Grand finale „Hitman. Tom 5.” – recenzja komiksu.

-

Garth Ennis znany jest przede wszystkim ze swojej serii o Kaznodziei. Ostatnio, dzięki HBO i serialowi The Boys, jego popularność i rozpoznawalność w Polsce znacznie wzrosła. Hitman to chyba trzecie najważniejsze dzieło tego scenarzysty – historia Tommy’ego Monaghana, zabójcy z miasteczka, o którym mogliście co nieco słyszeć – Gotham. Bohatera wymykającego się stereotypom. Brudnego, postępującego na granicy dobra i zła, mającego szemranych kolegów.
Koniec i inne historie

Album Hitman podzielony jest na pięć części i otwiera go Supergość, czyli historia o jednym z bywalców baru u Noonana – grubym pijaczku, marzącym o zostaniu superbohaterem. Od początku atakują nas niewybredne żarty, prześmiewcze grafiki i rynsztokowe postaci. Kwintesencją tego opowiadania jest spotkanie największych obrońców Gotham na czele z Friendly Fire, Spawaczem Psów i Drgawką. Historia w klimacie Hitmana kończy się jednak happy endem i jedna z najbardziej wyśmiewanych postaci zostaje w jakiś sposób uhonorowana przez autora.

Po tym krótkim wstępie dostajemy danie główne i opowieść o bardzo wymownym tytule Pora zamykać. Dwieście stron, podzielonych na osiem części, w których Ennis domyka wszelkie wątki i kończy historię płatnego zabójcy. W tle ostatniej walki z hordami wynajętych rabusiów, polujących na jego głowę, rozgrywa się wątek miłosny. Maggy, znana z poprzedniego tomu, prosi bohatera o pomoc. Ten jak zwykle nie odmawia i tym samym wplątuje się w kolejne problemy. Scenarzysta wykorzystuje tę opowieść, by pokazać przeszłość Tommy’ego. Poznajemy drogę, jaką przebył młody chłopak, by stać się tym, kim jest teraz. Zaczynamy rozumieć moralność zabójcy i jego motywację do działania. Całość wygląda jak ostatnie zeznanie, mające ukazać nam perspektywę „tego złego”. Świetne domknięcie wątków, być może trochę pompatyczne, mniej krwawe i bardziej spokojne niż poprzednie tomy, ale wzbudzające ogromne emocje.

Kolejnym opowiadaniem jest Ten głupi bękart – historia spotkania Tommy’ego z Lobo. Zupełnie nie rozumiem, w jakim celu redaktor tomu umieścił go właśnie w tym miejscu. Krótka, dość śmieszna historyjka, która chronologicznie nie pasuje do całości.

Album domyka Po niewidocznej stronie księżyca, czyli spotkanie Tommy’ego z Amerykańską Ligą Sprawiedliwości. To opowiadanie zostało napisane po zamknięciu serii Hitman. Mamy tu kwintesencję tego, co Ennis myśli o superbohaterach. Prześmiewcze sceny, scenariusz z pogranicza filmów klasy B i Bollywood, twardziele będący twardzielami. Świetne zakończenie tego tomu i serii.

To trzeba lubić

Odnoszę wrażenie, że twórczość Ennisa i McCrea nie należy do najłatwiejszych. Graficznie są to albumy bardzo specyficzne. Postacie wyglądają trochę jak rysowane w krzywym zwierciadle, styl nawiązuje do lat osiemdziesiątych i tamtych manier malowania. Okładka recenzowanego tomu jest z jednej strony mocno wymowna, ale z drugiej – mocno nijaka. Bohaterowie, odwróceni do nas plecami, odchodzą gdzieś w głąb kadru, pozostawiając za sobą broń, puste szklanki po piwie i pełną popielniczkę petów. Patrząc na główną ilustrację (nie znając serii), nie czuje się impulsu, by poznać treść i to, co jest w środku. To nie jest słodki styl komiksów dla dzieci czy kolorowe okładki Marvela.

Bardzo cenię Johna McCrea. Uważam, że świetnie oddaje to, co chce nam powiedzieć Garth Ennis. A ten lubi pokazać, że świat to nie tylko zło lub dobro. Czasami nasze uczynki są i takie i takie. Spektrum szarości, niejednoznaczność w ocenie bohaterów, dziwne motywacje – to jego świat. Albo go polubicie, albo twórczość amerykańskiego scenarzysty nie jest dla was.

Wrażenia

Ten tom to specyficzne pożegnanie się scenarzysty i rysownika ze swoim bohaterem. Można ją traktować jak swego rodzaju spowiedź, zarówno autorów, jak i płatnego zabójcy. Ciężko ten album oceniać oddzielnie od serii. Całość to genialne dzieło, stworzone w kontrze do superbohaterskich popłuczyn. Tu postacie są z krwi i kości, mają swoje słabości, są brzydkie, posiadają marzenia. Rzeczy nie dzieją się jak za dotknięciem magicznej różdżki. Główny bohater to zabójca, gorszy niż Punisher. Jego otoczenie to degeneraci i społeczne odrzutki. Czasami go nie lubimy. Humor również jest na granicy dobrego smaku. Ale mimo to uważam, że to jeden z tych komiksów, z którym warto się zapoznać – spróbować, a być może, jak ja, wsiąkniecie w ten świat i się nim zafascynujecie. Bardzo polecam całą serię.

Grand finale „Hitman. Tom 5.” – recenzja komiksu.Tytuł: Hitman. Tom 5

Scenarzysta: Garth Ennis

Ilustrator: John McCrea

Liczba stron: 396

Wydawnictwo: Egmont

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Dobre zamknięcie serii w stylu Ennisa. Uczciwie, bez fajerwerków, z odrobiną nostalgii.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Dobre zamknięcie serii w stylu Ennisa. Uczciwie, bez fajerwerków, z odrobiną nostalgii. Grand finale „Hitman. Tom 5.” – recenzja komiksu.