Ludzie przeminą, świat będzie trwał? „The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota” – recenzja mangi, tomy 2–3

-

Za przekazanie egzemplarzy recenzenckich mang The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu Waneko.

Razem z premierą serialowego The Last of Us, narracje postapokaliptyczne wróciły na afisze, przyciągając uwagę nie tylko fanek i fanów gatunku, jak również pokazując dramaturgiczny potencjał takich historii. Dlatego warto w tym momencie wrócić do The Walking Cat, mangi Tomo Kitaoki, podchodzącej do tematu opowiadania o końcu świata oraz epidemii zombie ciut inaczej. A dokładniej – z zupełnie nieoczkiwanej perspektywy. Kociej.

Trudy znalezienia swojego człowieka

Niestety Yuki nie dopłynął do upragnionej wyspy, zamkniętego, wolnego od zombizmu sanktuarium, ze swoim dotychczasowym człowiekiem, Jinem Yashiro. Chociaż bardzo się starali i walczyli z przeciwnościami, nie dane im było dotrzeć do bezpiecznego brzegu razem. Gdy nieumarli złapali Yukiego, Jin stanął w obronie swojego czworonogiego towarzysza i… został ugryziony. Ostatnim wysiłkiem udało mu się jednak wyprawić kocura w drogę ku bezpieczeństwu, mając nadzieję, że przetrwa. I rzeczywiście na brzegu znajduje go Kaoru, jedna z mieszkanek kolonii, która postanawia się znajdą zająć. Dzięki temu możemy nieco podejrzeć, jak funkcjonuje ta wysepka normalności w świecie zdominowanym przez zombie: w jaki sposób jest zarządzana, skąd ci, co przetrwali, biorą zapasy, a także – w jaki sposób radzą sobie z wewnętrznymi konfliktami. Niestety, jak czas pokaże, w postapokaliptycznej rzeczywistości stałość jest pieśnią przeszłości.

Kot jako wymówka

W ostatnich dwóch tomach The Walking Cat, Tomo Kitaoka kontynuuje swoją opowieść nie tyle o domowym kocie, który musi nauczyć się żyć obok ludzi w zupełnie nowy sposób, a o osobach, jakie łączy obecność Yukiego w ich życiu. Po Jinie, kot dłuższy czas spędza z Kaoru, nie tylko będąc świadkiem jej trudnych przeżyć w kolonii – tam spotkała ponownie matkę, która wiele lat temu ją porzuciła, by związać się z facetem, jaki okazał się być przemocowym bubkiem – ale również przy jakiej przeobraził się w rycerza w lśniącym futrze. W pierwszym tomie Yuki był w miarę aktywnym uczestnikiem wydarzeń, w drugim dużo częściej wciela się w obrońcę swojego człowieka. To już zupełnie inny kocur niż ten, którego znamy z pierwszego rozdziału. Co pokaże również tom trzeci, wciąż jest całkowicie zwykłym kotem, przymilającym się do jednych, a obsikujących ciuchy innych.

A to doskonale wyjaśnia, dlaczego Kitaoka na tytułowego bohatera mangi wybrał właśnie takie a nie inne zwierzę – i to białe. Wnosi on do historii o chaotycznym końcu świata, w którym cały dotychczasowy porządek został zniszczony i odwrócony, gdzie ludzie nauczyli się zabijać również siebie nawzajem, odrobinę normalności i, w pewnym sensie, pociechy. Łatwiej czytać o strasznych rzeczach, jeśli towarzyszy im mający niesamowite wręcz szczęście kocur. Jego biała sierść przypomina czasem światło w mrocznych czasach – nie ma się więc czemu dziwić, dlaczego ciągle ktoś go przygarnia, oferując wsparcie i opiekę.

Jednakże, choć Yuki aktywniej uczestniczy w wydarzeniach w drugim i trzecim tomie mangi, w obrębie całej historii o ludziach w apokalipsie, sam niewiele znaczy. Jest wyłącznie spoiwem dla całej narracji. Pod tym względem The Walking Cat bliżej do opowieści drogi, w której sami bohaterowie są raczej przyczynkiem do popychania fabuły do przodu, niż jej clou. Stąd, między innymi, w każdym tomie mangaka przedstawiał inną postać, skupiając się na różnych aspektów nowej rzeczywistości świata. To, w jaki sposób ludzie radzą sobie z nową sytuacją, czy próbują budować nowe społeczeństwo na gruzach starego, czy też trzymają się w mniejszych grupach, skoncentrowanych wyłącznie na własnym przetrwaniu. Jak przejdą epidemię całkowicie zwykłego wirusa, niemającego wiele wspólnego z zombizmem. A także, czy przetrwały osoby, które byłyby w stanie wypracować antidotum. Pod tym względem Apokalipsa oczami zombie stanowi mangę ciekawą, ale nie jakoś wybitnie odkrywczą – większość przedstawionych w niej mechanizmów zachowań, rozwiązań społecznych czy zagrożeń już gdzieś widzieliśmy. Tylko nigdy wcześniej – z perspektywy kota.

Krótkie, zwarte i na temat

The Walking Cat to zaledwie trzytomowa manga z tytułowym, niehumanoidalnym bohaterem, przebiegającym przez nowy, wspaniale niebezpieczny świat pełen zombie. Kitaoka snuje swoją opowieść sprawnie, nie rozdrabnia się, nie wpada w niepotrzebne dygresje. Jeśli szukacie czegoś, co miałoby w sobie i koniec świata, i niebezpiecznego wirusa, i coś przyjemnie puchatego, to warto zajrzeć do Apokalipsy oczami kota.

Pozostałe recenzje tej serii:

The Walking Cat tom 1

 

Tytuł: The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota

Autor: Tomo Kitaoka

Gatunek: okruchy życia, horror, sci-fi, seinen

WydawnictwoWaneko

 

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

„The Walking Cat” serwuje czytelnikom kolejne dwa epizody z ludzkiej walki o przetrwanie w świecie opanowywanym przez zombie. Jest strasznie, trochę podgnile, a tytułowy kocur dostarcza chwil wytchnienia, zawłaszcza, gdyż zachowuje się jak, no właśnie, typowy kot.
Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„The Walking Cat” serwuje czytelnikom kolejne dwa epizody z ludzkiej walki o przetrwanie w świecie opanowywanym przez zombie. Jest strasznie, trochę podgnile, a tytułowy kocur dostarcza chwil wytchnienia, zawłaszcza, gdyż zachowuje się jak, no właśnie, typowy kot.Ludzie przeminą, świat będzie trwał? „The Walking Cat. Apokalipsa zombie oczami kota” – recenzja mangi, tomy 2–3