino był świetny w pierwszym sezonie Hunters. W drugim też mu niczego nie brakuje, a jednak to już nie to samo.

hunters
Kadr z serialu Hunters / Amazon Prime Video

Czuć małą zmianę scenarzystów, bo odcinki są bardzo nierówne, a zupełnie inny skład reżyserski zupełnie nie pomógł. Cała historia nie wciąga, jest podzielona, czasami bardzo nielogiczna — Travis (Greg Austin) i Joe w jednym zespole to bardzo dziwna konfiguracja. Po żadnym z odcinków nie chciałam włączyć kolejnego, a sezon ma ich zaledwie osiem. Zakończenie nie jest satysfakcjonujące.

Pozostaje pewien żal, bo z genialnego serialu, który jednocześnie był poważny, jak i przerysowany, Hunters zmieniło się w kolejną produkcję skazaną na zapomnienie.. Twórcy próbowali dać widzowi walkę o wielkie stawki, a wyszło „jak zwykle”.

Trudno jest wypromować serial jednym nazwiskiem — no, może dwoma, bo w końcu Lerman też ma w swoim dorobku kilka ciekawych ról. Tym bardziej, jeśli nie poprze się tytułu dobrą historią, zrealizowaną w duchu wcześniejszych sezonów. Hunters zaliczyli spadek i już nie będą musieli się dźwigać, bo ta opowieść dobiegła końca. 

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

Pierwszy sezon „Hunters” to jeden z moich ulubieńców 2020 roku. Niestety, drugi sezon mu nie dorównał i trafił raczej do puli średniaków. Zabrakło w nim „tego czegoś”, co kilka lat wcześniej wyróżniło serial na tle wielu produkcji. Można obejrzeć, ale bez oczekiwań na taką samą dobrą zabawę czy wciągającą historię.
Iwona Borkowska
Iwona Borkowskahttps://iwonamagdalena.pl/
Kobieta na emigracji. Mówi o sobie, że jest Gryzipiórką, bo nieustannie próbuje pisać. Czyta od kiedy skończyła 5 lat, najczęściej fantastykę. Ulubiona zabawa z dzieciństwa to szkoła i pisanie literek (chyba coś jej z tego zostało). Miała być dziennikarzem lub pracować w wydawnictwie — nie wyszło. Czasami stawia tarorta i chociaż bywa, że się sprawdza, to stwierdza, że jest z niej World Worst Witch. Nie może mieć czarnego kota, bo ma alergię (na wszystkie koty). Po godzinach udaje, że zna się na k-dramach.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Pierwszy sezon „Hunters” to jeden z moich ulubieńców 2020 roku. Niestety, drugi sezon mu nie dorównał i trafił raczej do puli średniaków. Zabrakło w nim „tego czegoś”, co kilka lat wcześniej wyróżniło serial na tle wielu produkcji. Można obejrzeć, ale bez oczekiwań na taką samą dobrą zabawę czy wciągającą historię.W pogoni za Nazistami po raz kolejny. „Hunters” – recenzja serialu, sezon 2