Kiedy znowu walczysz z nieznanym wrogiem. „Riverdale” – recenzja 3. sezonu

-

Z serialami jest tak, że się je kocha lub nienawidzi. Rzadko trafia się produkcja pośrodku, znalazłam jednak taką perełkę – Riverdale. Tajemnica, morderstwa, szalony morderca, przyjaźń, miłość, zdrada i wiele innych elementów, tutaj można znaleźć prawie wszystko. Na przestrzeni  sezonów zmieniała się dynamika relacji, a bohaterowie dojrzewają. Tylko czy to poszło w dobrą stronę? A może najnowsza odsłona okazała się przerostem formy nad treścią?

Cała seria kręci się wokół miasteczka Riverdale oraz nastoletniej ekipy głównych bohaterów: Archiego, Betty, Jugheada, Veroniki oraz ich rodzin i znajomych. Każda odsłona pokazuje inne wątki, ale łączy je mrok, zagadka, wiele tajemnic do odkrycia. Tym razem pojawia się owiany złą sławą Król Gargulców oraz gra z nim powiązana – Gryfy i Gargulce. Serial można obejrzeć na Netflixie, a odcinki ukazywały się średnio raz na tydzień (chyba że była jakaś nieoczekiwana przerwa). Tym razem trzeci sezon podzielono na część A i B.

Kiedy znowu walczysz z nieznanym wrogiem. „Riverdale” – recenzja 3. sezonu
Kadr z serialu „Riverdale”
Co tu się dzieje?

Przygoda zaczyna się od procesu Archiego, będącego konsekwencją działań z poprzedniego sezonu. Chłopak ostatecznie trafia do poprawczaka, gdzie walczy o przetrwanie – dosłownie. Zostaje wciągnięty w nielegalne walki prowadzone przez naczelnika więzienia. Chce czy nie, jego umiejętności bokserskie wystawione są na próbę, a stawką będzie życie.

W Riverdale pojawia się Farma, której członkowie podobno pomaga ludziom, leczy ich ból i przynosi ukojenie. Jeśli przychodzi wam na myśl sekta – to słusznie. Mieszkańcy jeden po drugim wstępują w jej szeregi oraz głoszą, jaka jest cudowna. Tylko pozazdrościć. Tymczasem w mieście dochodzi do zabójstw lub samobójstw, bo tak naprawdę nie wiadomo, co się dzieje. A za tym wszystkim stoi wspomniana wcześniej gra, a konkretniej Król Gargulców i jego świta, którzy po latach wrócili do miasteczka.

Veronica otwiera klub La Bonne Nuit, okazujący się dużym sukcesem. Dzięki niemu wydarzy się kilka ciekawych sytuacji. Oczywiście jak to w młodzieżowym serialu bywa, pojawia się wiele dramatów, rozstań, kłótni. Można napisać, że nowy sezon to swoista petarda.

Przesyt jest gorszy niż niedopowiedzenia

W pewnym momencie stwierdziłam, że ilość zaskakujących sytuacji mnie przytłoczyła. Ja wiem, iż telewizja rządzi się swoimi prawami, ale ile różnych motywów można wykorzystać w sezonie? Jestem przyzwyczajona do jednego lub dwóch głównych wątków, a tutaj mamy: Króla Gargulców i grę (liczę oddzielnie, bo nie zawsze są ze sobą powiązane), La Bonne Nuit, Farmę, powrót Black Hooda, poprawczak Archiego, nielegalne walki. Niby niektóre elementy się ze sobą łączą, ale przeważnie traktowane są oddzielnie. Wymieniłam tylko główne wątki, a pojawiają się również poboczne. Wśród mnogości tego wszystkiego idzie się pogubić. Mam wrażenie, że twórcy chcieli dać ciekawe show, a wyszło z tego pomieszanie z poplątaniem i nic nie dostało należytej uwagi. Skakanie między tematami przyprawia o ból głowy, a gdzieś w połowie serialu ma się dość. Odcinkiem, który zapadł mi w pamięci, jest ten, gdzie pokazano rodziców głównych bohaterów jako nastolatków. To tam ma początek legenda o Królu Gargulców i pojawiają się pierwsze potyczki. Epizod jest mroczny, zagadkowy i utrzymany na wysokim poziomie, jak dobre, stare Riverdale. Postacie dorosłych są pokazane z innej strony. Ciekawie jest popatrzeć, jakie były kiedyś.

