I nic z tego nie wynika. „Polskie Archiwum X. Nie ma zbrodni bez kary” – recenzja książki

-

Czasami jest tak, że patrząc na okładkę już wiemy, czego mniej więcej możemy się spodziewać po książce. Zazwyczaj przeczucie mnie nie myli. Tym razem jednak dałam się oszukać, zwyczajnie moje nadzieje były zbyt wielkie.
Od końca do początku

Czytając opis na odwrocie książki można odnieść wrażenie, że będzie to opowieść o jednym z najgłośniejszych morderstw w Polsce, które znane jest pod kryptonimem Skóra. Sama dałam się na ten chwyt złapać. Cała tylna okładka została pokryta tekstem bezpośrednio odnoszącym się do zabójstwa z 1999 roku, tego samego, które wstrząsnęło całą Polską – w styczniu tego roku wyłowiono z Wisły skórę zdartą z człowieka. Sprawcę makabrycznej zbrodni złapano dopiero w październiku 2017 roku.

Interesuję się morderstwami, zaginięciami, lubię czytać o tym, jak wyglądają śledztwa. Seriale kryminalne i filmy dokumentalne pochłaniam w nieprzyzwoitych ilościach, więc, widząc Polskie Archiwum X, rzuciłam się na nie bez namysłu. I cóż – nigdy się nie nauczę tego, że pewne wybory należy przemyśleć kilka razy.

Zacznijmy może od samego początku, czyli okładki. A jest ona okropna. Po prostu. Zamysł pewnie krążył gdzieś wokół seriali z serii CSI, ale coś zdecydowanie nie wyszło i powstała ciemna, brzydka kupa, w poprzek której przeciągnięto żółto-czarną wstęgę. Liternictwo jest nieczytelne, a żeby odczytać podtytuł trzeba się nieźle nagimnastykować. Nie wiem, dlaczego Wydawnictwo WAM uznało, że to dobry plan, bo książka wizualnie pasuje do tych, które kupuje się za grosze w kioskach ruchu i na lotniskach.

Może chcieli dostosować okładkę do zawartości? Bo jeśli tak, to oddaję honor i nie mam prawa się czepiać. Książka ma 265 stron, wśród których Skórze poświęcono może dwadzieścia.

Pomysł, który jest z gruntu zły

Pomysł na Polskie Archiwum X był zapewne taki, że posadzono przed autorem – Piotrem Litką – dwóch policjantów z tego właśnie wydziału i rozmowa miała się jakoś potoczyć. Tylko że toczyła się po grudzie, na kwadratowych kołach. Owymi policjantami byli Bogdan Michalec i Mariusz Nowak – panowie, którzy przez kilkanaście lat pracowali i współtworzyli krakowski oddział „Archiwum X” – komórki zajmującej się rozwiązywaniem dawnych spraw – taka polska wersja Cold Case. Wzięto więc dwóch zwykłych-niezwykłych mężczyzn i zgadnijcie, co się stało.

No właśnie nic.

To znaczy, nie chciałabym zostać źle zrozumiana – panowie mają niesamowitą wiedzę, są kopalniami informacji o przestępcach, w trakcie swojej służby rozwiązali ogromną ilość spraw, więc znają się na rzeczy. Ale to wcale nie znaczy, że w takiej wersji są ciekawi i charyzmatyczni.

Bogdan Michalec wydaje się być, i proszę mi wybaczyć wyrażenie, chłopskim filozofem. To taki człowiek, który wszędzie wtrąca dziwaczne dygresje o Arystotelesie, wielbłądzich garbach i krowich rogach – do wszystkiego potrafi dorobić teorię. To niezwykle męcząca przypadłość, zwłaszcza na papierze. Za to jego kompan, dzięki wszystkim bogom,jest  bardziej powściągliwy. I choć oboje opowiadają niesamowicie ciekawe historie, to czyta się je niezwykle trudno.

Nie wiem czy wina leży po stronie Litki, który nie potrafił poprowadzić rozmowy, czy w samym założeniu formy jako wywiadu. Nie potrafię tego powiedzieć. Jestem natomiast przekonana, że gdyby zrobić z tego ciągłą opowieść o morderstwach, które przyszło bohaterom rozwiązać, byłaby to jedna z ciekawszych książek, jakie czytałam w tym roku. A tak zostajemy z wynurzeniami pokroju:

[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”#cc2854″ class=”” size=”18″]– Ślady w psychice, w duszy, są ważniejsze niż ślady linii papilarnych czy ślady krwi – podkreśla Bogdan. – Nie da się ich zmyć.[/perfectpullquote]

Czy zupełnie niepojęte dla mnie stwierdzenie:

[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”#cc2854″ class=”” size=”18″]– Dla mnie względność nie ma nic wspólnego z relatywizmem – podkreśla. – Względność polega na tym, że coś jest zimne albo gorące, a więc dobre lub złe. Relatywizm pokrętnie neguje istnienie dobra i zła. Oznacza, że coś jest letnie. A żadna sytuacja nie jest nigdy zawieszona pomiędzy dobrem a złem.[/perfectpullquote]

 

Największym problemem tej książki są jej założenia i sposób ich egzekucji. Gdyby gdziekolwiek, na etapie redakcji, ktoś wpadł na pomysł, żeby zamiast dziwacznego wywiadu zrobić opowieść o dwóch policjantach – publikacja rozeszłaby się jak ciepłe bułeczki. A tak zostajemy z kioskowym wydaniem i obietnicą opowieści o Skórze, która nigdy właściwie nie zostaje spełniona.

 

I nic z tego nie wynika. „Polskie Archiwum X. Nie ma zbrodni bez kary” – recenzja książki

 

Tytuł: Polskie archiwum X. Nie ma zbrodni bez kary

Autorzy: Piotr Litka, Bogdan Michalec, Mariusz Nowak

Wydawnictwo: WAM

Ilość stron: 272

ISBN: 9788327715715

Ania Minge
Ania Minge
Lubię leżeć i książki. Jak dorosnę to zostanę Rory Gilmore. Albo Lorelai, zależy jak mi się życie ułoży.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu