Rozgośccie się w Villefranche. „Czarny punkt” — recenzja 1. sezonu serialu

-

Czarny punkt to taki odcinek na drodze, na którym dochodzi do szczególnie wielu incydentów i wypadków. W wybranych krajach te specjalne miejsca oznaczane są ostrzegawczymi znakami lub niekonwencjonalnymi tablicami informacyjnymi. Czarnymi tym mianem nazywane są także inne niebezpieczne miejsca, gdzie zbyt często mają zdarzają się śmiertelne wypadki. 
Europejskie Twin Peaks

Łatwo można zauważyć tendencję, że w serialach coraz częściej pokazywane są niewielkie metropolie, w których bohaterowie czują się zagubieni, a małe, często odizolowane od świata miasteczka. Duszna i klaustrofobiczna atmosfera niewielkich miejscowości oraz ludzie, którzy wiedzą więcej, niż można by pomyśleć, to elementy, które od pamiętnego Twin Peaks sprawdzają się znakomicie.

Rozgośccie się w Villefranche. „Czarny punkt” — recenzja 1. sezonu serialu
Kadr z serialu „Czarny punkt”

Serial rozpoczyna się podobnie, jak wiele innych kryminalnych tworów. Jest morderstwo, są tajemnice i ludzie, którzy nie chcą, aby prawda wyszła na jaw. Brzmi jak początek jednej z wielu takich samych historii, ale nie dajcie się zwieść, bowiem Zone blanche wychodzi daleko poza ramy zwykłego kryminału. Czarny punkt rozgrywa się w niewielkim, górskim miasteczku otoczonym tysiącami hektarów lasu – Villefranche. Mieszkając tam trzeba liczyć się z tym, że telefony nierzadko gubią zasięgi i odmawiają współpracy. Wszyscy mieszkańcy się znają i zaglądają sobie do domów przez okna, ukrywając pewne tajemnice. Gdy w lesie zostają odnalezione zwłoki do Villefranche przybywa prokurator Franck Siriani, aby przyjrzeć się pracy lokalnej żandarmerii dowodzonej przez Lauren Weiss. Musi on nie tylko poradzić sobie z zagadką morderstwa, ale również poznać miejscową społeczność, co nie będzie takie łatwe. Dodatkowo okazuje się, że kilka tygodni wcześniej w mieście zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach młoda dziewczyna. Wydarzenia związane z morderstwami przeplatają się z problemami związanymi z zamkniętym właśnie tartakiem i ekologią. Jakby tego było mało, część mieszkańców winą za całe zło obarcza tajemniczy las. Bowiem wciąż żywe są tam dawne, pogańskie zwyczaje i bogobojny szacunek do otaczającej miasteczko przyrody.

Rozgośccie się w Villefranche. „Czarny punkt” — recenzja 1. sezonu serialu
Kadr z serialu „Czarny punkt”
Budząca grozę atmosfera robi robotę!

Sam serial ma w sobie mrok związany nie tylko z pierwiastkiem ludzkim, ale też z czymś, co jest nieuchwytne, a o czym wszyscy zaczynamy myśleć, gdy policji kończą się racjonalne wyjaśnienia. Każdy odcinek ma swoją główną historię, jednakże w tle wszystkich wydarzeń ukryte są pradawne, celtyckie wierzenia i coś, co ukrywa się od wieków w tajemniczym lesie. Podczas oglądania czuć nastrój ciągłego napięcia oraz grozy, a atmosfera jest gęsta jak mgła. Jak na małą miejscowość przystało, wydarzenia dzieją się powoli, odcinki rozwijają się leniwie, a jednak co chwilę wychodzą na jaw kolejne, mroczne sekrety.

Klimat, klimat i jeszcze raz klimat – tak odpowiedziałbym na pytanie o trzy rzeczy, które w Czarnym punkcie działają najlepiej.  Podczas seansu zaczniecie się zastanawiać, czy oglądacie kryminał, mroczny thriller czy horror, a może jeszcze coś innego. I ta dezorientacja będzie wpływać wyłącznie pozytywnie na odbiór całości. Reżyser, tak dla zabawy, w najmniej oczekiwanych momentach wplata wątki metafizyczne i paranormalne, po czym wraca do wcześniej obranej linii fabularnej, jakby mówiąc „tego nie było”. Coś cały czas wisi w powietrzu a naszą niepewność podsyca świetna, niepojąca ścieżka dźwiękowa.

Rozgośccie się w Villefranche. „Czarny punkt” — recenzja 1. sezonu serialu
Kadr z serialu „Czarny punkt”

Jednak oprócz świetnej atmosfery, mamy jeszcze genialne, wyraziste postacie. Bohaterowie skrojeni na miarę, z dopracowanym portretem psychologicznym i kompletną sylwetką charakterologiczną. Każdy pod maską uśmiechu i sztucznej otwartości ukrywa sekrety. Serial jest bardzo kameralny, ale chyba nie będzie nadużyciem, jeśli napiszę, że jednym z jego głównych bohaterów jest miasteczko i otaczający je las. Czarny punkt momentami przytłacza atmosferą, ale w pozytywnym tego określenia znaczeniu. 

Nie pamiętam, kiedy ostatni raz oglądałam coś z taką fascynacją i zaangażowaniem. Mathieu Missoffe w swoim tworze udowadnia jak w niezwykły i spokojny sposób można oddać nastrój niepokoju, narastającego niebezpieczeństwa, i strachu, gdzieś w dusznym, klaustrofobicznym a zarazem pięknym i tajemniczym miejscu. Wszystkim tym, którzy poszukują serialu, który wciągnie ich na długie godziny lub po prostu tęsknią za klimatami Twin Peaks – polecam z całego serca Czarny punkt. Pozwólcie się wciągnąć w tajemnice Villefranche.

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

„Czarny Punkt” spodoba się wszystkim tym, którzy tęsknią za klimatami „Twin Peaks”. Mała miejscowość, dobrze skonturowani bohaterowie, pradawne, celtyckie wierzenia i coś… co ukrywa się od wieków w tajemniczym lesie. Pozwólcie się wciągnąć w tajemnice Villefranche.
Weronika Penar
Weronika Penarhttps://recenzowniaksiazkowa.blogspot.com/
Z zawodu behawiorystka i badaczka kociego zachowania -  nic co kocie, nie jest jej obce. Z zamiłowania czytelniczka dobrych kryminałów i książek przygodowych, kinomaniaczka i ciągła podróżniczka. Jeśli nie biega na swojej uczelni, nie uczy studentów lub nie czyta pod kocem książek, to na pewno podróżuje, szukając swojego miejsca w świecie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Czarny Punkt” spodoba się wszystkim tym, którzy tęsknią za klimatami „Twin Peaks”. Mała miejscowość, dobrze skonturowani bohaterowie, pradawne, celtyckie wierzenia i coś… co ukrywa się od wieków w tajemniczym lesie. Pozwólcie się wciągnąć w tajemnice Villefranche.Rozgośccie się w Villefranche. „Czarny punkt” — recenzja 1. sezonu serialu