Psychodela na różowo. „Maniac” – recenzja serialu

-

Każdy z nas doświadczył mniej lub bardziej bolesnej sytuacji, która w jakimś stopniu wpłynęła na jego życie. W większości były to jednak banały, jak złamane w gimnazjum serce czy kłótnia z najlepszą przyjaciółką. Ale na tym świecie istnieją osoby przechodzące przez znacznie więcej niż zwyczajnie nieudany dzień, zmagające się z traumami i chorobami, z wydarzeniami, których, mimo że wydaje nam się inaczej, nigdy nie bylibyśmy w stanie pojąć, nie doświadczając  uprzednio czegoś podobnego. To właśnie oni prowadzą ze sobą odwieczną walkę, starając się normalnie funkcjonować w społeczeństwie.

A co, jeżeli ktoś dałby im lek mający zgładzić ich wszystkie lęki? Tabletki, które pomogłyby im wrócić do normalności?

Każdego coś dręczy

Annie to młoda, przesadnie pewna siebie dziewczyna, uzależniona od tajemniczej pigułki w kształcie litery A. Jednak pod maską buty skrywa coś więcej – ból i cierpienie, z którym sobie nie radzi tak dobrze, jakby się jej wydawało.

Owen to z kolei czarna owca w rodzinie bogaczy, schizofrenik mający problemy z przywiązywaniem się do ludzi i osoba zamknięta w sobie, niepewna tego, co jest prawdziwe.

Losy tej dwójki splatają się, kiedy oboje trafiają do NPB – ośrodka prowadzącego badania między innymi nad innowacyjnymi tabletkami, które mają wyleczyć podobne do nich osoby i pomóc im z demonami siedzącymi w ich umysłach, tym samym zastępując psychologów oraz psychiatrów. Bohaterowie biorą udział w ostatniej fazie testów klinicznych – razem z innymi ochotnikami poddają się doświadczeniu, które zmienia ich życie.

Psychodela na różowo. „Maniac” – recenzja serialu
Kadr z serialu
W świecie snów

Maniac to przedziwny, oniryczny serial, który, gwarantuję wam, nie jest tym, czego oczekiwaliście. Nie stanowi to jednak jego wady, a wręcz przeciwnie – produkcja zaskakuje widza już praktycznie na samym początku.

Akcja rozgrywa się w teraźniejszości, jednak wizja świata jest nieco odmienna od tego, co zwykliśmy oglądać na co dzień. Twórcy wprowadzają nas w klimat przypominający lata dziewięćdziesiąte, uzupełnione o pierwiastek science fiction. Obok charakterystycznych neonów i dużych okularów mamy zatem roboty sprzątające ulice i komputery obdarzone empatią, cierpiące. Nie jest to jednak coś absurdalnie nachalnego, a przeszłość harmonijnie łączy się z kawałkiem przyszłości, tworząc nietuzinkowe tło dla nadchodzących wydarzeń.

Serial garściami czerpie z różnych gatunków – nie zabrakło w nim fantasy, fragmentu filmu gangsterskiego, kryminału czy dramatu, a wszystko, jak się okazuje, znajduje swoje uzasadnienie w wizji reżysera, która wręcz powala na kolana. Po obejrzeniu Maniaca nie poczujecie zażenowania, całość bowiem stworzona jest ze smakiem, mimo że z początku wydaje się zupełnie chaotyczna. Jednak ta właśnie wspomniana przeze mnie oniryczna konwencja pozwoliła twórcom na totalne zatopienie się w dokonywanych przez nich psychoanalizach i przedstawienie ich dokładnie tak, jak powinny wyglądać. Ludzkie demony to bowiem nie czarne chmury depresji zapełniające nasze umysły, a coś znacznie bardziej złożonego i skomplikowanego.

Maniac zachwyca także reżyserią i surrealistyczną, psychodeliczną stylistyką.

Psychodela na różowo. „Maniac” – recenzja serialu
Kadr z serialu
Help! I need somebody…

Produkcja wydaje się niezwykle ambitnym podejściem do tematu ludzkiej psychiki i jej skaz. Tytuł ukazuje ciężką i mozolną walkę z własnymi słabościami, cierpieniem i dręczącymi nas koszmarami oraz blokady, jakie musimy pokonać, by móc żyć normalnie. Porusza także skomplikowaną kwestię więzi międzyludzkich. Nie jest jednak tak, że pacjenci zostają rzuceni na głęboką wodę i mają sobie „po prostu” ze wszystkim poradzić sami.

