Nie takie znowu legendarne zakończenie. „Siostra nocy” — recenzja książki

-

Przyszedł czas na wielki finał przygód trzech czarownic. Pierwszy tom serii powolnym krokiem wprowadził nas w magiczny świat, w którym czarodzieje Loży walczyli z Kongregacją. W kolejnym knowania demonicznego króla doprowadziły do uwięzienia sióstr. Co przyniosło zakończenie trylogii? Happy end czy może smutne rozwiązanie?
Recenzja zawiera spoilery do poprzednich tomów.
Nieukojona żałoba

Zakończenie drugiego tomu serii, czyli Siostry księżyca, prawdopodobnie złamało serca wszystkim fanom. Śmierć Wielkiego Mistrza Loży i jednocześnie miłości życia głównej bohaterki była niespodziewana i brutalna. Zdruzgotanej Vienne nie pomogło namiętne wyznanie księcia demonów Aarvanda — te wydarzenia zupełnie rozbiły dziewczynę i w takim wydaniu widzimy ją również na kartach ostatniej części. Emocjonalny rollercoaster, wiele wątpliwości i nieukojony żal towarzyszą jej każdego dnia, którego stara się podnieść po licznych ciosach. Nadal może liczyć na swoje siostry, choć te stopniowo zaczynają być coraz bardziej zaangażowane we własne romantyczne relacje. Na horyzoncie pojawia się jednak coś znacznie ważniejszego niż życie uczuciowe — wielka wojna pomiędzy królem demonów Regulusem a całą magiczną i ludzką krainą. Czas więc zakasać rękawy i użyć pokładów mocy, by uchronić świat przed żądnym krwi monarchą — w tym ogromny udział mają Vienne i Aarvand. Ramię w ramię wyruszają więc w podróż w czasie, cofając się aż do czasów króla Artura, bo to właśnie tam ukryte są odpowiedzi i rozwiązanie dla ich beznadziejnego położenia.

Nawiedzenia. „Lore. Straszne miejsca” – recenzja książki

Upór, buta i nuda

Trzecia część serii w założeniu ma skupiać się na powiązaniu Loży, Kongregacji i demonicznego królestwa z legendami arturiańskimi — mowa tu o potomku Merlina, czy odniesieniach do historii Ginewry i Lancelota. Zadaniem pewnych analogii i połączeń jest rozwiązanie problemów czarodziejskiego i ludzkiego świata w teraźniejszości. W trakcie lektury dwóch poprzednich tomów domyślałam się, że to właśnie na tym wątku autorka oprze zakończenie całej trylogii, nie spodziewałam się jednak, że aż tak dogłębnie i szeroko zostanie on podjęty. Moja osobista awersja do tego motywu w tekstach kultury sprawiła, iż ciężko mi było zaangażować się w opisywane wydarzenia, szybko pojawiło się znudzenie. Nie pomagała również sama postać Vienne, która w tym tomie wyjątkowo działała mi na nerwy — wydawała się niezdecydowana i stale rozdrażniona, a w efekcie wręcz irytująca. Rozumiałam stan żałoby po stracie najbliższego przyjaciela i ukochanego w jednym, natomiast w pewnym momencie odnosiłam wrażenie, że to niewystarczający powód dla dziwnego zachowania bohaterki. Romans pomiędzy nią a Aarvandem stracił na znaczeniu w kontekście rozgrywających się wydarzeń dążących do zakończenia wielkiego konfliktu, a siostrzana solidarność i zaangażowanie zdecydowanie osłabły. Wątki Aimee i Maelle stały się zaledwie lichym tłem, a to one w poprzednich częściach zapowiadały się najbardziej interesująco. Miałam wrażenie, że pomysł na prowadzenie głównej bohaterki na jakimś etapie się skończył i nadal uważam, że o wiele ciekawszym rozwiązaniem byłoby poświęcenie każdego z tomów jednej z sióstr — na to zresztą wskazywały tytuły poszczególnych powieści. Od pewnego momentu bardziej intrygowały mnie historie postaci pobocznych i praktycznie zupełnie straciłam zainteresowanie Vienne. 

