Muzyka to sposób na przeżycie – wywiad z zespołem Ciabatta, cz. 2/3

-

„Ciabatta – jak taka bułeczka” – mówi o sobie pięć wesołych, młodych ludzi, którzy od czternastu lat tworzą zespół o nietuzinkowym podejściu do muzyki. Kiedy się ich słucha, niezależnie czy dźwięków, czy wypowiedzi, nie sposób się nie uśmiechać. Jacy są, jakie mają podejście do życia i muzyki i co planują?

Dziś druga część wywiadu, pierwszą znajdziecie TUTAJ.

A rozmawiali z nami:

Muzyka to sposób na przeżycie – wywiad z zespołem Ciabatta, cz. 2/3

*rozmowa była przeprowadzona za pomocą komunikatora, co może wyjaśniać chaotyczność niektórych wypowiedzi.

 

Gracie koncerty w wielu miejscach – klubach, na mniejszych i większych wydarzeniach. Jaki jest zatem kolejny cel – gdzie chcielibyście wystąpić? 

Ania: Chyba po prostu – wszędzie, gdzie się da.

Bayba: Chcemy zdobyć Warszawę! A tak poważnie to wszędzie, na przykład w Trójce, u Piotra Metza.

Ania: Panie Piotrze, APELUJEMY! Proszę odpisać na wiadomości. Albo raczej… Proszę odpisywać bardziej konkretnie.

Wisień: Najprzyjemniej byłoby walnąć sobie taką samodzielną trasę i uzupełnić ją o kilka występów w takich pięknych miejscach, jak Sala Wielka CK Zamek.

 

Trzymam kciuki, żeby wam się udało u Pana Piotra. A co kochacie w występach? Zjada was trema, zanim wyjdziecie na scenę?

Wisień: Trema już chyba ustąpiła, bo zjadamy mniej Stoperanu.

Ania: Ja lubię, jak jedziemy na koncert i zatrzymujemy się, żeby coś zjeść, bo trema jest chyba zawsze, a jedzenie uspokaja trochę te nerwy. Jak się nie będziemy denerwować przed koncertem, to będzie chyba znaczyć, że to już koniec, bo ten stres to przecież z ekscytacji, a nie ze strachu. A jak masz delikatną tremę to znaczy, że ci zależy, bo zawsze coś może się posypać.

Wisień: Zawsze jest jakiś dreszczyk emocji, bo nigdy nie wiadomo, jak wyjdzie i jak ludzie zareagują. To jest cały urok grania na żywo.

Maciej: Ja się w pełni zgadzam z przedmówcami, trema zawsze jakaś jest i oby była, to jest fajne.

Micz: W sumie granie koncertu w ogóle jest wisienką na torcie i celem samym w sobie, a próby i cała otoczka – sposobem dojścia do tego celu.

Bayba: Tak, jak Micz powiedział. A czy jest trema? Właściwie to różnie. Ja czasami mam, czasami nie. Jeżeli pierwszy numer wyjdzie gładko, wtedy już do końca jest super. Jak się coś posypie to sztywnieją paluszki. 😀 A niestety, jak się zacznie, to już nie można wcisnąć pauzy i pomyśleć. Gramy do końca.

Wisień: Jest coś niewytłumaczalnego w graniu koncertów, nad czym nie da się zapanować. Można sobie wcześniej powiedzieć, że coś zrobimy tak, a tak, ale ostatecznie koncert żyje własnym życiem. A to, co Bayba napisał, to jest dobry trop. Pierwsze 2-3 numery w zasadzie definiują koncert. I publiczność go też czasem definiuje – to, jak reagują.

Ania: A ja uważam inaczej. Jak wyjdzie bubel na początku to trudno.

Wisień: Dużo zmiennych. Dlatego nie da się wyjść na koncert całkowicie wyluzowanym.

Micz: Jest taka anegdota, która opowiada Herbiem Hancocku, w związku ze znajomością z Milesem Davisem.

Wisień: „Nigdy nie patrz koledze w oczy jeżeli jesz banana”? O tę chodzi?

Micz: Grali kiedyś koncert w Niemczech, szło im super, w końcu muzyka częściowo improwizowana. I w pewnym momencie, w trakcie solówki Milesa, Hancock się pomylił, miał to chyba zresztą w zwyczaju. Ale tak sążniście, że aż się złapał za uszy i przestał grać. Miles zrobił krótką pauzę, a potem zagrał takie dźwięki, że zabrzmiały tak, jakby wszystko było ok. To oczywiśc świadczy o jego kunszcie jako jazzmana, ale Hancock wyciągnął z tego taki prosty życiowy wniosek – że jak życie daje ci cytryny, to rób lemoniadę. A mi chodzi o to, że koncert to żywioł i coś w rodzaju żywego organizmu.

Ania: Pięknie, Micz. Popłakałam się. Ze wzruszenia oczywiście.

