Królewskie pożegnanie? „The Crown” – recenzja serialu, sezon 6

-

Szósta odsłona serialu The Crown to jeden z najbardziej wyczekiwanych tytułów Netflixa w tym roku. W finałowym sezonie historii twórcy poruszyli najwięcej kontrowersyjnych tematów. Ne ekranie zobaczymy między innymi śmierć księżnej Diany, niesławną reakcję Pałacu Buckingham, burzliwe dorastanie książąt Walii, a także finał niechlubnego love story księcia Karola oraz Camilli Parker-Bowles. Czy wielkie nadzieje zostały spełnione?

Szósty sezon serialu został podzielony na dwie części, z których pierwsza ukazała się na platformie Netflix 16 listopada, natomiast druga zadebiutowała 14 grudnia.

Koniec epoki

W zwieńczeniu serii twórcy przybliżają widzom ostatnie lata życia Diany. Wojna prasowa między księciem a księżną Walii trwa. Pozostali Windsorowie dostają rykoszetem, sytuacja zaś szczególnie odbija się na potomkach zwaśnionych rozwodników – Williamie i Harrym. Tymczasem Królowa Ludzkich Serc niezmiennie zdobywa zachwyt i uznanie wśród poddanych, przyćmiewając niesławną panią Parker-Bowles pod każdym względem. Dla niektórych nowa sytuacja matrymonialna Diany stwarza możliwości. Dostrzega je między innymi egipski biznesmen Mohammed Al Fayed. Mężczyzna planuje bezceremonialnie wepchnąć księżną w ramiona swojego syna Dodiego i tym samym zdobyć wpływy na brytyjskim dworze. Znajomość tej dwójki rozpoczyna serię niefortunnych zdarzeń, prowadzących do tragicznego końca.

the crown
Kadr z serialu The Crown / Netflix

Drugą część sezonu nie łączy żaden wyraźny motyw przewodni. W kolejnych odcinkach fabularny punkt skupienia przeskakuje z najmłodszych latorośli rodziny Windsorów na najstarsze, próbując zamknąć jak najwięcej zasygnalizowanych wcześniej wątków. William i Harry mierzą się z trudami dorastania pod presją i w blasku fleszy (wielbiciele college’owych teen dram powinni być ukontentowani), natomiast Elżbieta przeżywa co najmniej dwie dotkliwe straty i przechodzi do podsumowania swoich rządów, tym samym godząc się z nieuchronnością ich końca. Choć monarchini od ponad pięćdziesięciu lat jest symbolem stabilności i niezmienności, przyszłość nadchodzi wielkimi krokami.

Czy Korona będzie zmuszona pójść z duchem czasu, aby przetrwać?

Między Prawdą a Koroną

Już podczas produkcji piątego sezonu The Crown toczono dyskusję na temat związanych z nim kwestii wizerunkowych. Niniejszym twórcy opuścili stosunkowo bezpieczną przystań historii z „zamierzchłych czasów” i sięgnęli po wydarzenia najnowsze, które większość widzów pamięta z czytywanych tabloidów.

Główny zarzut dotyczył „czarnego PR-u”, jaki może uczynić Windsorom serialowy wydźwięk ostatnich lat panowania Elżbiety II. Nic dziwnego, zważywszy na cezurę czasową, będącą punktem fabularnego skupienia. Lata 1997-2005 nie były dla monarchii najlepsze głównie ze względu na pierwsze działania Pałacu Buckingham w związku z wiadomością o śmierci Diany oraz późniejszy kryzys popularności rodziny królewskiej. Do okresowej niesławy przyczyniły się także skandale wokół dorastających książąt oraz decyzja księcia Karola, aby po długoletnim „życiu w grzechu” nareszcie poślubić Camillę Parker-Bowles   kobietę, która zdaniem wielu sympatyków Diany, ostatecznie przyczyniła się do tragicznych losów księżnej. Ukazanie tych wszystkich wydarzeń wymagało długich i szeroko zakrojonych konsultacji, a także zawarcia szeregu kompromisów, aby dochować wierności prawdzie historycznej, a jednocześnie nie narazić się monarchii brytyjskiej.

the crown
Kadr z serialu The Crown / Netflix

Szósty sezon The Crown ma również największą szansę przyciągnąć przed ekran młodszą widownię. Nie licząc historii Diany, równie gorąco wyczekiwanymi wątkami była edukacja księcia Williama w college’u St. Andrews w Szkocji oraz początek znajomości z Kate Middleton. Po śmierci księżnej Walii, zainteresowanie mediów przeszło na jej najstarszego syna, który szybko stał się bożyszczem tłumów, a zwłaszcza nastoletnich dziewcząt na całym świecie. Jak tu dorastać, wybijać się na niepodległość i przechodzić burze hormonów, kiedy każdy twój krok śledzony jest przez tabuny fotoreporterów?

Choć w serialu twórcy stosunkowo dużo miejsca poświęcają Williamowi, poruszają również wątek księcia Harry’ego. Z biegiem czasu młodszy z książąt coraz dotkliwiej odczuwa syndrom bycia „tym drugim”, w związku z czym próbuje odnaleźć własną tożsamość… często ze szkodą dla opinii publicznej.

Stara szkoła i absolutni debiutanci

Pierwsza część szóstego sezonu w całości należała do Elizabeth Debicky, która jako księżna Diana zdominowała uwagę widzów. Podejrzewam, że to smutne spojrzenie sarnich oczu jeszcze długo nie opuści zbiorowej wyobraźni. Być może ta kreacja nie wniosła niczego nowatorskiego do portretu Diany (która, zwłaszcza w ostatnich latach, stała się ulubienicą przemysłu filmowego), jednak na pewno umocniła jej pozycję jako faworytki poddanych – zbyt „ludzkiej”, aby odnaleźć się w rzeczywistości, w której nie ma miejsca na słabość.

