Znajome motywy i moralny dylemat, czyli typowy King. „Instytut” – recenzja książki

-

Stephena Kinga, Mistrza Grozy, raczej nie trzeba nikomu przedstawiać, mimo że wiele z jego książek bardziej wpasowuje się w ramy kryminału lub jest po prostu gatunkową hybrydą. Jednak to nazwisko, choć pisarz ma na swoim koncie co najmniej kilka genialnych tytułów, nie zawsze stoi na równi ze znakiem jakości, a wydawcy łagodniej traktują  mniej udane dzieła Mistrza. A gdzie w tej stawce plasuje się Instytut
Oceniam po okładce

Książka ukazała się w 2019 roku, więc minęło już trochę czasu, ale nadal pamiętam, jak bardzo spodobała mi się wersja okładki przedstawiona przez wydawnictwo Albatros. Klimatyczna, nieco mroczna ilustracja w niebieskich odcieniach, z małą łódką pośrodku i doskonale dobraną typografią sprawiła, że chciałam mieć ją na swojej półce. A może nawet popatrzyłam mniej sceptycznie na opis zapowiadający przewałkowanie na nowo większości pomysłów wykorzystanych w innych powieściach autora. 

Oprócz wersji papierowej miałam okazję zapoznać się także z audiobookiem. Jeśli ktoś woli ten rodzaj odkrywania treści książki, to Instytut w interpretacji Macieja Kowalika będzie bardzo dobrym wyborem. I chociaż w niektórych wersjach audio jego głos zaburzał mój odbiór treści, jak w przypadku dalszych tomów z cyklu Hyperion Dana Simmonsa, tutaj pasuje niemal idealnie.

Czym jest Instytut?

Tytułowy Instytut to tajna placówka znajdująca się głęboko w lasach stanu Maine, gdzie przetrzymywane są dzieci obdarzone zdolnościami telepatii i telekinezy. Poddaje się je tam wymagającym testom i eksperymentom, ponadto osoby z personelu ośrodka stają się dręczycielami. Próbują one jednak przetrwać, mimo świadomości, że z chwilą porwania i zabicia ich bliskich przekreślona została szansa na powrót do normalnego świata. Z czasem wychodzi na jaw, iż te praktyki mają na celu osiągnięcie szczytnego celu, ale czy to je usprawiedliwia?

Luck Ellis jest jednym z porwanych dzieciaków. To genialny dwunastolatek, który mając szansę na studia na najbardziej prestiżowych uczelniach, nie zdradza tak często przytaczanego w popkulturze nieprzystosowania społecznego właściwego ponadprzeciętnym jednostkom. Chłopiec nadal pozostaje miły i serdeczny. Do czasu, aż musi zmierzyć się z potwornością Instytutu. Jednak to nie Lucka poznajemy na pierwszych kartach powieści, lecz Tima – nocnego strażnika z małego miasteczka, który z czasem także będzie miał do odegrania swoją rolę.

Mam parę lat i uratuję świat. „Kalinka i Chojrak” oraz „Kotki i Smoki” — recenzja komiksów paragrafowych

Coś mi to przypomina…

Wydawca na tyle okładki sam chwali się powrotem Kinga do znanych już motywów. I o ile porównania do Podpalaczki póki co nie jestem w stanie potwierdzić, to skojarzenie z To nasuwa się automatycznie. Młodzi bohaterowie posiadają też moce podobne do postaci z Carrie czy Lśnienia. Wiele analogii zauważyć można, zestawiając tę powieść także z netfliksowym Stranger Things

Podsumowując, mamy grupę dzieciaków obdarzonych zdolnościami parapsychicznymi, zdolnego buntownika, złych dorosłych – dręczycieli, dobrych dorosłych, a w tle małe miasteczko ze swoim specyficznym klimatem. Coś pominęłam?

…a może jednak nie?

Na początku fabuła zdaje się podążać typowymi dla Stephena Kinga torami, a tytułowy Instytut niczym się nie wyróżnia spośród podobnych placówek, które pojawiają się w popkulturze. Szczególnie jeśli chodzi o wykorzystywanie władzy nad słabszymi przez personel oraz testy, jakim poddawane są dzieci. 

Jednak autor zdaje się przeprowadzać na czytelniku własne prace badawcze. Oczywiście porywanie i dręczenie dzieci jest złe, ale co w przypadku, gdy toruje to drogę do uratowania milionów istnień? Zaprowadzenia pokoju na świecie? Czyż nie obrazuje to wprowadzenia w „życie” eksperymentu myślowego nazywanego dylematem wagonika* opracowanego przez Philippę Foot, który w skrócie polega na zdecydowaniu, czy lepiej, żeby zginęło pięć osób czy jedna? Albo raczej bardziej skomplikowanego jego wariantu, zakładającego nie decyzję o tym, co jest mniejszym złem, a świadome i celowe skrzywdzenie lub zabicie kogoś w celu ratowania innych. Jaka opcja będzie bardziej akceptowalna? Jak należy postąpić?

Czemu dobrze się czyta?

King ujął mnie głównie umiejętnością tworzenia bohaterów, ukazania złożoności ich psychiki. Odnosi się to także do postaci dziecięcych, a w Instytucie przecież takich nie brakuje. I tu autor spisał się świetnie, trafnie obrazując, jak rezydenci placówki postrzegają świat. Dużą rolę w książce gra także zabieg „wrzucania” nadnaturalnych wątków do dobrze znanej nam rzeczywistości, co zostaje umocnione przez liczne odniesienia do sytuacji politycznej i popkultury. 

Czy ta książka ma okazję zapaść w pamięć? Czy jest wyjątkowa? Raczej nie, ale mimo to można czerpać dużą przyjemność z jej czytania.

ecsmedia.pl/c/instytut-b-iext103485937.jpgTytuł: Instytut

Autor: Stephen King

Wydawnictwo: Albatros

Gatunek: horror

Liczba stron: 672

Data wydania: 2019-09-11

ISBN: 9788381257312

Tłumacz: Rafał Lisowski

*Więcej o eksperymencie i jego wariantach można przeczytać tu https://pl.wikipedia.org/wiki/Dylemat_wagonika [dostęp 25,04,2022]

GrafikaAlbatros

podsumowanie

Ocena
5

Komentarz

Wykorzystanie po raz kolejny motywów z najbardziej znanych swoich książek wygląda jak odcinanie kuponów lub gra na sentymencie, bo czyż nie chętniej wracamy do muzyki, której już słuchaliśmy? Można to jednak zrobić w całkiem niezłym stylu, dodając do tego skomplikowane zagadnienia moralne.
Patrycja Smaga
Patrycja Smaga
Zawód: Grafik, chociaż ani artystką ani projektantem się nie czuje. Posiada aspiracje na ilustratora. Typ osobowości: Introwertyk, domator o trybie wieczornym – sowa. Inne przypadłości: książkoholizm, serialoholizm, kinomania. Znaki szczególne: Duże okulary, nieobecny wzrok, książka pod ręką.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Wykorzystanie po raz kolejny motywów z najbardziej znanych swoich książek wygląda jak odcinanie kuponów lub gra na sentymencie, bo czyż nie chętniej wracamy do muzyki, której już słuchaliśmy? Można to jednak zrobić w całkiem niezłym stylu, dodając do tego skomplikowane zagadnienia moralne.Znajome motywy i moralny dylemat, czyli typowy King. „Instytut” – recenzja książki