Samuraje, ninja i demoniczna sekta. „Mahokenshi” – recenzja gry wideo

-

Życie to pasmo niespodzianek. Czasem, szukając w zamrażarce słodkiego deseru, w pudełku po lodach znajdziemy jedynie koperek. Innym razem natomiast w blaszanej puszcze, służącej od lat za zbiór przyrządów do szycia, dosłownie znikąd zmaterializują się ciastka.

Bywają też sytuacje takie jak ta, gdy dość zapracowane studio (o którym nigdy nie słyszałem) wydaje nagle wręcz perfekcyjnie przeniesioną w cyfrowy świat RPG-ową karciankę. Kto by się spodziewał?

Na pewno nie ja

Na Niebiańskie Wyspy (czy jak kto woli, średniowieczną Japonię, choć twórcy uparcie nie chcą nazwać tak świata przedstawionego) padł blady strach. Spokojną krainę mlekiem i miodem płynącą zaczęły nawiedzać demony, gobliny oraz inne paskudztwa, przywoływane przez czarodziejów z bardzo mrocznej i morderczej sekty. Czwórka Makohenshi, władających magią samurajów, każdy pochodzący z innego klanu, podejmuje się powstrzymania nadciągającego końca świata. Przyznacie, fabuła nie grzeszy złożonością ani tym bardziej oryginalnością. Tylko co z tego, skoro świetnie się tu sprawdza?

Mahokenshi
Mahokenshi

Mahokenshi sprawia dość średnie pierwsze wrażenie. Co prawda animacja służąca jako wstęp historii jest całkiem ładna, jednak już samo główne menu… Pomimo kolorowych postaci, całość wygląda dość topornie, w oczy rzuca się zwłaszcza (bardzo kiepsko) stylizowana na azjatycką kaligrafię czcionkę. Poszczególne elementy wydają się po prostu poprawne: tylko tyle i nic więcej. Wszystko działa, jest czytelne, a i z prezencją wojowników w kolorowych zbrojach też nie najgorzej. Pominę tutaj brak niektórych znaków z naszego rodzimego języka, bo musiałbym zacząć używać słów niecenzuralnych: polska wersja mogłaby być zrobiona o wiele lepiej. Ale starczy już tego marudzenia: prawdziwa magia zaczyna się już po kliknięciu przycisku „Graj”.

Mahokenshi
Mahokenshi
Samuraj nie ma celu

Gracz ląduje na mapie wręcz żywcem wyjętej z szóstej części Cywilizacji: rzut izometryczny, jednostki zdecydowanie zbyt duże w odniesieniu do skali otoczenia i przepięknie odwzorowany świat. Góry, lasy, budynki w wioskach i kapliczki, rzeki i jeziora, ptaki przelatujące nad równinami, wodospady spadające w przepaść (to dosłownie Niebiańskie Wyspy)… Po prostu siedziałem i napawałem się widokiem: już wiem, gdzie podziała się większość uwagi grafików, przekierowana z pracy nad głównym menu. Ale przechodząc do misji: gracz otrzymuje pięć kart (trzy ataku i dwie bezpiecznej podróży) na wirtualną rękę, a minisamouczek objaśnia sterowanie. Do wszystkiego wystarczy wam myszka, co jest nadzwyczaj wygodne.

Natomiast sama mechanika może być zaskoczeniem dla kogoś, kto nigdy nie grał w żadną karciankę, ale w tej kwestii także otrzymujemy kilka porad. A zaledwie parę kroków (kliknięć) później będziecie kompletnie straceni: ten świat pochłonie was bez reszty.

W każdej turze otrzymujemy punkty energii wraz z kartami: jak wykorzystamy jedno i drugie, zależy wyłącznie od nas. Ruch co prawda możemy wykonywać bez zagrywania czegokolwiek, ale przejście na przykład przez górę będzie nas kosztować odpowiednio więcej. Same karty też oczywiście pożerają „manę”, i wbrew pozorom nie służą wyłącznie do ataku. Znajdą się tam także sposób na szybsze poruszanie po mapie, jednorazowe przedmioty, zaklęcia wzmacniające, defensywne i ofensywne. Każdy klan posiada swoją talię skupioną na konkretnej strategii: mamy więc Gryffindor, Ravenclaw, Slytherin…  A nie chwila, to nie te… Choć bardzo szybko przyporządkujecie im te nazwy ze względu na kolory oraz zbieżność „charakterów”.

