Kłopotów ciąg dalszy. „Kroniki Kolegium. Intrygi” – recenzja książki

-

Po wydarzeniach z Początku można było żywić nadzieję, że życie Magsa nieco się ustatkuje i zacznie nabierać pozorów normalności. W końcu jak wiele przygód może przeżywać ktoś, kto jest zaledwie kandydatem na Herolda? A w królestwie Valdemaru panuje spokój oraz harmonia? Niestety, zbyt wiele niewiadomych w przeszłości naszego bohatera oraz niewyjaśniona sprawa najemników nie dadzą o sobie tak szybko zapomnieć.
Raz obcy, zawsze obcy

W Intrygach na Magsa czekają różnego rodzaju wyzwania – przede wszystkim dzięki temu, że z Dallenem tworzy tak fenomenalną jeździecką parę, zostanie zwerbowany do drużyny kirballa. Nowej rozgrywki stworzonej z myślą o poprawieniu współpracy między Heroldami, innymi uczniami Kolegiów oraz nieposiadającymi daru gwardzistami – czy to poruszającymi się konno, czy pieszo. Na dodatek jasnowidze mieli kolektywną wizję, którą szybko zaczęto interpretować tak, iż króla zamorduje obcokrajowiec. Bezpodstawne podejrzenie pada na Magsa, rozpoczynając cały łańcuch przykrych zdarzeń. Jego przyjaciele również nie będą mieli łatwo. Wyczekującą spotkania z ojcem Lenę, czeka ogromne rozczarowanie oraz złamane serce. Najsłynniejszy bard w Królestwie nie pozna bowiem własnego dziecka, gdy je zobaczy. Beara również nie ominą nieprzyjemne przygody – do Haven przybył bowiem jego brat, który zamierza wybić mu z głowy  pomysł na pozostanie w Kolegium Uzdrowicieli, skoro nie ma Daru.

Mało co się tu dzieje

Intrygi nie są najlepszą powieścią Mercedes Lackey i można odnieść wrażenie, że to jeden z tych tomów, które pojawić się muszą, aby mogły zadziać się kolejne wydarzenia. Taki swoisty łącznik oraz wyjaśnienie tego, dlaczego później serii bohaterowie będą zachowywali się tak, a nie inaczej. Oznacza to, że w tej części Kronik Kolegium nie dzieje się za wiele w kwestii rozwiązania znanych już zagadek, jak choćby pochodzenia rodziców Magsa czy tożsamości tajemniczych najemników. Ciekawym wątkiem okazuje się jednak wprowadzenie ksenofobii – gwałtowanej, irracjonalnej, podszytej obawą i skierowanej wprost na głównego bohatera. Jego lęk, poczucie odrzucenia oraz chęć ucieczki odmalowują przed czytelnikami konsekwencje, jakie wzbudzają podobne postawy oraz zachowania.

Poza tym w Intrygach autorka wiele uwagi poświęciła grze w kirballa, przemycając przy okazji lekcję dotyczące działania drużyny oraz budowania wzajemnego zaufania. Czyli dokładnie tego, czego Magsowi najbardziej potrzeba. Z kolei wątki skupionej na swoim poczuciu odrzucenia Leny oraz pogrążonego w rozpaczy oraz poczuciu nieadekwatności i nieprzydatności Beara pokazują, że nie wszystkie rodziny są miłe, przyjazne i kochające, a posiadanie umiejętności, statusu oraz Darów nie równa się od razu byciu dobrym człowiekiem. Lackey kontynuuje tutaj wątek z Ostatniego Maga Heroldów, trylogii, której główny bohater miał również przemocowych, chcących go wtłoczyć w wymyślone przez siebie ramy, bliskich. Tym razem jednak powód odrzucenia jest inny: w przypadku Leny w grę wchodzi przeświadczenie jej ojca o własnej wielkości, u Beara – niedostrzeganie niemagicznych umiejętności. Te doświadczenia przełożą się na spore problemy z utrzymaniem zdrowych, przyjacielskich relacji, a te z kolei – do odświeżającej kłótni pomiędzy całą trójką.

Co z tą redakcją?!

Inną zupełnie kwestią dotyczącą Intryg jest redakcja i korekta. Z nie do końca jasnych przyczyn Zysk traktuje książki Mercedes Lackey bardzo po macoszemu – i nie ma znaczenia, czy mówimy o pierwszych wydaniach powieści ze świata Valdemaru, czy o najnowszych Intrygach. Wyraźną wskazówką w tym wypadku może być fakt, że drugi tom Kronik Kolegium w stopce redakcyjnej ma jedynie redaktorkę, ale korektorki albo korektora już nie. I to, niestety, w tej części widać bardziej niż w przypadku poprzednich. W powieści znajdziemy więc pozostałości edycyjne w postaci: „boisko kirballa; .” (s. 94) czy „Już samo to , że” (s.119); zdarzą się również błędy ortograficzne „ciągle nie dojada” (s. 114); a także brak konsekwencji w zapisie imion dwójki bohaterów „Gennie” i „Geenie” pojawiające się w obrębie tego samego akapitu (s. 111) oraz w przypadku Uzdrowiciela występującego raz jako „Huran” (s. 190) i częściej jako „Juran” (np. s. 195). Tak, w większości to są błędy edycji, zdarzające się na etapie prac redakcyjnych – od tego jednak jest poskładowa korekta, która powinna wyeliminować tak irytujące niedociągnięcia.

Najgorzej nie jest, ale mogło być lepiej

W istocie – Intrygi, wbrew tytułowi, nie są wcale porywającą szpiegowską fabułą. Dużo większy akcent w tej części Kronik Kolegium wciąż położony jest na osobistym rozwoju Magsa oraz walce chłopca z niepewnością i wewnętrznymi demonami. Chociaż przez większość tomu historia płynie dość powoli i wydaje się raczej zwyczajna, czyta się ją przyjemnie, jeśli tylko nie oczekujemy zbytnich fajerwerków. To w końcu wciąż magiczny Valdemar zamieszkany przez nieidealnych, pełnych problemów oraz wad bohaterów, których kolejne perypetie – te nastoletnie, i te związane z władzą –  śledzi się z przyjemnością. Pozostaje mieć nadzieję, że trzecia odsłona cyklu będzie nieco bardziej dynamiczna.

Kłopotów ciąg dalszy. „Kroniki Kolegium. Intrygi” – recenzja książki

 

 

Tytuł: Intrygi

Autor: Mercedes Lackey

Wydawnictwo: Zysk i Spółka

Liczba stron: 326

ISBN: 978-83-8116-408-5

Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu