Oddaj fartucha! „Cooking Simulator” – recenzja gry

-

Bądź jak Gordon Ramsay, wciel się w Karola Okrasę, gotuj niczym Wojciech Modest Amaro, spraw, by Magda Gessler pozazdrościła ci wspaniałej restauracji, a Robert Makłowicz rozpływał się nad wybornymi daniami. Oto bowiem na salę pełną różnej maści symulatorów wkracza Cooking Simulator, cały na biało, w fartuchu oczywiście.
Składniki

Pozycja ukazała się na rynku nakładem wydawnictwa Cenega, a za jej powstanie odpowiada polskie studio – Big Cheese Studio. W dobie rosnącej popularności różnorakich symulatorów dziw bierze, iż dopiero teraz pojawił się ten z gotowaniem w roli głównej.

O co chodzi w Cooking Simulator? Wcielamy się w szefa restauracji, której trzeba przywrócić dawny blask i prestiż, zatem walczymy o gwiazdki, na wzór tych Michelina. Musimy przygotować jak najlepszej jakości dania, zachwycić gościa lub krytyka i zbierać punkty sławy oraz doświadczenia. Zadowolenie klienta to także wysoki napiwek, zatem liczy się każdy gram składników na talerzu.

Do dyspozycji mamy cały wachlarz sprzętów i produktów. W kuchni znajdziemy kuchenkę, grill, piekarnik, frytkownicę, malakser, blender, mikrofalę (ale pamiętajcie, żaden szanujący się kucharz z niej nie korzysta!) oraz płytę do smażenia. Na początku naszej kulinarnej drogi możemy liczyć jedynie na podstawowe narzędzia – garnek, szpatułkę, deskę do krojenia, patelnię i nóż. Wraz z rozwojem restauracji i coraz wyższymi zyskami nabywamy, w zależności od potrzeb, kolejne niezbędne przedmioty. A tych jest dość sporo – miski, szczypce, chochle, opalarka, różnej wielkości garnki i tym podobne.

Nie inaczej jest w przypadku składników i przypraw. W naszej kuchni znajdują się warzywniak oraz lodówka, gdzie, w miarę odblokowywania kolejnych przepisów, będą pojawiały się odpowiednie elementy. Z kolei przyprawy i płyny są cały czas dostępne w sklepie.

Oddaj fartucha! „Cooking Simulator” – recenzja gry
Screen z gry
Gotowanie

Cooking Simulator oferuje dwa tryby gry –  kariery i wolny – oraz samouczek.

W tym pierwszym, jak już wspomniałam, wcielamy się w szefa podupadłej restauracji, a naszym zadaniem jest przywrócenie jej statusu prestiżowej. Poziom trudności rośnie z każdym dniem. Zdobywane punkty pozwalają nam na nabywanie dodatkowych umiejętności, jak choćby podnoszenie gorących rzeczy bez użycia rękawicy, a wbicie levelu to kolejne możliwości do wyboru – wyższe napiwki, rozszerzona faza przygotowań, droższe dania.

Raz po raz do naszej restauracji przychodzi krytyk kulinarny, którego zadowolenie bądź zniesmaczenie mocno odbije się na jej reputacji. Otrzymujemy także zamówienia od zwykłych klientów, również mających wpływ na postrzeganie lokalu, jednak nie tak duży, jak recenzent. Przy ocenie dań liczy się każdy szczegół – czas przygotowania, odpowiednia ilość przypraw i składników, sposób krojenia, stopień wysmażenia, temperatura obiadu. Na szczęście w kuchni wiszą monitory wyświetlające przepisy, dzięki którym jesteśmy w stanie przygotować wyborne jedzenie dla naszych gości.

Czy jednak wszystko wydaje się tak proste i kolorowe? Nie do końca. Dania stają się coraz bardziej skomplikowane, a upływający czas oraz trzy inne zamówienia w kolejce nie pomagają. Gracz zaczyna odczuwać stres, a zdenerwowanie wpływa na gubienie składników, tłuczenie talerzy (za co też płaci!), przypalenie mięsa czy rozlanie rosołu. Zupełnie jak w prawdziwej kuchni. Warto zatem korzystać z faz przygotowania i sprzątania, pojawiających się na początku i końcu każdego dnia. Dzięki nim możemy wcześniej uszykować sobie część składników lub też doprowadzić kuchnię do stanu używalności. Jeśli zdecydujemy się pominąć te czynności, kolejny dzień będzie istną katorgą!