Czerwony Rubin skupia się na odważnym ataku, Niebieski Szafir na rozważnej obronie, Zielony Jadeit na przemykaniu w cieniu, no i Żółty Topaz… Tak naprawdę nie wiadomo na czym, choć twórcy coś tam tłumaczą o sztuce iluzji.

Faktem jest, że zaczynamy grę jako Ayaka, członkini Domu Rubinu, a kolejne postaci odblokowujemy w poszczególnych misjach. A te będą całkiem różnorodne.

Mahokenshi
Mahokenshi
…tylko drogę

Choć oczywiście większość wyzwań będzie wymagać od gracza wyrżnięcia w pień dość sporej liczby potworów. W zależności od sytuacji wiąże się to z ucieczką przed demonami, chęcią dotarcia do konkretnego zamku, zamknięciem piekielnych szczelin, polowaniem na przywódcę sekty… W ramach misji zdarzają się także questy poboczne (na przykład: pomścij mieszkańców wioski, zabijając dziesięć goblinów), wydarzenia, w których nierzadko czeka nas możliwość wyboru nagrody, oraz wyzwania. Bo nie wystarczy spełnić głównego celu danego poziomu, za wypełnienie tych dodatkowych otrzymamy kryształy: konieczne do płacenia za ulepszenia w trzech drzewkach. Gwarantuję, często będziecie restartować grę, by zdobyć je wszystkie – zrobienie tego za pierwszym podejściem (a nawet tylko jedną postacią) jest mało realne.

Mahokenshi
Mahokenshi

To bezczelny sposób twórców na wydłużenie rozgrywki, ale doskonale działa w innych tytułach, sprawdza się także i tutaj. Jeśli zechcecie uratować Niebiańskie Wyspy przed mroczną, demoniczną sektą, trzeba poświęcić na to sporo czasu: ale zrobicie to z przyjemnością. Bo Mahokenshi to nie tylko przepiękna wideokarcianka z toną świetnej zabawy – potrafi być także tytułem wymagającym. Jaki klan wybrać w tej misji? Jaki amulet wziąć ze sobą? Ulepszyć tę kartę, a może lepiej spalić tamtą ? Na które drzewko umiejętności przeznaczyć ciężko zarobione kryształy? Podczas misji nawet tak pozornie niewiele znacząca decyzja jak określenie ścieżki podróży może zdefiniować kolejnych przeciwników, ewentualne wizyty w kapliczkach i wioskach oraz ostatecznie – sukces bądź porażkę.

Podczas gry w Mahokenshi wasz miecz musi być równie ostry jak strategiczny umysł! A ja, choć finał historii już za mną i mam już nawet swój ulubiony Dom (nie, wcale nie Gryffindor), nieraz jeszcze wrócę na Niebiańskie Wyspy. Przecież te wszystkie wyzwania same się nie zrobią.

Samuraje, ninja i demoniczna sekta. „Mahokenshi” – recenzja gry wideo

  • przepiękna oprawa graficzna poziomów,
  • dobrze przeniesione do gry wideo mechaniki karcianki,
  • różnorodność kart,
  • mnogość strategii związana z cechami poszczególnych klanów,
  • dużo „dodatków”: wyzwań, zadań pobocznych, wydarzeń,
  • rozbudowane drzewka ulepszeń,
  • pełna polska wersja językowa.

Samuraje, ninja i demoniczna sekta. „Mahokenshi” – recenzja gry wideo

  • mało oryginalna fabuła,
  • generyczna ścieżka dźwiękowa,
  • kłujące w oczy błędy w polskiej czcionce.

Do przygotowania recenzji otrzymaliśmy darmową kopię gry od https://keymailer.com

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Zjednocz domy oraz zbierz samurajów władających ostrzem i magią, by pokonać starożytnego wroga. Będzie przy tym masa zabawy!
Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Zjednocz domy oraz zbierz samurajów władających ostrzem i magią, by pokonać starożytnego wroga. Będzie przy tym masa zabawy!Samuraje, ninja i demoniczna sekta. „Mahokenshi” – recenzja gry wideo