Chwila wzruszenia i grande finale

Marah Woolf przy serii o czarodziejskich siostrach przyzwyczaiła swoich czytelników do naprawdę udanych zakończeń. Pierwszy tom został sfinalizowany potężnym cliffhangerem, drugi natomiast poruszającym ciosem skierowanym w stronę Vienne. W obu przypadkach z zaciekawieniem i zniecierpliwieniem czekałam na rozwój wydarzeń, zadawałam sobie pytanie: Co dalej?! — i nie mogłam doczekać się poznania odpowiedzi. W ostatniej części liczyłam na naprawdę emocjonujący koniec będący idealnym zwieńczeniem tej trylogii. Szybko okazało się, że autorka — prawdopodobnie chcąc zadowolić swoich odbiorców — zdecydowała się wyłącznie na moment zatrząść tym magicznym światem, by potem obrać niezwykle przewidywalną i nudną drogę do rozwiązania całej historii. Po dobrym wrażeniu, jakie wywarła na mnie Siostra księżyca, spodziewałam się czegoś mocniejszego, co pozostawi mnie w książkowym głodzie i smutku po zakończeniu udanej serii, jednak tego nie dostałam. Z dużym niezadowoleniem odłożyłam więc Siostrę nocy, nie wykluczam natomiast, że wrócę do tych przygód. 

Moim zdaniem ich najmocniejszym elementem były solidnie zbudowany świat przedstawiony, intrygujący pomysł na połączenie kilku fantastycznych motywów i magia, która wręcz wylewała się z kart tych powieści. Potwory, smoki, polityczne knowania, żyjące duchem przodków domy, objawiająca się w różny sposób czarodziejska moc… Ten fascynujący klimat został utrzymany do końca i to właśnie będzie moim najmilszym wspomnieniem z lektury każdego tomu. 

Na uznanie zdecydowanie zasługuje również oprawa graficzna polskich wydań — książki prezentują się bardzo dobrze, pomimo sporej objętości są też porządnie oprawione. Znajdziemy w nich grafiki przedstawiające poszczególne postaci, co stanowi przyjemny element i ułatwia wyobrażenie sobie bohaterów. To naprawdę solidna, choć w moim odczuciu nierówna pod kątem fabularnym seria, z pewnością może jednak zauroczyć fanów młodzieżowego fantasy.

Okładka książki Siostra nocy Marah Woolf
Siostra nocy

Tytuł: Siostra nocy

Autor: Marah Woolf

Wydawnictwo: Jaguar

Ilość stron: 528

ISBN: 9788382660746

Więcej informacji TUTAJ

GrafikaJaguar

podsumowanie

Ocena
5

Komentarz

Zakończenie trylogii o czarodziejskich siostrach nie sprostało moim oczekiwaniom. Duży nacisk na legendy arturiańskie, upór głównej bohaterki i zepchnięcie ciekawych wątków na dalszy plan zdecydowanie nie skradły mojego serca. Marah Woolf stworzyła jednak naprawdę solidną serię pełną magii i zwrotów akcji, a to wszystko w miłym dla oka wydaniu.
Aleksandra Plichta
Aleksandra Plichta
Zagorzała fanka podcastów true crime, zapalona czytelniczka książek o millennialsach i wierna miłośniczka powrotów do seriali sprzed lat. Tonie pod naporem stosu powieści do przeczytania i długiej listy rzeczy do obejrzenia, a to wszystko w rytm soundtracku złożonego z utworów, które królowały w latach 80.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Zakończenie trylogii o czarodziejskich siostrach nie sprostało moim oczekiwaniom. Duży nacisk na legendy arturiańskie, upór głównej bohaterki i zepchnięcie ciekawych wątków na dalszy plan zdecydowanie nie skradły mojego serca. Marah Woolf stworzyła jednak naprawdę solidną serię pełną magii i zwrotów akcji, a to wszystko w miłym dla oka wydaniu.Nie takie znowu legendarne zakończenie. „Siostra nocy” — recenzja książki