Oddaj fartucha! „Cooking Simulator” – recenzja gry
Screen z gry

W miarę zdobywania poziomów odblokowujemy nowe przepisy, znacząco różniące się stopniem trudności od tych dostępnych na początku naszej drogi. Dania są coraz bardziej czasochłonne i skomplikowane, wymagające wykonania większej liczby czynności. Frustracja rośnie z każdą sekundą. Nie uważam tego jednak za minus, a wręcz przeciwnie – sposób rozwoju kariery pozwala graczowi naprawdę poczuć się jak profesjonalny kucharz, jednocześnie uzmysławiając, jak trudna jest to praca.

Z pomocą powinien przyjść samouczek, z którego dowiemy się, gdzie co leży i jak należy kupować oraz przenosić składniki. Zawarte w nim lekcje uczą także podstaw sterowania, a te instrukcje wyświetlają się cały czas podczas zwykłej rozgrywki, w prawym dolnym rogu ekranu. O wiele więcej da nam tryb wolny, gdzie króluje zasada „Hulaj dusza, piekła nie ma!”. Możemy demolować kuchnię na różne sposoby albo wykorzystać brak jakichkolwiek zadań i wymagań, by się czegoś nauczyć. W trybie wolnym są dostępne wszystkie przepisy, nawet te najtrudniejsze, zatem warto wypróbować nowe sprzęty, aby podczas kariery nie tracić na to czasu, poćwiczyć krojenie, wykonywanie kilku czynności na raz, planowanie działań, a nawet… przewracanie smażącego się mięsa, co, gwarantuję, będzie wam sprawiać na początku mnóstwo problemów. Mnie już wyszły trzy siwe włosy po pierwszym dniu.

Podano do stołu

Cooking Simulator ma dużo plusów, a do najważniejszych z nich zaliczam doskonałe oddanie realiów pracy kucharza w dość popularnej restauracji. Pomijając oczywiście nawałnicę zamówień, których momentami jest zdecydowanie za dużo jak dla jednej osoby, by wyrobić się w oczekiwanym przez gościa czasie, istnieje sporo aspektów wziętych przez twórców pod uwagę.

Wszystkie składniki, w trakcie obróbki cieplnej lub zwykłego przyprawiania, zmieniają swój wygląd. Jeśli krzywo położymy mięso na patelni, od razu zobaczymy, że usmażyła się tylko jakaś jego część. Gorących dań nie można przenosić ręką, nie mając wykupionej specjalnej umiejętności. Napisałam „ręki”, ponieważ posiadamy tylko jedną, co utrudnia działania, ale twórcy zabawnie wyjaśnili powód takiego stanu rzeczy – przeczytajcie karteczkę przyklejoną przy malakserze.

Jeżeli zbyt gwałtownie obracamy się lub za mocno pochylamy, trzymając talerz czy garnek, składniki z niego wypadną, a wtedy padnie kilka niecenzuralnych słów i albo trzeba wszystko zbierać, albo gotować od nowa. A klient czeka… I nie daj boże, żeby był to uznany krytyk kulinarny!

Oddaj fartucha! „Cooking Simulator” – recenzja gry
Screen z gry

Oczywiście dania także stygną, zatem trzeba mieć na uwadze, by wydawać je najszybciej, jak się da. Istnieje również możliwość podawania kulinarnych dzieł z poprzedniego dnia (na przykład zupy, jeśli zostało wam pół garnka), po uprzednim ich podgrzaniu, polecam korzystanie z tej sposobności. Niemniej tego także należy przypilnować, bowiem, jak to w kuchni bywa, wszystko da się przypalić lub rozgotować. By kontrolować stan poszczególnych składników, twórcy dodali ułatwienie w postaci zapełniającego się na zielono paska, gdy najedziemy myszką na dane warzywo, mięso czy rybę. Dzięki temu widzimy, na jakim etapie jesteśmy, a gdy coś zacznie się przypalać, rośnie czerwony pasek. Dodatkowo do dyspozycji mamy timery, które poinformują nas, kiedy dana rzecz powinna być już gotowa.

Kolejną istotną rzeczą jest niszczenie się sprzętów. W zależności od tego, jak dużo korzystamy z danego urządzenia, zaczyna ono nosić ślady użytkowania. Wtedy konieczne staje się zamówienie serwisu, który doprowadzi naszą kuchenkę czy piekarnik do odpowiedniego stanu, co, niestety, kosztuje.

