Opowiadań nigdy dość? „Czarna góra” – recenzja książki

-

Trzeba przyznać, że Andrzej Pilipiuk jest autorem niezwykle płodnym, o czym doskonale świadczy fakt, że właśnie ukazał się dwunasty tom jego opowiadań. Czarna góra, bo o nim mowa, wydana została – jakżeby inaczej – przez Fabrykę Słów i składa się z pięciu tekstów pisarza, pozwalających nam po raz kolejny uczestniczyć w przygodach znanych i lubianych bohaterów. Jak wypada to spotkanie?

Muszę przyznać, że trudno nazwać mnie fanką perypetii Jakuba Wędrowycza, przebiłam się bowiem raptem przez dwa tomy jego przygód i śmiało mogę stwierdzić, iż nie do końca przypadły mi one do gustu. Znacznie bardziej cenię sobie Andrzeja Pilipiuka za cykl o kuzynkach Kruszewskich czy za powieści z serii Oko Jelenia (chociaż też dostrzegam pewne ich mankamenty). Niewątpliwie jednak wybitnie przypadły mi do gustu opowiadania autora mającego – w moim mniemaniu – dryg do krótszych form. Jakie więc wrażenia wywarła na mnie lektura Czarnej góry?

Do pięciu odlicz!

W Czarnej górze, dwunastym tomie opowiadań autora, znajdziemy pięć tekstów, które po raz kolejny pozwolą nam spotkać się ze znanymi bohaterami. Wstęp aż prosi się o to, bym zaserwowała – zazwyczaj pustą – frazę, iż „każdy znajdzie tu coś dla siebie”, nie da się jednak zaprzeczyć, że rozstrzał tematyki oraz klimatu opowiadań jest na tyle szeroki, że faktycznie zapewnienie to przestaje stanowić jedynie wyświechtaną formułkę. Znajdzie się tu coś dla fanów Skórzewskiego, wielbicieli Roberta Storma, a i miłośnicy alternatywnych historii Polski będą zadowoleni.

Tytułowe opowiadanie skupia się na młodym doktorze Skórzewskim, jeszcze z czasów, gdy bycie lekarzem leżało dopiero w sferze marzeń naszego bohatera. Tym razem w ręce ambitnego chłopaka trafia mapa, mogąca doprowadzić go do skarbu i ułatwić mu realizację planów na przyszłość. Sęk w tym, że bogactwo znajduje się w miejscu, którego zagadkę Skórzewski musiał rozwiązać. Czy mu się to uda? O tym musicie przeczytać sami. Nie będę jednak owijać w bawełnę i przyznam, że Czarna góra jest – przynajmniej w moim odczuciu – zdecydowanie najlepszym opowiadaniem w zbiorze.

Z kolei Decha oraz Dwie czaszki pozwalają nam po raz kolejny poznać przygody Roberta Storma. W pierwszym z utworów prześledzimy historię pewnej niezwykłej deski, którą nasz bohater ukradł Włochom (oczywiście w imię wyższego celu!). W drugim zaś podążymy tropem dwóch czaszek, przemierzając strychy starych kamienic i stając oko w oko z bezwzględną… strażą miejską. Oba teksty trzymają poziom, w niektórych zaś momentach wywołują uśmiech na twarzy (polecam fragment o pizzy z ananasem!), nie zaskakują jednak niczym nadzwyczajnym.

GROM z kolei opowiada o alternatywnej historii Polski, w której własną niepodległość okupiliśmy wybuchem bomby atomowej w centrum Warszawy, a przykuty do wózka inwalidzkiego marszałek Piłsudski musi zmierzyć się z wizją utraty suwerenności, jeśli jego najgorsze przewidywania się spełnią. Czy dojdzie do katastrofy dyplomatycznej? Co z tym wszystkim będzie miał wspólnego młody Henryk? O tym przekonacie się, gdy przeczytacie to całkiem interesujące opowiadanie. Jest to bowiem historia ciekawa, cierpi jednak na pewną przypadłość, którą nazywam przewidywalnością.

W końcu przechodzimy do, zamykającego cały tom, Jesiennego sztormu, skupiającego się głównie na osobie Malwiny Skórzewskiej, znanej czytelnikom z innych tekstów autora. I tym razem jest ciekawie oraz wciągająco, a sam tekst czytało się niezwykle przyjemnie. Tym bardziej, że w tle wybrzmiewają echa II Wojny Światowej, a naziści nie próżnują, szukając niezwykle ważnego artefaktu. Czy go znajdą? O tym przekonacie się, jeśli sięgnięcie po najnowszy tom opowiadań Andrzeja Pilipiuka.

Opowiadanie opowiadaniu nierówne?

Czarna góra, jak nietrudno się domyślić, cierpi na tę samą przypadłość, która jest udziałem wielu innych zbiorów opowiadań wydanych wcześniej i zapewne będzie zmorą tych, co dopiero ujrzą światło dzienne – nierówny poziom. Tekst tytułowy, naprawdę świetny, wywindował moje oczekiwania względem kolejnych historii tak wysoko, że podejrzewam, iż po prostu trudno  im sprostać. Nie wykluczam też, że na moją ocenę wpłynął fakt, iż jego główną postacią okazał się Skórzewski, lubiany przeze mnie ponad wszelką miarę oraz przyzwoitość. Nie mam jednak żadnej wątpliwości, że Czarna góra sprawi wiele przyjemności fanom prozy Andrzeja Pilipiuka i – powtórzę się z premedytacją – każdy znajdzie w tym zbiorze coś dla siebie.

Opowiadań nigdy dość? „Czarna góra” – recenzja książki

 

Tytuł: Czarna góra

Autor: Andrzej Pilipiuk

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Ilość stron: 396

ISBN: 978-83-7964-635-7

podsumowanie

Ocena
6.5

Komentarz

Świetne opowiadanie tytułowe zawiesza poprzeczkę wysoko i nie wszystkie teksty są w stanie mu dorównać. Jeśli jesteście fanami autora i lubicie krótsze historie, to zapewne i tak zagłębicie się w te opowieści z przyjemnością.
Martyna Halbiniak
Martyna Halbiniak
Lubi twierdzić, że nie wpisuje się w schematy, łamie konwencje i jest jedyna w swoim rodzaju, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę otacza się ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Wyznaje zasadę, że czekolada nie pyta, ona rozumie, a sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kocha książki (chociaż zagina im rogi), kinomaniaczka i serialoholiczka, wciąż znajdująca czas na kolejne inicjatywy.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Świetne opowiadanie tytułowe zawiesza poprzeczkę wysoko i nie wszystkie teksty są w stanie mu dorównać. Jeśli jesteście fanami autora i lubicie krótsze historie, to zapewne i tak zagłębicie się w te opowieści z przyjemnością. Opowiadań nigdy dość? „Czarna góra” – recenzja książki