Sky is the limit? „Drapacz chmur” – recenzja filmu

-

Pewnie wszyscy wielbiciele kina mają listę aktorów, dla których pójdą na każdą produkcję, w jakiej ci się pojawią, i to niezależnie od tego, czy zapowiada się ona jako arcydzieło czy nigdy na to określenie nie zasłuży. Przynajmniej ja mam taki spis znanych nazwisk, a Dwayne Johnson plasuje się gdzieś w pierwszej dziesiątce. Sami widzicie, że nie mogłam przejść obojętnie koło kolejnego filmu, w którym pojawia się sympatyczny osiłek.
 There is no limit!

Ludzie od zawsze chcieli dosięgnąć nieba, zaś swoje pragnienie realizowali, stawiając coraz to wyższe budynki, mające ich przybliżyć do chmur. Empire State Building? Burj Khalifa? Znalazły się już na liście przeżytków, tym razem powstał wieżowiec wyższy, o wiele piękniejszy i znacznie bardziej bezpieczny – wybudowana przez chińskiego biznesmena Perła. Kilkadziesiąt pierwszych pięter tego zjawiskowego drapacza chmur już udostępniono do użytku (na kondygnacjach znajdują się centra handlowe, ogrody i wiele innych atrakcji), jednak aby mogli zamieszkać w nim ludzie, potrzebne jest domknięcie kilku formalności, na przykład ubezpieczenie budynku. To niełatwe – pomijając koszty, niezbędny okazuje się przegląd wszystkich możliwych systemów bezpieczeństwa. W tym właśnie miejscu wchodzi, cały w garniturze i z protezą nogi, Will Sawyer, w którego wciela się The Rock.

Sky is the limit? „Drapacz chmur” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Drapacz chmur”

Tak się bowiem składa, że nasz umięśniony bohater służył kiedyś w FBI, odszedł jednak w wyniku niepowodzenia jednej z misji. Z powodu popełnionego przez niego błędu ucierpiał nie tylko jego oddział, również on sam nie wyszedł z akcji cało – stracił nogę. Poznał jednak uroczą panią chirurg, ułożył sobie z nią życie i założył rodzinę, dla której zrobiłby absolutnie wszystko. Praca konsultanta do spraw systemów bezpieczeństwa w Perle to dla niego i jego małej firmy nie lada wyróżnienie, do samej pracy przygotowywał się zaś kilka miesięcy, zna więc każdą tajemnicę drapacza chmur nawet lepiej niż sam konstruktor. Okazuje się to niezwykle przydatne w chwili, gdy grupa terrorystów podpala wieżowiec, by zdobyć pewne dane, znajdujące się w posiadaniu właściciela Perły. Traf chciał, że w zaatakowanym budynku – odcięta przez pożar – znajduje się rodzina Sawyera, którą ten postanawia uratować.

Dla rodziny zrobię wszystko!

Niebezpieczeństwo grożące bliskim naszego bohatera zmusza go do karkołomnych i przeczących wszelkim prawom fizyki akrobacji. Okazuje się, że napędzany adrenaliną jest w stanie szybko wspiąć się po konstrukcji dźwigu ponad poziom pożaru (który szaleje niemal na setnym piętrze), przeskoczyć kilkanaście metrów i dokonać wielu innych niesamowitych wyczynów. Oczywiście na tak oszałamiającej wysokości wiatr ledwie szarpie koszulą Sawyera, ogień wyłącznie go osmala, taśma klejąca i proteza nogi ratują mu życie (i to kilkukrotnie!), wystarczy też raptem kilka kliknięć w panel systemu ochrony, by odkryć wszystkie tajemnice budynku. Te głupotki sprawiają, że najlepiej będzie zostawić logikę w domu, by nie zawadzała w trakcie oglądania filmu, zdrowy rozsądek też dobrze porzucić na te niemal dwie godziny Warto za to zakupić duży kubek popcornu i oglądać widowiskowe wyczyny Sawyera.

Sky is the limit? „Drapacz chmur” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Drapacz chmur”

Nie będę ukrywać, że w Drapaczu chmur – poza desperackimi działaniami głównego bohatera – nie ma zbyt wiele do podziwiania. Fabuła jest prosta jak budowa cepa i nie wniesie nic nowego do waszego życia, stanowiąc połączenie Szklanej pułapki i Płonącego wieżowca, właściwie nie dorastając do poziomu żadnej z tej produkcji. Aktorzy nie mają co grać, tak się bowiem składa, że ich postacie są płytkie jak kałuże na Saharze, więc możemy się cieszyć, jeśli któraś z nich dostanie wyraźną i sensowną motywację do działania. Okazuje się więc, że Sawyer, ze swoim pędem do ratowania rodziny, jest najlepiej zarysowanym bohaterem. O jego żonie nie wiemy praktycznie nic, dzieci plączą się pod nogami i nawet główna intryga nie wciąga – Zhao Long Ji (Chin Han), będący właścicielem ogromnego budynku, pojawia się na ekranie, jednak jego obecność sprowadza się wyłącznie do stania, zaś główny zły ma tak śmieszną i banalną motywację, że trudno pozbyć się przeświadczenia, że jest złolem, bo ktoś nim musi być.

Drapacz chmur to typowy wakacyjny blockbuster, bez wątpienia wpływający na sprzedaż popcornu w kinie. Jeśli zatem oczekujecie gęsto latających kul, widowiskowych wybuchów, ogromnego pożaru, wielu ton pękającego od gorąca szkła oraz gnącego się żelastwa, to jest to produkcja stworzona z myślą o was… i o fanach The Rocka, nie da się bowiem ukryć, że Drapacz to film jednego aktora.

https://youtu.be/8DEQ0GGFvWw

Sky is the limit? „Drapacz chmur” – recenzja filmu

 

 

Tytuł oryginalny: Skyscraper

Reżyseria: Rawson Marshall Thurber

Rok powstania: 2018

Czas trwania: 1 godzina 42 minuty

Martyna Halbiniak
Martyna Halbiniak
Lubi twierdzić, że nie wpisuje się w schematy, łamie konwencje i jest jedyna w swoim rodzaju, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę otacza się ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Wyznaje zasadę, że czekolada nie pyta, ona rozumie, a sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kocha książki (chociaż zagina im rogi), kinomaniaczka i serialoholiczka, wciąż znajdująca czas na kolejne inicjatywy.

Inne artykuły tego redaktora

2 komentarzy

Popularne w tym tygodniu