Nie wypada także zapomnieć o… czystości! Tutaj przykłady można mnożyć – rozlanie czegokolwiek, gdziekolwiek, skutkuje brzydkimi plamami, które następnie trzeba zmyć. W tym pomoże nam mop, gąbka i… magiczna różdżka, chociaż nie zawsze jest dostępna. Ponadto doprawiając mięso na desce do krojenia lub na blacie, część przypraw ląduje na podłożu – trzeba zatem pamiętać, by je umyć, gdyż później nasze następne danie będzie zawierało smaki, których nie powinno. To samo tyczy się garnków i patelni. Krótko mówiąc – faza sprzątania naprawdę się przydaje.

A jakby tego było mało, musimy patrzeć, gdzie co stawiamy – nieumiejętne odłożenie garnka z zupą na róg deski do krojenia może sprawić, że całość wyleje się na podłogę. Bieganie z talerzem po kuchni i zahaczenie nim o chociażby skrzynkę z warzywami doprowadzi do potłuczenia, a rzucenie chochli, w ferworze walki, na miskę z gotową do podania zupą poskutkuje rozlaniem dania, prawdopodobnie także zbiciem naczynia i koniecznością gotowania nowego wywaru (a na zegarze zostało dziesięć sekund…). „Szałaputność” nie jest wskazana.

Oddaj fartucha! „Cooking Simulator” – recenzja gry
Screen z gry
Frytki do tego

To nie koniec funkcji, które oferuje nam Cooking Simulator. Wydając danie, możemy mu zrobić zdjęcie z różnych perspektyw i pod innymi kątami, a także nałożyć filtry, niczym każdy szanujący się Instagramer. Dodatkowo, za odpowiednią opłatą, urządzimy kuchnię tak, jak nam się podoba – zmienimy ściany, kafelki, stropy – wszystko dla przyjemniejszego gotowania.

Możemy również wysadzić pomieszczenie, wkładając do frytkownicy butlę z gazem, a próbować opanować ogień za pomocą dostępnej w pomieszczeniu gaśnicy. A gdyby dopadła nas nuda podczas oczekiwania na kolejne zamówienie, do dyspozycji mamy tarczę do darta, ale bez rzutek, bowiem za nie posłużą nam noże. Punkty faktycznie są liczone!

A jeżeli mamy ochotę wprowadzić sobie jeszcze więcej urozmaicenia i nieco pozytywnej atmosfery, w kuchni znajduje się radio, pod które możemy podpiąć internetowy stream bądź katalog muzyki z własnego komputera i cieszyć się swoimi ulubionymi dźwiękami podczas gotowania.

Uwagi dla kucharza

Nie ma tytułów idealnych, więc w całym tym zachwycie przyszedł czas na omówienie problemów gry. Jednym z najbardziej istotnych jest z pewnością krojenie – niektóre dania wymagają tak poćwiartowanych składników, iż trudno osiągnąć zamierzony efekt. Mając nieregularnego, owalnego ziemniaka, ważącego sto pięćdziesiąt gramów, ciężko zrobić z niego frytki po piętnaście gramów każda. Jeśli myślicie, że wystarczy pokroić warzywo na dziesięć części, to się mylicie – jego kształt bowiem wpływa również na wagę – oczywiste jest, iż końcówka będzie lżejsza od środka ziemniaka o tej samej szerokości, tylko jak to wymierzyć? Nie da się. Sprawa wygląda jeszcze gorzej w przypadku wymogu pokrojenia czegoś na cienkie plastry lub drobną kostkę. Co więcej, szatkować możemy do pewnego momentu, prawdopodobnie wprowadzono ograniczenia co do gramatury – mając dwudziestogramową frytkę, chcąc przekroić ją wzdłuż na pół, nie jesteśmy w stanie tego zrobić. Mimo użycia noża, składnik pozostaje w niezmienionej formie.

Oddaj fartucha! „Cooking Simulator” – recenzja gry
Screen z gry

Niedopracowane, w moim mniemaniu, zostało także sprzątanie za pomocą gąbki. Kiedy chcemy jej użyć, uruchamia się zbliżenie – tak ekstremalne, że nie widzimy połowy blatu, który chcieliśmy wytrzeć. Rozumiem, że celem było wymuszenie dokładności czyszczenia, jednak w niektórych obszarach tej gąbki praktycznie nie da się użyć. Zwłaszcza w zlewie, kiedy nasz wewnętrzny pedant zapragnie wypucować każde jego zagięcie – nie ma takiego miejsca, w którym powinniśmy stanąć, ani widoku kamery, pozwalającego na odpowiednie posprzątanie tej powierzchni.

