Początek nie wiadomo czego. „Nie!” – recenzja filmu

-

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego filmu DVD Nie! do współpracy recenzenckiej, dziękujemy Galapagos.

Popbookownik objął tę pozycję swoim patronatem.

Jordan Peele nie zwalnia i swoim kolejnym filmem pokazuje, że jednak potrafi jeszcze zaskoczyć. 

Najnowsza produkcja reżysera,  Nie!, jest dowodem na to, że twórca nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, jeśli mowa o zaskakiwaniu widza. I prawdę powiedziawszy, wyszło mu to bardzo specyficzne, lecz na swój sposób potrafi przykuwać uwagę odbiorcy do ekranu. 

Nie! to film pełen pozorów, świadomej zabawy… 

Przyznam się szczerze do jednej rzeczy – kiedy pisałem pierwszą wersję tej recenzji, to zdałem sobie sprawę, że za dużo mi w tej produkcji do siebie nie pasowało, co odbiło się na mojej pierwotnej ocenie. Po ponownym przemyśleniu jednak okazało się, że, nie miałem do końca racji, ponieważ Nie! to film, który niesamowicie zaskakuje. I uwierzcie lub nie, ale to produkcja zyskująca, gdy przestanie się widzieć film, a dostrzeże to, co kryje się pod tym terminem. 

Niby mamy tutaj taką prostą historię 

Zacznijmy od tego, że scenariusz serwuje nam z pozoru prostą historię, do jakiej każdy z nas może się w jakiś sposób odnieść, w mniejszym lub większym stopniu. Obserwujemy losy rodzeństwa, które w spadku po ojcu próbuje uchronić świetnie prosperujący biznes. Jednak nie jest to takie proste, jak mogłoby się wydawać. 

nie
Kadr z filmu Nie!, reż. Jordan Peele

Bohaterowie są świetnym przykładem tego, że czasem przeciwieństwa stanowią doskonały duet. OJ i Emerald, bo tak mają na imię postaci, których poznajemy w prologu, po śmierci ojca starają się utrzymać ich rodzinny biznes (ranczo) na odpowiednim poziomie, lecz jedno z nich nie ma problemu z dogadywaniem się z ludźmi, a natomiast drugie dogaduje się z końmi, ale nie potrafi dogadać się w biznesie. 

Jednak to nie koniec, ponieważ Peele postanowił dodać do tego jeszcze kosmitów, którzy w wyniku niefortunnych wyborów, trafiają na wcześniej wspomniane ranczo. Sytuacja ta okazuje się dla rodzeństwa niecodzienną okazją do zarobienia niemałych pieniędzy. Szkoda, że i to nie będzie takie proste, jak mogłoby się wydawać. 

To trochę smutny, ale i ciekawy obraz

Cóż, Nie! jest filmem, gdzie zostaje zaserwowana nam ciekawa mieszanka horroru i science-fiction, doprawiona odrobiną westernu, a lukrem na wierzchu jest wszechobecne szyderstwo. Dostajemy tak naprawdę dobrą wiwisekcję tego, jak tworzone są dziś filmy, oczywiście razem z blaskami i cieniami tego procesu.

Bez wątpienia to produkcja, która ma na celu zmuszenie nas, widzów, do zastanowienia się czy jesteśmy świadomi stopnia zepsucia i ciemnych stron biznesu kinematograficznego, którego dobre strony widać tylko na papierze. 

nie
Kadr z filmu Nie!, reż. Jordan Peele

Oczywiście, można tak powiedzieć o wielu branżach, jednak tutaj Peele bierze na warsztat historię kina i rozkłada ją z łatwością na czynniki pierwsze pokazując, że zamierzchłe czasy tego medium jest o wiele bardziej smutna niż może nam to się wydawać. W dodatku  wiele z tego, co o niej wiemy, stanowi tylko małą część całości, wierzchołek góry lodowej, bo niewygodne prawdy ukrywają świetne sztuczki filmowe. 

Czy warto to obejrzeć? 

Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie. Nie! to produkcja mająca swoje uroki, ale i mocniejsze elementy, jednak przez to, jak spójne jest ze sobą obok opowieści przedstawioną na ekranie – warta jest całego tego czasu, jaki musimy jej poświęcić.

nie

 

Tytuł oryginalny: Nope!

Reżyser: Jordan Peele

Czas trwania: 130 min 

Rok: 2022

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

„Nie!” to jedna z tych produkcji, które powinno się obejrzeć, gdyż pokazuje, że filmy i to, jak robi się interesy w tej branży, nie są tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać.
Karol Riebandt
Karol Riebandthttp://improbite.pl/
Gość, do którego dzwoni Rick, gdy Morty ma wolne. Maruda i gracz, ale nie pogardzi też dobrym komiksem i książką.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Nie!” to jedna z tych produkcji, które powinno się obejrzeć, gdyż pokazuje, że filmy i to, jak robi się interesy w tej branży, nie są tak kolorowe, jak mogłoby się wydawać.Początek nie wiadomo czego. „Nie!” – recenzja filmu