Kiedy znowu walczysz z nieznanym wrogiem. „Riverdale” – recenzja 3. sezonu
Kadr z serialu „Riverdale”
Drugie oblicza znanych postaci

Archie przeszedł jeszcze większą transformację. Przypomina trochę bad boya na zlecenie, który uważa, że pięści to jedyne rozwiązanie. Niby czasem pojawia się stary, dobry chłopak z podwórka, ale jest go bardzo mało. Jego działania często są chaotyczne i wpędzają bohaterów w kłopoty. Zawsze miałam z nim problem, ponieważ twórcy nie wiedzą, jak ostatecznie go ukierunkować. Chcą, żeby jednocześnie był prawym człowiekiem i zabijaką na żądanie.

Betty kolejny raz pokazuje pazura i coraz bardziej widać jej mroczną stronę. Podoba mi się, że  jest w stanie wiele poświęcić dla przyjaciół oraz rodziny. Nie cofnie się przed niczym, żeby poznać prawdę. Tak samo jak Jughead, który od początku stał się moim faworytem i tym razem nie jest inaczej. Logicznie podchodzi do wszystkiego. Nawet jak podejmuje decyzję, z pozoru bezmyślną, to z czasem jest pokazane, że wszystko przekalkulował i wybrał mniejsze zło. Najlepsza postać całego serialu, która mimo przeciwności losu nie zatraca swojego „ja”.

Veronica coraz bardziej odrzuca etykietkę córeczki tatusia. Podejmuje ryzykowne decyzje, które się opłacają lub nie, ale przynajmniej działa według planu. W tym sezonie stała się prawdziwą bizneswoman, która czuje czego chce, i nie traci głowy dla miłości. Wie, co dla niej dobre, i się tym kieruje. Bohaterka naprawdę dojrzała – z rozpieszczonej dziedziczki stała się prawdziwą kobietą.

Cheryl Blossom sezon zaczęła z wysokiego c, a gdzieś w połowie zniknął jej charakterystyczny pazur. Oczywiście wiadomo, że jest wyrachowana, ale posiada dobre serce. Zawsze miałam ją za postać, którą nie da się manipulować. Zmieniło się to, kiedy trafiła na Farmę. Miałam ochotę gryźć telewizor, bo takiej marionetki, to ja dawno nie widziałam. Ok, pod koniec sezonu wraca jej rozum, ale szkoda została wyrządzona.

Kiedy znowu walczysz z nieznanym wrogiem. „Riverdale” – recenzja 3. sezonu
Kadr z serialu „Riverdale”

Wszyscy bohaterowie mają dostateczną ilość czasu na ekranie i nikt nie jest lepiej traktowany. Również wątki miłosne dostały swoje pięć minut – jak zawsze są wyważone oraz nie rażą wulgaryzmem. Odpowiednio dobrana muzyka potrafi zdziałać cuda – tak jest w tym przypadku. Momenty, w których pokazano miłość, przyjaźń, oddanie drugiej osobie, są najlepszymi elementami serialu. Zaskoczeniem oraz umileniem oglądania miał być odcinek musicalowy, jednak okazał się porażką. Uwielbiam takie urozmaicenia, ale w tym przypadku okazał się średni. Oczywiście wokale są bardzo dobre, lecz sama otoczka i opowiadana przez bohaterów historia są po prostu śmieszne. Próba wprowadzenia dramatycznej nuty wywołała nadmierną wesołość

