O więzi, która zmieniła bieg historii. „Alfa” – recenzja filmu

-

Życie  dwadzieścia tysięcy lat temu musiało być niesamowicie ciężkie, każdy rok stanowił walkę o przetrwanie, a osamotniona jednostka nie posiadała prawa bytu w świecie, gdzie liczyły się stado, plemię, rodzina, bo tylko one zapewniały względne bezpieczeństwo. Macie już w głowie ten obraz? To teraz wyobraźcie sobie rannego chłopaka pośrodku nieprzyjaznej dziczy.
Prowadzeni przez przodków

Jak co roku, plemię głównego bohatera, Kedy (Kodi Smit-McPhee), wybiera się na wielkie przedzimowe polowanie, dla młodzieńca będzie to szczególny dzień, ponieważ po raz pierwszy dołączy do łowów. Dla wszystkich jest to trudny okres, nigdy nie wiadomo, kto wróci z terenów łowieckich, a kto nie. Widzimy czułe pożegnania mężczyzn z matkami, żonami i córkami, po których czas wyruszyć w drogę pełną niebezpieczeństw, bo trzeba pamiętać, że człowiek, mimo swego drapieżnictwa, nie był jedynym, muszącym polować dla zaspokojenia głodu… Na wielkich trawiastych wzgórzach za dnia przewodnikiem są usypane z kamieni kolumny, nocą zaś gwiazdy (nawigacja bez GPS-a brzmi strasznie, prawda?), ale zwodnicza monotonia terenów to tylko przedsmak wyzwania, jakim jest samo polowanie.

O więzi, która zmieniła bieg historii. „Alfa” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Alfa”
Sam ze swym strachem

Co zrobilibyście, gdyby olbrzymi prehistoryczny żubr szarżował na was z pełną prędkością? Zapewne niewiele, strach sparaliżowałby was od stóp do głów i przy odrobinie „szczęścia” skończylibyście tak jak nasz Keda – nieprzytomni na skalnej półce, zawieszeni kilkanaście metrów nad ziemią. Muszę przyznać, że pierwszy raz poczułam łzy w oczach wtedy, gdy ojciec chłopaka usypywał mu symboliczny grób nad przepaścią. Kawał brodatego chłopa, siedzący nad kamiennym kopczykiem i płaczący jak dziecko, takie sceny potrafią poruszyć, a w tym filmie jest ich dużo więcej. Łowcy opuszczają Kedę, nie wiedząc, czy ten dalej żyje i czy istnieje w ogóle jakiś sposób, by mu pomóc. Może to wydać się brutalne, ale trzeba było podjąć trudną decyzję, by nie narażać reszty grupy – dobro ogółu jest najważniejsze, gdy gra toczy się o najwyższą stawkę, o przetrwanie. Chłopak  budzi się kilka godzin później, samotny i z uszkodzoną nogą, rozpaczliwie wzywając ojca. Od razu napiszę, że udaje mu się zejść na dół (to prawdziwy szczęściarz), ale jego kłopoty dopiero się zaczęły. Wpada w panikę, gdy zdaje sobie sprawę, że został sam, a na domiar złego w oddali majaczą sylwetki wyjących wilków…

Przyjaciel o dobrym sercu

Los Kedy splata się z tym rannego wilka, roztacza nad nim opiekę i stopniowo zdobywa zaufanie zwierzęcia, nadaje mu też imię – Alfa. Obserwowanie tej rodzącej się więzi porusza do głębi, myślę, że właściciele psów nie jeden raz uśmiechną się pod nosem, obserwując na ekranie zachowania, tak typowe dla ich szczekających czworonogów – łaszenie się, próby podkradania jedzenia, proszący wyraz pyszczka i skamlenie, te wszystkie małe „psie” próby komunikacji z człowiekiem są urocze i narodziły się właśnie pomiędzy młodym homo sapiens i canis lupus. Oboje ranni i oddzieleni od swych rodzin, razem zawalczą o przetrwanie w obliczu nadchodzącej zimy.

O więzi, która zmieniła bieg historii. „Alfa” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Alfa”
To nie bajka

Film zdecydowanie nie przypomina familijnych produkcji o ratowaniu piesków z opresji. Alfa to coś zupełnie innego, tutaj nic nie przesłodzono i nie próbowano na siłę naciągać. Przyjaźń młodzieńca ze zwierzęciem została ukazana naturalnie. Wilk to nie kanapowy fafik, szczerzy kły i nie daje się dotknąć, jest dziki – poluje, zabija, pożera. Człowiek natomiast, to nie pan świata, szanuje koegzystujące z nim stworzenia, starając się przy tym zdobywać, bo natura sama z siebie nic mu nie da. To opowieść o trudnej rzeczywistości naszych przodków i o przyjaźni, której skutki obserwujemy do dzisiaj.

Najważniejsze jest w środku

Fabuła filmu nie jest specjalnie zaskakująca, można nawet nazwać ją prostą i przewidywalną, ale ładunek emocjonalny, który ze sobą niesie, sprawia, że warto zobaczyć ten obraz. Mała ilość dialogów, dużo strachu, miłości i łez. Keda to nie superbohater, jest zagubionym chłopcem, który bardzo szybko musi dorosnąć, zmężnieć, dopasować się do warunków, w jakich przyszło mu żyć. Razem z nim będziemy podziwiać piękne widoki starego świata, odkrywać czające się wszędzie niebezpieczeństwa, ale również i okazje. Muzyka bardzo dobrze dopełnia całość, jest tak samo pierwotna i dzika, jak przedstawiony nam krajobraz prehistorycznej Europy, dzięki czemu jeszcze bardziej możemy zanurzyć się w tej przygodzie. Nie ma dużej ilości dialogów i są raczej krótkie, ale to nie one stanowią w Alfie najważniejszą wartość, bo właśnie proste gesty, przepełnione uczuciami, to element, który wszyscy odczytamy bez problemu, słowa okażą się niemal zbędne. Produkcja poruszy i zachwyci, w szczególności polecam psiarzom, przez większość czasu będziecie uśmiechać się przez łzy, trzymając kciuki za tę niezwykłą parę.

https://youtu.be/YQpRQq1KSiU

O więzi, która zmieniła bieg historii. „Alfa” – recenzja filmu

 

 

Tytuł oryginalny: Alpha

Reżyseria: Albert Hughes

Rok powstania: 2018

Czas trwania: 1 godzina 36 minut

Jagoda Lechowicz
Jagoda Lechowicz
Zapalony gracz, rysowniczka, czytelniczka, fanka dobrego horroru i seriali animowanych. Wiecznie roztrzepana, uparcie utrzymuje, że jest jeszcze dzieckiem i ma do tego prawo. Właścicielka czarnego smoka o aparycji psa i kota o aparycji kota.

Inne artykuły tego redaktora

1 komentarz

Popularne w tym tygodniu