O ile w poprzednim sezonie odtwórczyni roli Elżbiety Imelda Staunton musiała zasłużyć na uznanie widzów (i pozbyć się „łatki” Dolores Umbridge z Harry’ego Pottera), o tyle tym razem już od początku pokazywała się z królewskiej strony. Końcówka serialu ma mocno introspektywny charakter, co dla niektórych widzów jest jego największą wadą, a dla innych niekwestionowaną zaletą. W obliczu złotego jubileuszu Elżbieta przygląda się własnym rządom z perspektywy lat, przywołuje duchy przeszłości i wchodzi z nimi w polemikę. Z przyjemnością oznajmiam, że Staunton nie tylko podołała temu trudnemu wyzwaniu, ale także wyszła z niego obronną ręką. Rola królowej Elżbiety może stanowić punkt zwrotny w jej karierze i — w konsekwencji — wynieść ją na zupełnie nowy poziom.

the crown
Kadr z serialu The Crown / Netflix

Pozytywnie zaskoczyła także większość „młodej” obsady, zwłaszcza książęta Walii. Warto wspomnieć, że role Williama i Kate zostały powierzone absolutnym debiutantom Edowi McVeyowii i Meg Bellamy. Niestety, wątek romantyczny nie porywa tak, jak można tego oczekiwać, podobnie jak gra aktorska McVeya i Bellamy. W serialu o wiele lepiej została wykreowana relacja między braćmi. Ostatnie odcinki poświęcono zarysowywaniu narastającego konfliktu, który później stanie się przyczyną medialnych skandali, głównie z udziałem Harry’ego (któremu nowy kontekst nada biografia młodszego z książąt, w Polsce ukazana pod tytułem Ten drugi). Tym samym warto zwrócić uwagę na Luthera Forda — odtwórcę roli młodszego Windsora. Z przyjemnością jeszcze zobaczyłabym go na ekranie.

Rysy na klejnotach

Na tle spójnej, przemyślanej koncepcji pierwszej części sezonu, druga wypada dość blado. Swoją konstrukcją przypomina zbiór anegdot z dworu Windsorów z lat 1997-2005. Nie jest to jednoznaczny minus. Zważywszy na finałowy charakter sezonu i konieczność zamknięcia najważniejszych wątków, można zrozumieć decyzje reżyserskie podjęte przy jego realizacji, acz niektórzy widzowie rzeczywiście mogą poczuć niedosyt. W szóstym sezonie również stosunkowo dużo miejsca poświęcono warstwie psychologicznej postaci, co miało istotny wpływ na dynamikę fabuły. Szczególnie w odcinkach piątym i szóstym, w których dość ważnymi punktami są reakcje poszczególnych osób na śmierć Diany, oraz szczera rozmowa księcia Karola z Williamem, można odczuć wyraźny spadek tempa w porównaniu z poprzednimi.

the crown
Kadr z serialu The Crown / Netflix

Szósty sezon The Crown — tak samo jak pozostałe — znakomicie broni się pod względem wizualnym i technicznym. To jeden z przykładów produkcji, w których widać jak na dłoni, jak wiele zależy od budżetu i ile można zdziałać, gdy nie trzeba oszczędzać (już pierwszy sezon kosztował średnio 13 milionów dolarów za odcinek!). Subtelny, niezwykle emocjonalny soundtrack porusza czułe struny nie tylko anglofilów i rojalistów, tym samym idealnie nadając się do słuchania przy pracy lub podczas spokojnej kontemplacji.

Farewell, my Queen!

Seans finałowego sezonu The Crown to doświadczenie przyjemne i na swój sposób satysfakcjonujące. Sama koncepcja serialu portretującego panowanie monarchini tak bliskiej naszym czasom dowodzi, że życie pisze najlepsze scenariusze, a wiedza historyczna może okazać się nie tylko strawna, ale też smaczna. Wystarczy podać ją w odpowiedni sposób.

Ta pełna subtelnego rozmachu produkcja z pewnością na długo pozostanie w pamięci widzów i zajmie zaszczytne miejsce w panteonie najwybitniejszych dramatów biograficznych w historii telewizji.

podsumowanie

Ocena
7.5

Komentarz

Zakończenie udane, lecz niekoniecznie wbijające w fotel. Niemniej, „The Crown” bez wątpienia zasłużyło na zaszczytne miejsce w panteonie produkcji telewizyjnych. Będzie wspominane po latach!
Kaja Folga
Kaja Folga
Czarownica od strony matki. Potterhead od 10. roku życia, wciąż rozdarta między Ravenclawem a Slytherinem. Jak przystało na wiedźmę, ma domek w lesie, cztery koty, półki pełne książek i szafki pełne herbaty. Wraz z kolejnymi perełkami popkultury odkrywa nowe tożsamości. Wielbicielka RPG, LARP-ów i sesji opisowych, którym poświęca czas między artykułami. W tekstach przemyca podprogowy przekaz feministyczny, chociaż chętnie zaprasza na obiad.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Zakończenie udane, lecz niekoniecznie wbijające w fotel. Niemniej, „The Crown” bez wątpienia zasłużyło na zaszczytne miejsce w panteonie produkcji telewizyjnych. Będzie wspominane po latach!Królewskie pożegnanie? „The Crown” – recenzja serialu, sezon 6