Droga do zdrowia jest kręta i składa się z etapów. Twórcy Maniaca o tym wiedzą i chcą, aby także widzowie byli tego świadomi. Praca zaczyna się od uświadomienia sobie źródła traumy czy problemów na tle psychicznym, następnie przychodzi kolej na pojęcie ich – nie wystarczy bowiem jedynie zdać sobie sprawy z tego, co nas dręczy, ale także dogłębnie to zrozumieć – a na samym końcu skonfrontować tę świadomość z terroryzującymi nas demonami i pogodzić się – ze stratą, z bólem, ze samym sobą. Po prostu zaakceptować.

To właśnie o tym starają się opowiedzieć twórcy najnowszego dzieła Netflixa, ale zgłębianie pokrytej bliznami psychiki człowieka to nie jedyne, co liczy się w Maniacu. Ważny jest także proces i drogi, którymi Annie i Owen dążą do odkrycia zalążków swoich problemów oraz te mające doprowadzić ich do zwycięstwa z samymi sobą. A to, że wszystko rozgrywa się w sennych, absurdalnych, miejscami groteskowych wizjach bohaterów sprawia, że serial i poruszany w nim problem zdaje się być jeszcze bardziej realistyczny. Paradoksalnie te właśnie dziwaczne sceny z filmu fantasy czy gangsterki sprawiają, że Maniac nabiera głębi.

Psychodela na różowo. „Maniac” – recenzja serialu
Kadr z serialu
Fascynujące aktorstwo

Wydaje mi się, że produkcja  nie zrobiłaby na mnie takiego wrażenia, gdyby nie główni aktorzy.

Emma Stone po raz kolejny daje popis swoim niezwykłm umiejętnościom, jest absolutnie zachwycająca i niezwykle przekonująca w każdej roli, którą odgrywa w serialu. Nie sposób oderwać od niej oczu (a zwłaszcza od jej hipnotyzującego spojrzenia), w jednej chwili kreuje butną dziewczynę, by za chwilę przeistoczyć się w okrutnie cierpiącą kobietę, tak prawdziwie oddając jej ból, że chwyta widza za serce. Natomiast w innej scenie odgrywa typowego badassa, tworząc zupełnie odmienną postać, że odbiorca nie widzi w niej już Emmy – widzi nową aktorkę. Stone fascynuje przez cały czas, bowiem widać, że w każdym gatunku sprawdza się świetnie.

Również rola Jonaha Hilla zasługuje na uznanie, gdyż drastycznie różni się od tych dotychczasowych. Owen jest jakby introwertykiem, cichym, spokojnym, momentami sprawiającym wrażenie wycofanego, a niekiedy wręcz flegmatycznego. Jego bohater jest tak niezwykle przekonujący, że ma się ochotę przytulić go do piersi, pogłaskać i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Co prawda na tle Emmy Stone nieco gorzej radzi sobie z wcielaniem się w różnorodne postaci, a jego fryzury raczej bawią, niż dodają im charakteru, jednak wciąż jest to aktorstwo na wysokim poziomie.

Psychodela na różowo. „Maniac” – recenzja serialu
Kadr z serialu
ABC

Problem wybrany przez twórców Maniaca to skomplikowany i ważny temat, który poruszano nie raz, nie dwa, ale jeszcze nie w tak psychodeliczny i różnorodny sposób. Mimo kolorów, fuzji gatunków i pozornego chaosu serial cechuje dojrzałość i powaga. Dokonana przez reżysera psychoanaliza Annie i Owena chwyta za serce i skłania do refleksji, ale także sprawia, że zaczynamy poszukiwać w sobie empatii i uświadamia nam, że niezależnie od wielkości problemu musimy stawić mu czoła, by wyjść z niego obronną ręką i móc żyć normalnie.

 

 

 

Adrianna Dworzyńska
Adrianna Dworzyńska
Geek i fanatyczka popkulturalna. Fascynatka astrofizyki, miłośniczka wszystkiego, co azjatyckie, a także była tumblreciara. Członkini wielkiej trójki fandomów. Ceni magię ponad efektami, dlatego kocha Doctora Who i Merlina nad życie. Dyrektor ds. Memologii 2.0, śmieszek 24/7, ale przede wszystkim stuprocentowy hobbit - lubi święty spokój, jedzenie i spanie.

Inne artykuły tego redaktora

3 komentarzy

Popularne w tym tygodniu