Wschód i Zachód. „Ogień nieskończony” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki Ogień nieskończony do współpracy recenzenckiej dziękujemy wydawnictwu You&YA.

Pradawna klątwa, dwie zwaśnione społeczności wyspy, tajemnicze zniknięcia dzieci, obdarzony darem muzyki bohater – to tylko niektóre elementy, jakie pojawiają się w pierwszej części serii Żywioły Cadence, stworzonej przez Rebeccę Ross. W Rzece zaklętej poznaliśmy zasady panujące na wyspie, bohaterów, powody konfliktu, jednak to dopiero w kontynuacji historii dowiadujemy się o co tak naprawdę chodzi zarówno ludziom, jak i duchom.

Pierwszy tom był dobry, dość wysoko zawiesił poprzeczkę, nic więc dziwnego, że pojawiły się obawy, czy kolejny okaże się równie dopracowany i wciągający. Czy dosięgnie go klątwa drugiej części? A może kontynuacja będzie jeszcze ciekawsza? Niedawno swoją premierę miał Ogień nieskończony, czas więc na jego podsumowanie.

Dwa światy

Pieczę nad klanem na Wschodzie przejął Torin – to on został nowym lairdem. Nie jest to jednak łatwe i niezobowiązujące zadanie – wręcz przeciwnie. Bohater każdą chwilę poświęca sprawom mieszkańców wschodniej części Cadence, a tych jest bez liku. Najgorsze jednak dopiero przed nim i jego poddanymi. Drzewa zaczyna trawić dziwna, dotąd niespotykana w tej części wyspy, zaraza – obumierają. Co gorsza, jeżeli ktoś dotknie zainfekowanych roślin, sam zostaje zarażony. Sidra, żona Torina, próbuje znaleźć lekarstwo na przypadłość, jednak nic, co robi, nie przynosi pożądanego skutku. Zaraza szybko się rozprzestrzenia, a cierpią przez nią nie tylko ludzie czy drzewa.

Na Zachodzie sytuacja nie przedstawia się lepiej. Tam również dziwna przypadłość zbiera swoje żniwo, o czym dopiero po jakimś czasie dowiaduje się przebywająca u Breccan Adaira. Bohaterka próbuje się zaklimatyzować w nowych warunkach i dostosować do panujących w tej części Cadence zasad. A te są krwawe, brutalne i bezlitosne.

Czy Sidra znajdzie lekarstwo na chorobę? Czy Adaira odnajdzie swoje miejsce na Zachodzie? Czy zwaśnione klany w końcu staną ramię w ramię? I jaką rolę odegra w tych wydarzeniach jedyny bard na wyspie – Jack?

A imię jego…

Nie będę was dłużej trzymała w niepewności, Ogień nieskończony okazał się lepszy niż Rzeka zaklęta, nie dosięgła go żadna klątwa drugiego tomu. Ross szerzej rozpostarła skrzydła swojego literackiego talentu i zabrała czytelników w jeszcze bardziej niebezpieczną i pełną poświęceń ze strony bohaterów historii podróż. W tej części dzieje się znacznie więcej, atmosfera jest gęstsza, a wyzwania niezwykle ryzykowne. Tym razem osoby protagonistów nie będą tylko stawiać czoła przeciwnościom losu i innym ludziom, to również czas, by rzucić wyzwanie największemu wrogowi wyspy – Bane’owi. Ross serwuje moc plot twistów, ale to właśnie ten związany z władcą duchów Cadence jest tym najciekawszym i najmniej spodziewanym.

Jakie wątki porusza w tym tomie autorka? Więcej miejsca poświęca opisaniu zasad panujących na Zachodzie, wprowadza nowych bohaterów, którzy mieszkają na drugiej stronie wysypy, mocno zarysowuje kontrast między Breccanami a Tamerlainami. Do tego ważniejszą rolę odgrywają w Ogniu nieskończonym duchy, ich wpływ na wydarzenia okazuje się niezwykle znaczący. Każda pierwszoplanowa osoba bohaterska musi wykonać określone zadanie, warto jednak dodać, że protagoniści podążają także drogami, które niekoniecznie łączą się z tymi, jakie do tej pory przemierzali. I tak Jack wyrusza w podróż na Zachód i musi zrezygnować z muzyki stanowiącej jego tlen, Adaira przywdziewa maskę, by nie wydawać się słabą i bezbronną, Torin zostaje wezwany do krainy duchów, a Sidra obejmuje rządy na Wschodzie. Każda osoba bohaterska znajduje się daleko od swojej strefy komfortu, co czyni powieść ciekawszą i mniej przewidywalną.

Ogień nieskończony ma jednak kilka wad. Po pierwsze, jest za sielankowo. Owszem, pojawiają się śmiertelne zagrożenia, widmo walki, są knowania i polityczne rozgrywki, ale to wszystko można było jednak mocniej zaakcentować. Bunt trwa ułamek sekundy, główny ludzki zły, który mógł mocno namieszać w fabularnym kociołku, nie pokazuje pełni swojego potencjału, a mieszkańcy Zachodu wcale nie są tak niebezpieczni, jakby się wydawało. Po drugie, rola Jacka została mocno ograniczona i to niestety daje się odczuć.

Podsumowanie

Ogień nieskończony jest bardziej dynamiczny, mroczny i magiczny niż wcześniejszy tom, ale pozostawia małe wrażenie niedosytu. Momentami okazuje się po prostu za idealny, za słodki, a przy takim klimacie powieści wydarzenia aż proszą się o mniej cukierkowatości. Ross powinna postawić na inne zakończenie, dzięki czemu opowieść nie okazałby się za bardzo naciągana.

Wschód i Zachód. „Ogień nieskończony” – recenzja książkiTytuł książki: Ogień nieskończony

Autor: Rebecca Ross

Wydawnictwo: You&YA

Ilość stron: 480

ISBN: 9788328727908

Więcej informacji TUTAJ 


podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

„Ogień nieskończony” to bardzo ciekawa kontynuacja.
Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Ogień nieskończony” to bardzo ciekawa kontynuacja. Wschód i Zachód. „Ogień nieskończony” – recenzja książki