Trzymając talerz, garnek czy inny przedmiot w dłoni, biegnąc obok lodówki i chcąc ją przy okazji zamknąć, jeśli staniemy w nieodpowiednim miejscu, naczynie się zbuguje – wkomponuje się w drzwi i będzie tak sobie wisiało. To samo tyczy się pieca i nie stanowi to pożądanego efektu, gdy czas nas goni. Tego typu błędów jest jednak dość niewiele, ale jeśli wystąpią – skutecznie potrafią napsuć krwi.

Ocena krytyka

Realizm w tym tytule gra istotną rolę i trzeba przyznać, że zadbano niemalże o każdy szczegół. Dzięki zastosowanym zabiegom można poczuć się jak w prawdziwej kuchni, wszelkie działania mają swoje konsekwencje, a pod uwagę wzięto mnóstwo sytuacji. Całe szczęście, że chociaż warzyw nie musimy obierać!

Oddaj fartucha! „Cooking Simulator” – recenzja gry
Screen z gry

Ten właśnie realizm powoduje, że gracz się irytuje, czuje rosnącą frustrację i stres, walcząc z czasem i składnikami, które nie chcą współpracować – zupełnie jak w życiu. A przecież w symulatorze najważniejsze jest jak najwierniejsze oddanie rzeczywistości i to się polskim twórcom udało.

Mimo kilku mankamentów, również spędzających sen z powiek, jak utrudnione czyszczenie, krojenie czy przewracanie mięsa na drugą stronę, Cooking Simulator pozostaje ciekawym i wiernym odwzorowaniem prowadzenia własnej restauracji. Mnogość dań i składników sprawiają, iż tytuł szybko się nie znudzi, a rosnący poziom trudności czasem może sprawi, iż będziemy chcieli rzucić to wszystko i wyjechać w Bieszczady, jednak po chwili wrócimy i podejmiemy kolejne wyzwania, by potem z satysfakcją patrzeć, jak nasz lokal wzbija się na wyżyny prestiżu.

Od Cooking Simulator nie sposób się oderwać i nawet jeśli wam nie idzie, zawsze pozostaje tryb wolny, gdzie możecie gotować nie tylko proponowane w grze dania, ale także dać ponieść się wyobraźni i wymyślić coś swojego, nowego i świeżego. Cytując klasyka: bella, fantastico, WOW!.

Zatem noże w dłoń i pokażcie Magdzie Gessler, jak NAPRAWDĘ się gotuje.

Za edycję pudełkową dziękujemy firmie CENEGA.

Oddaj fartucha! „Cooking Simulator” – recenzja gry

Oddaj fartucha! „Cooking Simulator” – recenzja gry

  • Doskonale oddany realizm,
  • Dużo ciekawych przepisów,
  • Spory wachlarz sprzętów kuchennych,
  • Rosnący poziom trudności.

 

Oddaj fartucha! „Cooking Simulator” – recenzja gry

  • Wyśrubowane standardy krojenia,
  • Tryb czyszczenia gąbką,
  • Samouczek, który dużo nie uczy.

podsumowanie

Ocena
8.7

Komentarz

Pozycja obowiązkowa dla fanów wszelkiej maści symulatorów. Wierna rzeczywistości gra, w której pokażemy Magdzie Gessler, jak NAPRAWDĘ się gotuje. Bo co ona tam wie.
Adrianna Dworzyńska
Adrianna Dworzyńska
Geek i fanatyczka popkulturalna. Fascynatka astrofizyki, miłośniczka wszystkiego, co azjatyckie, a także była tumblreciara. Członkini wielkiej trójki fandomów. Ceni magię ponad efektami, dlatego kocha Doctora Who i Merlina nad życie. Dyrektor ds. Memologii 2.0, śmieszek 24/7, ale przede wszystkim stuprocentowy hobbit - lubi święty spokój, jedzenie i spanie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Pozycja obowiązkowa dla fanów wszelkiej maści symulatorów. Wierna rzeczywistości gra, w której pokażemy Magdzie Gessler, jak NAPRAWDĘ się gotuje. Bo co ona tam wie.Oddaj fartucha! „Cooking Simulator” – recenzja gry