Jak nie urok… „Oczy uroczne” – recenzja książki

-

Książki Marty Kisiel wydają się uniwersalną propozycją na pytanie: jaką fajną książkę polecasz? Bo choć należą do gatunku fantasy, to spodobają się także tym, którzy od takiego typu literatury stronią. Nie znam osoby, która nie zauroczyła się Dożywociem i jego uzależnionym od sprzątania Lichem. Dlatego śmiało mogę stwierdzić, że na Oczy uroczne czekało wielu, oczywiście, dodajmy, z niecierpliwością.
 Jest Lichotka, a gdzie Licho?

Tymczasem już od pierwszej strony czekał mnie zawód. Okazało się, że choć Oczy uroczne należą do cyklu „Dożywocia”, spotykamy się tu z zupełnie innymi postaciami, które autorka przedstawiła w trudno dostępnym* opowiadaniu Szaławiła. Innymi słowy, choć moją lekturę Oczu… poprzedziło czytanie Siły niższej, czułam się kompletnie niezorientowana w temacie.

Tym, co łączy nową powieść Kisiel z poprzednimi częściami cyklu jest Lichotka. Na jej zgliszczach po pamiętnym pożarze dom wybudowała wiła o imieniu Oda, która mimo przynależności do gatunku pozaludzkiego, myśli i żyje jak człowiek, a nawet pracuje jako lekarz w miejscowej poradni. Mieszka z psem oraz sepleniącą kozą-czortem o imieniu Bazyl, która jest ciemnym odpowiednikiem znanego anioła, równie słodki, ale z charakterkiem. Pozostałymi kluczowymi dla fabuły bohaterami są: szef poradni Krzysiu, sąsiad Roch i nowa przyjaciółka, trenerka tańca Marzenka. Są jeszcze tytułowe oczy uroczne, które można zobaczyć w lesie, ale do kogo należą i jaki urok za nimi się kryje – tę wiedzę pozwolę odkryć czytelnikom. Akcja w nieśpiesznym tempie rozgrywa się między okresem przedświątecznym aż po czas noworoczny – na te kilkanaście dni przypada przesilenie (22 grudnia jest najdłuższa noc w roku), które dla istot pozaludzkich jest wyjątkowo trudnym czasem, a tę ich tymczasową słabość chętnie wykorzystuje ciemna moc. A tej istnienia Oda zdaje się nie być do końca świadoma…

Miłość, tajemnice i niestworzone rzeczy…

Na pierwszy rzut oka fabuła nie wydaje się jakoś bardzo rozbudowana, choć względem wcześniejszych części jest bardziej rozwinięta oraz podejmuje więcej tematów. Na początku Oczy uroczne zdają się wpisywać w schemat powieści obyczajowej, ponieważ w pobliżu Ody jest dwóch mężczyzn, którym ona na swój odmienny sposób nie jest obojętna. Krzysiu nie tylko ceni ją jako pracownicę, ale też charakterystycznie dla swej przewrażliwionej osobowości bardzo się przejmuje Odą. A gdy ta zachoruje czy wpadnie w tarapaty, otacza ją nadmierną opiekuńczością. Tymczasem tajemniczy sąsiad Roch zachowuje się tak, jakby był zazdrosny o szefa poradni zdrowotnej. Z jednej strony wyraża troskę, ostrzega sąsiadkę przed niebezpieczeństwem, prezentuje jej smakołyki na święta, z drugiej zaś nie jest skory do rozmowy, a z czasem jakby obrażony zaczyna unikać kobiety. Oda ceni przyjaźń obu mężczyzn, żadnego jednak nie postrzega jako kandydata na partnera… Chociaż…

Potencjalnych czytelników, którzy mają alergię na romanse, uspokajam, że ten dobrze ograny w literaturze schemat nie zdominował fabuły i w rzeczywistości opowieść skupia się na czymś innym. Tym innym w moim odczuciu, co łączy tajemnice wszystkich nie-ludzkich postaci, jest poszukiwanie własnej tożsamości czy próba nadania swojemu życiu nowego sensu. Na przykład wiła w tym trudnym okresie przekonuje się, jak bardzo odnalazła się w roli człowieka, a jak niewiele wie o swojej rdzennej naturze, a ta niewiedza staje się przyczyną jej licznych kłopotów.