Fabuła szarpana, jakby Reksio dorwał szynkę

Mam wrażenie, że niektóre wątki są lepiej rozwinięte, a inne gorzej. Napięcie trzeba stopniować, a nie przypadkowo dorzucać temat. W sytuacji, gdzie Archie znajduje się w poprawczaku, nagle pojawiają się Gryfy i Gargulce. Przeskok jest tak nagły, że nie wiadomo do końca co się dzieje. Również powrót Black Hooda to zagadka, bo trąci odgrzewanym kotletem. Wszystko stało się mało odkrywcze oraz nie zaskakuje – wiele sytuacji można przewidzieć od samego początku. Coś, co ma budować napięcie, staje się wkurzające i kiczowate. Wątki, oddzielnie, są naprawdę fajnym pomysłem na fabułę oraz da się je ciekawie rozwinąć, razem przedstawiają się jak plątanina sznurków, jednak na próżno szukać rozwiązania. Można to określić jednym słowem: chaos. Nie wiadomo, na czym się skupić, a oglądanie zaczyna być męką. Oczywiście większość wątków ma swoje rozwiązanie pod sam koniec, ale są bardzo płytkie, nierealne, śmieszne, wręcz pokazane na siłę. Rola Farmy, tożsamość Króla Gargulców okazują się dziwnymi rozwiązaniami, strasznie naciąganymi. Ostatni odcinek zakończył się jak wprowadzenie do nowego sezonu, więc możemy być pewni, że to nie wszystko, co twórcy chcą nam pokazać.

Kiedy znowu walczysz z nieznanym wrogiem. „Riverdale” – recenzja 3. sezonu
Kadr z serialu „Riverdale”

Jestem bardzo zawiedziona trzecią odsłoną serialu Riverdale. Oczekiwałam ciekawej rozrywki, która zapewni mi odprężenie na kilkadziesiąt godzin, a dostałam przesyconą papkę. Za dużo tutaj wszystkiego. Poziom zdecydowanie został obniżony przez mnogość wątków. Wystarczyłby jeden, góra dwa, dobrze rozegrany. A tak dostajemy pomieszanie z poplątaniem oraz dramatem w tle. Bardzo mnie to zasmuciło, ponieważ potencjał serii jest duży. Myślę, że kolejna odsłona będzie obfitować w dramaty, na co wskazuje finałowa scena. Oby tak się stało, ale już bez przesadnego przesytu.

https://youtu.be/TgdzQ9bLYXw

GrafikaThe CW

podsumowanie

Ocena
5

Komentarz

„Riverdale” to dobry serial, który przechodzi chyba kryzys wieku średniego. Niby chce coś pokazać, dokądś iść, ale nie wie gdzie. Twórcy zaszaleli z fantazją, co negatywnie odbiło się na ostatniej odsłonie.
Katarzyna Gnacikowska
Katarzyna Gnacikowska
Rodowita łodzianka. Z papierków wynika, że magister inżynier po Politechnice Łódzkiej, jednak z zawodem nie mogą się znaleźć. Wolny duch szukający swojego miejsca na ziemi, Wielka fanka seriali maści wszelakiej, szczególnie Supernatural, Teen Wolf, American Horror Story, ale nie ma co się ograniczać. Książkoholiczka (nie dla obyczajówek i historycznych!) pierwszej wody, która prawdopodobnie umrze przygnieciona swoimi "małymi" zbiorami. Lubi się śmiać, czytać i spędzać miło czas. Nie lubi chamstwa, hipokryzji i beznadziejnych ludzi. Dobra znajoma Deadpoola i Doktora Strange.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Riverdale” to dobry serial, który przechodzi chyba kryzys wieku średniego. Niby chce coś pokazać, dokądś iść, ale nie wie gdzie. Twórcy zaszaleli z fantazją, co negatywnie odbiło się na ostatniej odsłonie.Kiedy znowu walczysz z nieznanym wrogiem. „Riverdale” – recenzja 3. sezonu