Wisień: Kiedy życie sypie nam mąką w oczy, my pieczemy z niej bułkę. Ale ogólnie zawsze dajemy radę, nawet, jak obsługa gościnne przynosi kieliszki po 100 ml tequili.

 

Jak określilibyście swój styl – zamyka się on w którymś ze znanych gatunków, czy jeszcze szukacie własnej drogi? A może już ją znaleźliście?

Ania: Z tymi stylami to jest dzisiaj ciężko. Coma to Coma, Metallica to Metallica, a Ciabatta to Ciabatta.

Wisień: Nigdy nie próbowaliśmy tego nazywać, ani w żaden sposób ukierunkować swojego stylu.

 

Krótko mówiąc – wymykacie się schematom.

Ania: To że zespół, a właściwie jego muzyka, się zmienia i wychodzi poza określone style, w taki czy inny sposób, to chyba normalne. Nie wiem, czy bardzo się znamy na stylach muzycznych.

Wisień: Nazewnictwo stylów jest po to, żeby dziennikarzom było łatwiej.

Ania: W sumie pewnie tak. A po naszych doświadczeniach z porównaniami nas do kogoś to nie wiem, czy zawsze na tym dobrze wychodzimy.

Muzyka to sposób na przeżycie – wywiad z zespołem Ciabatta, cz. 2/3
Fot. Bloch Photography / Marzena Bloch Fotografia

 

Czyli nie określacie tego w żaden sposób?

Bayba: Eklektyczny rock.

Wisień: Familijny rock, bo dzieciom się podoba.

Maciej: A dzieci to przyszłość.

Bayba: Mamy ten komfort, że nikt nas nie zna albo nie zna poprzednich płyt. Jak każda płyta jest w jakiś sposób inna, to nikt nie powie, że jest do luftu, bo porzuciliśmy styl. To dla nas na plus. Jeszcze nie podszedł do nas ktoś i nie powiedział, że szkoda, że nie gramy jak w 2010 roku.

Ania: Rock alternatywny – bo zawsze możemy być alternatywą dla słuchania innych zespołów. Możemy określać to na każdy możliwy sposób, a tak właściwie Ciabatta to po prostu Ciabatta. I już. Zmienna i zmieniająca się, ale Ciabatta. Jesteśmy stylowi – po prostu.

 

W jakich odbiorców celujecie z repertuarem?

Micz: Ja gram, bo gram, bo jestem grajkiem.

Wisień: Gramy dla ludzi, którzy chcą słuchać tekstu, bo Ania ma coś do powiedzenia.

 

Czyli głównie Ania zajmuje się tworzeniem tekstów? Jest najlepszą poetką?

Ania: Z wykształcenia to najlepszym poetą powinien być Micz.

Maciej: Micza poezja jeszcze nie wyszła z salki, ale może to i lepiej.

Wisień: Kiedy nie ma Ani, robimy piosenki, których powinniśmy się wstydzić, ale się nie wstydzimy i to jest przerażające.

Micz: Celem poezji jest przekazywanie emocji, a nasze teksty są bardzo emocjonalne i szczere, więc nie możemy się ich wstydzić.

Muzyka to sposób na przeżycie – wywiad z zespołem Ciabatta, cz. 2/3
Fot. Bloch Photography / Marzena Bloch Fotografia

 

Skąd czerpiecie inspiracje do tekstów? Jadąc do pracy zauważacie jakąś sytuację i postanawiacie o niej napisać?

Ania: Jeżeli chodzi o mnie to działa to odwrotnie. Wiadomo, że głowa zbiera różne informacje i zapisuje w świadomości w bardziej lub mniej uwidoczniony sposób. Zwykle jest tak, że piosenka zaczyna się od muzyki. I to od tej muzyki zależy, co ode mnie wyjdzie.

 

To ciekawe, myślałam, że raczej piszesz coś, co chcesz przekazać, a chłopcy tworzą do tego odpowiednie dźwięki.

Wisień: Jeżeli chodzi o teksty to to pole całkowicie oddaliśmy Ani. My staramy się budować klimat, który wydobywa z Ani określone pokłady emocji. Chyba się dużo nie pomylę, jeżeli powiem, że żadna z ostatnich piosenek nie zaczęła się od tekstu.

Bayba: Na nowej płycie chyba nie.

 

Macie na koncie 4 krążki, zapowiada się 5 – czego możemy się spodziewać i jak wypada w porównaniu do poprzednich?

Mateusz: Można się spodziewać dużej liczby piosenek poniżej 4 minut, W KOŃCU. I większej ilości refrenów.

Ania: O! I to jest niezaprzeczalny fakt!

Bayba: I powrót przesteru. Ale śladowych ilości. Za to dużo na basie!

Maciej: Można się spodziewać piosenek bardziej i mniej energicznych, szybszych i wolniejszych. Bardziej i mniej dynamicznych jednocześnie.