Bo wszyscy lekarze to znachorzy…

Innym dominującym w tej powieści tematem jest aktualny, zwłaszcza w Polsce, kryzys autorytetów uczonych i wiara we wszelkie teorie spiskowe. Problem dotyczy braku zaufania do lekarzy i niezrozumiałej ufności w treści z niepotwierdzonych źródeł, wskutek czego powstają ruchy antyszczepionkowe oraz odradzają się zalążki chorób, które od wielu lat na naszym obszarze nie były obecne. Trudno nie wyczuć, że autorka nie zdzierżyła panoszącej się głupoty ludzkiej i postanowiła odreagować rozwijając ten właśnie wątek, łącząc go z nadprzyrodzonymi zjawiskami. I w tym połączeniu dostrzegam pewne niebezpieczeństwo odwrotnej interpretacji istotnego przekazu. Bo jeśli do szczepień namawia postać lekarki, której natura jest powiązana ze światem magii, sił nadprzyrodzonych – co w pewnym stopniu przybliża ją do dawnych znachorów i wiedźm, a tym samym podważa jej autorytet – trudno jej głos ocenić za rozsądny i słuszny. Innymi słowy, tak wykreowana postać sugeruje, że lekarzami mogą kierować siły nieczyste. Mimo zachowanego dystansu do konwencji powieści fantasty, to zestawienie wzbudza we mnie ambiwalentne uczucia.

Dojrzalej, poważniej, ale…

Jak się mają Oczy uroczne do poprzednich części? Przede wszystkim są bardziej pogrążone w świecie fantasy. To już nie tylko zabawne nadprzyrodzone postacie, które mieszają w życiu zwyczajnego człowieka. Tu już pojawiają się słowiańskie legendy, rytuały i rozbudowane cechy istot nie-ludzkich. Czyli wszystko to, co ucieszy prawdziwego miłośnika fantasy, a pozostałych może troszkę mniej albo tyle, na ile silna jest ich miłość do stylu pisania autorki. Ponadto dominujący w Dożywociu i Sile niższej humor w Oczach urocznych ustępuje poważnym tematom. Właściwie kozi czort jest jedynym źródłem zabawnych momentów w książce, poza tym dominuje w niej mrok, tajemnice, niepokój, czarne moce, sporo wypadków i chorób oraz wyraźny głos rozpaczy nad epidemią ludzkiej głupoty. Marta Kisiel wyraźnie próbuje wyjść poza twórczość czysto rozrywkową, wprowadzając do swoich powieści poważne i aktualne tematy społeczne – co czyni ją z jednej strony pisarką dojrzalszą i poważniejszą, ale tak szeptem rzeknę, że wcześniejsze, przez niektórych opisywane jako pozbawione fabuły, części „Dożywocia”, spodobały mi się bardziej.

Jak nie urok… „Oczy uroczne” – recenzja książki


Tytuł:
Oczy uroczne

Autor: Marta Kisiel

Wydawnictwo: Urobos

Liczba stron: 320

ISBN: 9788328051638

 

 

 


*Jak dobrze pamiętam, było ono rozdawane podczas Targów Książki, później było dołączone do pakietu książek Dożywocia, więc znowu mogli je nabyć czytelnicy, którzy tych książek nie mieli.

INNE RECENZJE POZYCJI AUTORKI

Przygoda z Przygodą. „Nomen Omen” – recenzja książki

Pierwsze spotkanie. „Pierwsze słowo” – recenzja książki

Weź głęboki wdech! „Toń” – recenzja książki

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu