Krwawa noc poślubna. „Zabawa w pochowanego” – recenzja filmu

-

Ślub – najpiękniejszy dzień w życiu panny młodej. Biała suknia, długi welon, moc kwiatów i on – ten Jeden Jedyny Do Końca Świata (w myśl zasady Póki śmierć nas nie rozłączy). Niektórym przychodzi wieść całkiem pokaźną liczbę wspólnych dni, inni, niczym Rob Stark i wybranka jego serca, nie cieszą się za długo złożonymi ślubami i rodzinną atmosferą.

I są jeszcze teściowie. Ci potrafią nieźle namieszać, zwłaszcza gdy nie lubią wybranki ich syna. Podobno to teściowe bywają wredne, jednak czasem zdarza się i tak, że to teść okazuje się tym bardziej… wybrednym. Konwenanse wymagają od niego zachowania pozorów – musi udawać, że niegodna jest godną ręki jego oczka w głowie. A jeśli jeszcze rodzina, której członkiem zostaje właśnie panna młoda, okazuje się dość majętna… Cóż, może pojawić się zarzut o chęć przejęcia majątku nowego męża.

Jeżeli rodzina pana młodego zyskała status i pieniądze dzięki grom familijny, należałoby się zastanowić, czy w ogóle chcemy być jej członkami. Może bowiem dojść do sytuacji, że noc poślubna zamieni się… w walkę o przetrwanie.

Suknia z welonem

To miał być cudny i wspaniały dzień. Grace powiedziała sakramentalne „TAK!”, teraz może wieść długie i upojne życie u boku ukochanego Alexa. Wprawdzie rodzina miłości jej życia jest nieco dziwna – brat Daniel często ją podrywa, siostra Emilie nie radzi sobie ze stresem, a głowa domu uważa, iż bohaterka to łasa na majątek osóbka, jednak liczy się fakt, że zakochani są na zawsze razem. Póki śmierć ich nie rozłączy! Co niestety może nadejść szybciej niż Grace myślała…

Krwawa noc poślubna. „Zabawa w pochowanego” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Zabawa w pochowanego”

Tradycja rodzinna nakazuje bowiem, by w noc poślubną zamiast upojnych chwil w łożu spędzić czas na grach i zabawach. Nowy członek rodziny Le Domas, w tym przypadku padło właśnie na Grace, poddaje się przeznaczeniu losu przy wyborze rozgrywki, w jakiej będą brali udział należący do familii. Niby nic strasznego – stara tradycja rodzinna i zacieśnianie więzi – przemilczano jednak jeden drobny szczegół. Jeśli wylosowana zostanie zabawa w chowanego, może zrobić się naprawdę nieprzyjemnie.

Jak można się domyślić, Grace nie ma szczęścia i to właśnie ta gra staje się atrakcją wieczoru. Zasada jest prosta – protagonistka musi się schować tak, by nikt jej nie odnalazł. Jeśli bowiem wpadnie w łapy któregoś z graczy… Zginie.

Rodzinka idealna

Horror straszy, natomiast komedia rozśmiesza (a przynajmniej tak powinno być). Co wyjdzie z połączenia tych dwóch gatunków? Mieszanka wybuchowa, ale nader interesująca. Ostatnio tak dobrą kombinację zafundowali nam twórcy filmu Śmierć nadejdzie dziś 2, w którym połączono sceny rodem z horrorów z tymi komicznymi. I trzeba przyznać, że ten mariaż, zarówno w pierwszej, jak i drugiej odsłonie obrazu, wyszedł całkiem korzystnie. Twórcy Zabawy w pochowanego także postanowili zeswatać ze sobą komedię i horror. Czy i w tym przypadku można mówić o związku idealnym? Jak najbardziej.

Krwawa noc poślubna. „Zabawa w pochowanego” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Zabawa w pochowanego”

Wszystko zaczyna się niby niewinnie – mamy ślub, zakochanych, majętną rodzinkę ze swoimi malutkimi wariacjami. Wieczór w rodzinnym gronie także nie brzmi dla bohaterki jak coś niebezpiecznego, może nieco męczącego i niespodziewanego, ale czego się nie robi dla miłości. Tymczasem bardzo szybko okazuje się, że niewinna zabawa to coś o wiele gorszego.

Widzimy, jak Grace staje się ofiarą – musi uciekać, gdyż grozi jej śmiertelne niebezpieczeństwo. A wszystko przez układ, jaki zawarł pra pra pra (ileś tam pra) dziadek Alexa. Sława, pieniądze i prestiż w zamian za trochę krwi. Oczywiście nie każdy nowy członek familii walczy o życie, wszystko zależy od magicznego pudełeczka, do którego wkłada się pustą kartę, a wyciąga zapisaną. Znajduje się na niej nazwa zabawy. Grace nie miała po prostu szczęścia (podobno kto nie ma szczęścia w grach, ma je w miłości…) i teraz musi przetrwać do świtu.