Ania: I dodatkowego instrumentu użytego w więcej niż jednej piosence.

Wisień: W każdym razie, w końcu dorośliśmy do tego, żeby zrobić kilka „piosenek”, a nie rozwlekłych kompozycji.

Bayba: Jest bardziej popowo.

Ania: Albo bardziej ALTERNATYWNIE.

Maciej: I mniej hardrockowo.

Wisień: Coś między klasyką a metalem.

Maciej: I ja częściej uderzam stopą, w porównaniu do poprzednich.

Wisień: Ja uderzam mniej, ale za to włączam więcej efektów. Nie muszę się skupiać, a i tak jest efekt.

Ania: Można się spodziewać wszystkiego, o czym piszemy powyżej i wiele więcej.

Wisień: Nie jest też tajemnicą, że Ania została nowym instrumentalistą i ma swoją zabawkę do dogrywania różnych rzeczy.

Ania: Tak. Potwierdzam, ale cały czas się uczę jednocześnie grać i śpiewać. Idzie mi całkiem nieźle. Spodziewać się można nas, Ciabatty, która chce wam przekazać dużo dobrego i smacznego.

 

W piosenkach odwołujecie się do rzeczy dobrze nam znanych, sentymentu, strachu, miłości, dzieciństwa. Czy kusi was czasem, żeby zaszaleć i nagrać coś mniej wymagającego?

Bayba: To mamy inny projekt do mniej wymagających rzeczy. Ale nie mogę więcej powiedzieć.

Wisień: Uważam, że ciężko jest nam podejść do tematu w ten sposób, ponieważ nawet, jak wychodzimy z takiego założenia, to intuicyjnie każdy z nas szuka nowych form wyrazu, które powodują, że paradoksalnie tworzymy coś dla nas nowego. Chyba podświadomie utrudniamy sobie życie.

Odnośnie tego, co powiedział Bayba – ponownie kłania się kwestia tego, że gdy nie ma Ani, robimy piosenki, których powinniśmy się wstydzić.

Ania: A jak chodzi o teksty, to wszystko może być proste, ale nie płytkie.

Muzyka to sposób na przeżycie – wywiad z zespołem Ciabatta, cz. 2/3
Fot. Bloch Photography / Marzena Bloch Fotografia

 

Zaszaleć tak – ale nigdy nic płytkiego?

Ania: Szalejemy cały czas. Ale to nie znaczy, że ma to być mniej wymagające dla nas.

Bayba: Ja sobie ostatnio myślałem, że tekst z pozoru banalny, gdy dołoży się muzykę i emocje, może nieść że sobą naprawdę coś. Najważniejsze są emocje. Jestem fanem długich tekstów, ale to te krótkie i trafiające w punkt przechodzą do historii.

Wisień: To połączenie muzyka-tekst jest u nas bardzo istotne, bo często mam wrażenie, że sama muzyka jest może nawet banalna, ale w zestawieniu z tekstem coś się dzieje i kluczem jest chyba to, co ktoś kiedyś powiedział po naszym koncercie – „silne działanie pozamuzyczne”.

 

Co myślicie o jakości polskiej muzyki i jak się w tym odnajdujecie?

Bayba: Jakość polskiej muzyki jest spoko i na wysokim poziomie.

Maciej: Ja uważam, że polska muzyka dobrze sobie radzi. Ciężko mówić o tak szerokiej grupie, bo rodzima muzyka jest bardzo różna, ale klimaty, w których się obracamy, dają radę.

Micz: Mnie ciężko jest wypowiadać się na temat polskiej muzyki, bo w sumie bardzo mało jej słucham. Nie wiem, dlaczego. Nie uważam jej za gorszą.

Wisień: Jakość polskiej muzyki – bardzo na plus w ostatnich latach. Widać, że zespoły mniej komercyjne radzą sobie rewelacyjnie i nie ma już znaczenia to, że jesteś z wielkiej „stajni”.

Ania: Rozpatrując to w kategorii nie tylko muzyki komercyjnej, to uważam, że jest całkiem nieźle.

 

Więcej informacji o zespole Ciabatta:

Kontakt: ciabattaband@gmail.com

CZĘŚĆ 1 WYWIADU
CZĘŚĆ 3 WYWIADU

Zdjęcia w wywiadzie zostały użyte za zgodą autorów.
Utwory użyte w wywiadzie należą do zespołu Ciabatta.

Adrianna Dworzyńska
Adrianna Dworzyńska
Geek i fanatyczka popkulturalna. Fascynatka astrofizyki, miłośniczka wszystkiego, co azjatyckie, a także była tumblreciara. Członkini wielkiej trójki fandomów. Ceni magię ponad efektami, dlatego kocha Doctora Who i Merlina nad życie. Dyrektor ds. Memologii 2.0, śmieszek 24/7, ale przede wszystkim stuprocentowy hobbit - lubi święty spokój, jedzenie i spanie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu