Uwaga, będą spoilery!
Po długich latach maskowania się i działania w cieniu Arrow został zmuszony do ujawnienia swojej prawdziwej tożsamości. Niestety było to równoznaczne z pożegnaniem się z dotychczasowym życiem i spędzeniem długich lat w więzieniu. Jednak Arrow to superbohater, a nie zwykły przestępca, chociaż nie wszyscy podzielają tę opinię. Tym razem będzie musiał udowodnić już nie przed sobą, ale przed innymi, ile tak naprawdę jest wart.
![„Arrow” Łucznik. „Arrow” – recenzja 7. sezonu](https://popbookownik.pl/wp-content/uploads/2019/06/arrow1.jpg)
![„Arrow” Łucznik. „Arrow” – recenzja 7. sezonu](https://popbookownik.pl/wp-content/uploads/2019/06/arrow1.jpg)
Niekończąca się opowieść
Chociaż do tej serii mam ogromny sentyment, ponieważ oglądałam ją od pierwszego sezonu, to muszę przyznać, że czasami lepiej dla danego serialu, kiedy jego twórcy powiedzą „pas” i w umiejętny sposób zamkną losy głównego bohatera. Na dobrą sprawę siódmy sezon mógłby zakończyć się odcinkiem, w którym Arrow ostatecznie pokonuje Ricardo Diaza – przeciwnika znanego już z poprzednich odcinków. Problem w tym, że sezon trwałby niecałe dziesięć odcinków, a co zrobić, żeby dotrzeć do umownej granicy dwudziestu trzech? Wprowadzić kolejny czarny charakter, najlepiej rozdarty emocjonalnie, pełen traum z przeszłości i będący… zapomnianą siostrą głównego bohatera, o której do tej pory nikt nawet nie słyszał. W tym przypadku schemat jest ten sam: antagonista poszukujący sprawiedliwości chce ją wymierzyć sam, ponieważ tylko on, a w zasadzie ona, najlepiej wie, ile kosztuje ból i upokorzenie. Twórcom na szczęście nie zabrakło pomysłowości i wprowadzili pewien twist, który – nie ukrywam – mnie również zaskoczył. Otóż przez sześć sezonów nie wiadomo było dokładnie, co stało się z Gambitem, dlaczego zatonął, co było przyczyną jego wybuchu. Odpowiedź znajdziemy w najnowszym sezonie. Zapewne domyślacie się, kto mógł być za to odpowiedzialny… i nie mylicie się. Jak dla mnie – choć zaskakujące, jak już wcześniej wspomniałam – było to zbędne. Zatonięcie Gambita nie było jak dotąd głównym problemem Arrowa i w zasadzie potraktowano ten fakt na zasadzie „było, minęło”, dlatego po co do tego wracać po tylu latach?
![„Arrow” Łucznik. „Arrow” – recenzja 7. sezonu](https://popbookownik.pl/wp-content/uploads/2019/06/arrow3.jpg)
![„Arrow” Łucznik. „Arrow” – recenzja 7. sezonu](https://popbookownik.pl/wp-content/uploads/2019/06/arrow3.jpg)
W młodych żyłach płynie ich krew
Kolejny przykład na to, jak można wydłużyć dzieje jednej z legend DC Comics. Twórcy serialu postanowili wprowadzić do serialu dwójkę nastolatków – córkę i syna Green Arrowa. Pytanie tylko po co? Moim zdaniem ta część jest zrobiona nieco na siłę i zupełnie niepotrzebna. Przyznaję, że wprowadzenie młodych bohaterów, a zarazem pojawienie się starych, takich jak Black Canary, Black Siren, Wild Dog czy Arsenal w świecie, w którym istnienie superbohaterów jest zakazane, a dookoła czuć postapokaliptyczny klimat zagłady jest przekonujące i wpisuje się w kanon dzisiejszej popkultury, dlatego nie zdziwię się jeśli ten sezon podbije serca wielu fanów. Tak oto Mia Smoak oraz William Clayton podejmują próbę zmierzenia się z demonami przeszłości ich rodziców. To, co się dzieje w tym sezonie, jest dopiero rozgrzewką przed tym, co się stanie w ostatnim, w którym zapewne będziemy śledzić już tylko losy młodych potomków superbohatera.
![„Arrow” Łucznik. „Arrow” – recenzja 7. sezonu](https://popbookownik.pl/wp-content/uploads/2019/06/arrow2-e1561818924467.jpeg)
![„Arrow” Łucznik. „Arrow” – recenzja 7. sezonu](https://popbookownik.pl/wp-content/uploads/2019/06/arrow2-e1561818924467.jpeg)
Gdzie się podział Oliver Queen?
To pytanie za sto punktów, ponieważ gdybym miała wyrazić to swoimi słowami, brzmiałoby to mniej więcej tak: I nagle, kiedy wydaje się, że wszystko prowadzi ku szczęśliwemu zakończeniu, pojawia się jakiś facet w pelerynie i mówi do Green Arrowa „już czas”, na co Oliver odpowiada „nie myślałem, że tak szybko”. O co chodzi? Nie wiem. Podejrzewam, że ma to związek z „mieszaniem się” innych seriali – mam tu na myśli „Flasha” czy „Supergirl”. To całkiem nowy trend, z którym można się spotkać od kilku lat – bohaterowie jednej serii przechodzą do świata innej. Nie jestem zwolenniczką tego typu „zabiegów” w serialach, ponieważ zarówno za Flashem, jak i Supergirl nie przepadam, dlatego nie wiem nawet co się dzieje w poświęconych im produkcjom i z jakimi niebezpieczeństwami mają do czynienia. Poczułam wielki niesmak, kiedy dowiedziałam się, że Oliver ni stąd, ni zowąd musi odejść bez żadnego wytłumaczenia.