Krwawa noc poślubna. „Zabawa w pochowanego” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Zabawa w pochowanego”

I tutaj wkracza na scenę szaleństwo. Bo rodzinka ma swoje za uszami, nie tylko pakt z magiczną istotą, nie należy do zbyt normalnych i zrobi wszystko, by zachować fortunę (czytaj: zapoluje na biedną pannę młodą). I jak tu przetrwać, kiedy spragnieni krwi krewni depczą ci po piętach? Na dodatek musisz sobie radzić sama w wielkim domu, którego nie znasz… Okoliczności nie sprzyjają bohaterce.

Rodzinka dysfunkcyjna

Grace przechodzi zmianę. Na początku jawi się jako światełko w życiu Alexa – kochana, dobroduszna, wprost idealna. Później jednak, pod wpływem makabrycznych wydarzeń, zwierzyna staje się… Może nie do końca łowcą, ale twórcy nie zaserwowali nam kolejnego filmu, gdzie biedna bohaterka ucieka, potyka się i pochlipuje w kącie. Oczywiście na początku mamy sceny, kiedy Grace jest zdezorientowana, nie wierzy w to, co się dzieje, i pragnie uciec jak najdalej. Ale po pewnym czasie bierze sprawy w swoje ręce. A zakończenie, cóż, można je przewidzieć, ale i tak okazuje się nader satysfakcjonujące. Karma to… No wiecie, jest bezwzględna!

Co do jej męża, Alexa, tutaj również mamy pewien plot twist. Nie będę jednak udawać, że nie spodziewałam się go. Był do przewidzenia, zwłaszcza po jednej ze scen, kiedy dwójka bohaterów rozmawia o przyszłości protagonisty. Można było oszczędzić nam tego momentu, wtedy zapewne nie każdy rozgryzłby tak szybko zamysł twórców. I szkoda, że Alex nabiera charakteru dopiero pod koniec historii. Za mało skupiono się na tym bohaterze, a powinien on dostać więcej czasu antenowego ze względu na to, co widzimy pod koniec produkcji.

Za to brat Alexa – Daniel – oto najlepsza postać tej opowieści. Pierwsze wrażenie? Bogaty, lubiący sobie popić bogacz, za nic mający tradycje i ludzi w ogóle. Im dalej w las, tym ten bohatera nabiera charakteru, widzimy, że nic nie jest w nim takie, jakie nam się wydawało. Wydarzenia z przeszłości i dziwne zabawy jego familii odcisnęły na nim swoje piętno. Adam Brody zagrał fenomenalnie, a Daniel okazał się najciekawszych charakterem w tym obrazie.

Krwawa noc poślubna. „Zabawa w pochowanego” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Zabawa w pochowanego”
Komedia czy horror?

Horror i czarna komedia – w ty wypadku to połączenie sprawdziło się. Mamy sceny, kiedy leje się posoka, mamy także kilka trupów, zakończenie także robi wrażenie. Ale z drugiej strony pojawia się sporo zabawnych momentów, chwile grozy są nagle przerywane przez coś komicznego. Oczywiście trzeba lubić takie mariaże i należy odpowiednio je dobierać. Nie każda kombinacja tych gatunków da zamierzony efekt. Czasem można odnieść skutek odwrotny od zamierzonego. Na szczęście w tym przypadku dostaliśmy kawał dobrej produkcji, która śmieszy, ale też wywołuje u widza dreszczyk emocji.

Szaleństwo, zabawa, walka o życie, rodzinne problemy – to wszystko przewija się w tym obrazie. Zabawa w pochowanego to zabawa z widzem. Pojawia się kilka klisz znanych z horrorów, nawiązań do innych produkcji, mamy doskonałą grę aktorską i dobrze poprowadzone zakończenie. Cały czas coś się dzieje, a odbiorcy kupują ten absurd wylewający się z większości scen.

Szukacie czegoś nietuzinkowego? Czegoś, co jest przerysowane, komiczne, ale i miejscami przerażające? Czegoś z dobrą historią oraz interesującymi bohaterami? Zabawa w pochowanego to dobra produkcja, nieco inna od tego, co zalewa kina.

Krwawa noc poślubna. „Zabawa w pochowanego” – recenzja filmu
Plakat z filmu „Zabawa w pochowanego” 20th Century Studios, Imperial CinePix

 

Tytuł oryginalny: Ready or Not

Reżyseria: Matt Bettinelli-Olpin, Tyler Gillett

Rok powstania: 2019

Czas trwania: 1 godzina 35 minut

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

Sceny grozy mieszają się z tymi komicznymi. Ta produkcja nie udaje czegoś, czym nie jest. Bawi, momentami wywołuje ciary, ale najważniejsze, że widz chce ją oglądać.
Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Sceny grozy mieszają się z tymi komicznymi. Ta produkcja nie udaje czegoś, czym nie jest. Bawi, momentami wywołuje ciary, ale najważniejsze, że widz chce ją oglądać. Krwawa noc poślubna. „Zabawa w pochowanego” – recenzja filmu