Muzyka przyszłości. „Srebrny Trójkąt” – recenzja mangi

-

Obrazy odległych planet, wizje przyszłości, wyobrażenia o obcych cywilizacjach od lat stanowią jedne z szerzej wykorzystywanych w popkulturze motywów. Nic dziwnego, bowiem czy jest na świecie coś bardziej intrygującego niż niezmierzony kosmos i sekrety, jakie może kryć? Myśl o tym, co nieznane, pobudza kreatywność, a to skutkuje czasem naprawdę ciekawymi pomysłami na przeróżne historie. Takim przykładem może być manga Srebrny Trójkąt, wydana w Polsce przez JP Fantasticę.
W odmętach ciemności

Mieszkańcy Srebrnego Trójkąta – planety osnutej mrokiem – co kilka lat przywołują na nią światło, które pozwala im rozpocząć cykl reprodukcyjny. Co więcej, rasa zamieszkująca tę część kosmosu potrafi przewidywać przyszłość za pomocą… muzyki. Niestety to, co dla nich jest niezwykłym i traktowanym z szacunkiem talentem, dla innych społeczności stanowi pożądaną umiejętność o ogromnej mocy. Właśnie przez wzgląd na nią mieszkańcy Srebrnego Trójkąta zostają uwikłani w międzyplanetarną wojnę, w wyniku której, na spółkę z rzadkim cyklem reprodukcyjnym, rasa wymiera.

Teraz centralczyk o imieniu Marley, potrafiący poruszać się w czasie i przestrzeni, próbuje zgłębić zagadkę niegdyś istniejącego ludu, ich umiejętności oraz zapadającej w pamięć niezwykłej, tajemniczej muzyki.

Sekrety mroku i muzyki

Fabuła Srebrnego Trójkąta cechuje się niezwykłym klimatem gatunku. Nie liczcie jednak na tak zwane hard science fiction, bo tego tutaj nie uświadczycie. Moto Hagio przedstawia bowiem opowieść pełną metafor, o onirycznym klimacie. Atmosfera mangi pochłania czytelnika już od pierwszych stron. Choć fabuła toczy się raczej wolno, w swoim tempie, to ten sposób snucia (dosłownie!) opowieści wzbudza w odbiorcy wewnętrzny spokój i dziwną błogość.

Srebrny Trójkąt wymaga jednak pełnego skupienia, bowiem historia jest miejscami zagmatwana i chaotyczna, głównie przez wzgląd na przeskakiwanie w czasie i przestrzeni. Łatwo można się pogubić, a linie czasowe mieszają się ze sobą, nie dając żadnych wskazówek – brak w mandze opisów w stylu „dwieście lat wcześniej”. Pobieżne zapoznawanie się z omawianym tytułem jest zatem wysoce niewskazane. Złożoność komiksu wymusza na czytelniku poświęcenie mu maksimum uwagi, a i niewykluczone, iż często będzie się on cofał o kilka kartek, by lepiej zorientować się w prezentowanych obecnie wydarzeniach.

W mandze dużo miejsca zostaje poświęconego dialogom i monologom, które momentami spychają ilustracje na dalszy plan. Dlatego właśnie Srebrny Trójkąt nie jest pozycją luźną i rozrywkową, pełną gagów czy zabawnych obrazków. Tu największy nacisk został położony na przekazanie pewnego wyobrażenia autorki – a ta zdaje się niezwykle rozbudowana. Być może to stanowi główny powód dla poświęcenia tak dużej ilości miejsca tekstowi. Nie idzie bowiem oprzeć się wrażeniu, iż w głowie Hagio uniwersum, jakie wymyśliła, jest znacznie bardziej skomplikowane i pełne szczegółów, a jednotomowy komiks może być nieodpowiednim medium do przekazania ogromu tej wizji. Bo po lekturze Srebrnego Trójkąta właśnie takie odczucia towarzyszą odbiorcy – że istnieje coś więcej, coś, czego mangaczka nie zdołała nam w pełni zaprezentować.

Ilustracje sprzed lat

Ulotna kreska, zastosowana w komiksie, jest typowa dla pozycji z lat dziewięćdziesiątych – oryginalnie manga ukazała się w 1994 roku. Przyzwyczajeni do współczesnych japońskich ilustracji czytelnicy mogą zatem nie odnaleźć się w prezentowanym, zresztą bardzo charakterystycznym, stylu.

Rysunki Hagio cechują się ogromną szczegółowością i przywiązaniem do detali, co czasem działa na ich niekorzyść. Miejscami bowiem kadry są wręcz „tłoczne”, a wspomniane przeze mnie w poprzednim akapicie duże ilości tekstu wcale nie pomagają, potęgując jedynie wrażenie, że na pojedynczym ujęciu dzieje się zdecydowanie za dużo.

Mimo wszystko kreska mangaczki jest jakby ulotna, a sporo jej ilustracji, zwłaszcza tych jednostronicowych, zapierają dech swoim rozmachem.

Jeszcze raz

Uważam, że aby w pełni pojąć przekaz mangi Moto Hagio, trzeba do Srebrnego Trójkąta podejść minimum dwukrotnie. Pierwsza lektura pozwala raczej oswoić się ze stylem prowadzenia historii i zorientować w fabule, a druga natomiast umożliwi dokładniejsze zgłębienie przesłania komiksu, zatrzymanie się na chwilę i poddanie refleksji, oraz zrozumienie piękna, metaforyczności i oniryczności tej pozycji.

Czuję się w obowiązku napisać wprost – Srebrnemu Trójkątowi trzeba poświęcić zdecydowanie więcej czasu niż innym mangom i równie dużo uwagi. Ale komiks Hagio jest tego warta, ponieważ zawiera w sobie tę magię i tajemniczość wizji science fiction sprzed ćwierć wieku.

Muzyka przyszłości. „Srebrny Trójkąt” – recenzja mangi

 

Tytuł: Srebrny Trójkąt

Autorka: Moto Hagio

Liczba stron: 320

Wydawnictwo: JP Fantastica

podsumowanie

Ocena
8.5

Komentarz

„Srebrny Trójkąt”, choć ma już ponad ćwierć wieku, zachwyca metaforycznością, tajemniczością i onirycznością, ale i ulotną, szczegółową kreską.
Adrianna Dworzyńska
Adrianna Dworzyńska
Geek i fanatyczka popkulturalna. Fascynatka astrofizyki, miłośniczka wszystkiego, co azjatyckie, a także była tumblreciara. Członkini wielkiej trójki fandomów. Ceni magię ponad efektami, dlatego kocha Doctora Who i Merlina nad życie. Dyrektor ds. Memologii 2.0, śmieszek 24/7, ale przede wszystkim stuprocentowy hobbit - lubi święty spokój, jedzenie i spanie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Srebrny Trójkąt”, choć ma już ponad ćwierć wieku, zachwyca metaforycznością, tajemniczością i onirycznością, ale i ulotną, szczegółową kreską. Muzyka przyszłości. „Srebrny Trójkąt” – recenzja mangi