Drużyna, której potrzebowaliśmy. „The Legend of Vox Machina” – recenzja serialu

-

Gdy po raz trzeci zasiadłem ostatnio do izometrycznego RPG Divinity: Original Sin 2, stanąłem przed  klasycznym problemem: trzeba skompletować drużynę. Na jaką rasę się zdecydować? Każda posiada predyspozycje do innej klasy postaci… A skoro już przy nich jesteśmy, to który zestaw będzie najlepszy? Wojownik, rycerz, kleryk, łotrzyk, zwiadowca, czarodziej, wiedźma, mag bitewny…

Kiedy tak przeszukiwałem internet pod kątem porad, algorytm reklamowy prawdopodobnie zauważył rodzaj mych zainteresowań i wyświetlił zwiastun nowego serialu Amazona: jestem mu za to wdzięczny.

Hobby

Wszystko zaczęło się od miłośników papierowych RPG-ów, prowadzących transmisje online ze swych sesji na kanale o nazwie Critical Role. Z czasem ich rozpoznawalność rosła, a dużą popularność zdobył cykl opowiadający o Vox Machinie: grupie łowców przygód, podróżujących po Tal’Dorei, świecie zamieszkanym przez ludzi, elfy, krasnoludy, niziołki i całą resztę fantastycznych ras. Projekt rozrastał się, a twórcy zapragnęli przekuć go w film – na początku 2019 roku wystartowała zbiórka na serwisie Kickstarter, która ostatecznie zebrała ponad jedenaście milionów dolarów. W tym momencie na scenę wkracza Amazon Studios, oferując dwa sezony po dwanaście odcinków. Jak można było nie przyjąć takiej oferty?

Drużyna, której potrzebowaliśmy. „The Legend of Vox Machina” – recenzja serialu
Kadr z serialu The Legend of Vox Machina / ©Amazon Studios
Rdzeń

Jeśli chodzi o scenariusz: ten właściwie napisał się sam, dzięki rozegranym uprzednio przez Critical Role sesjom (opartym na systemie Dungeons and Dragons). Ekipa najemników, tak zróżnicowana pod względem wyglądu i charakterów jak tylko się da, wspólnie próbuje przeżyć w targanym niebezpieczeństwami świecie. Nie są zbyt potężni, a przez to mało popularni, ale wszystko jest kwestią czasu – nikt nie rodzi się od razu bohaterem, wbrew temu, co twierdzą niektórzy autorzy powieści. Spotkamy tu więc rodzeństwo półelfów, łotrzyka oraz łuczniczkę, człowieka strzelca, ogra wojownika, elfkę maga natury oraz dwójkę niziołków: kapłankę oraz barda. Wypisz wymaluj wszystkie obowiązkowe rasy i klasy potrzebne w typowym RPG. Ponadto każda z nich ma coś więcej do zaoferowania niż wygląd i zdolności: posiadają własne cechy charakteru! Możecie się śmiać, ale to nie musiało być takie oczywiste, przenoszenie na ekran pisanych postaci często kończy się ich spłyceniem. Na szczęście w tym przypadku zdołano tego uniknąć. Ba, bohaterowie mają nawet własne origin story, rzecz jasna powoli odkrywane w kolejnych odcinkach. Większą część czasu antenowego zajmuje bowiem akcja.

Drużyna, której potrzebowaliśmy. „The Legend of Vox Machina” – recenzja serialu
Kadr z serialu The Legend of Vox Machina / ©Amazon Studios
Trybiki

Jeszcze przed włączeniem pierwszego odcinka dostajecie małą wskazówkę co do zawartości tej produkcji. Tagi brzmią: nagość, spożywanie alkoholu, przemoc, nieprzyzwoity język. Nie uświadczycie tu podniosłego tonu i rycerzy przepełnionych dumą, rodem z Władcy Pierścieni. Amazon, biorąc pod uwagę nadchodzącą premierę The Rings of Power, wykazuje się sporą dozą humoru już podczas sceny tytułowej. Gdy drużyna bohaterów łudząco przypominająca Gandalfa, Legolasa, Aragorna i Gimliego zostaje krwawo zmasakrowana podczas wykrzywiania bzdur o honorze, akcja szybko przenosi się do protagonistów. Ci natomiast nie parają się niczym wzniosłym, nie ratują królestwa przed zagładą (jeszcze) – po prostu piją w karczmie na umór. A potem oczywiście, wdają się w bójkę, odcinając przy tym sporo kończyn, klnąc i przerywając romantyczne i bardzo nagie spotkanie barda z córką karczmarki.

Ale ale! To nie tak, że żarty opierają się tutaj na wulgaryzmach, przemocy albo nawiązywaniu do seksu. To nie polski festiwal kabaretowy. Jeśli bohaterowie walczą i zostają ranni, musi się pojawić krew. A gdy dają się ponieść emocjom, to w pełni naturalne, że zaczynają barwnie bluźnić – przekleństwa właśnie ku temu służą. Tak samo erotyka jest codzienną częścią naszego życia, dlaczego miałaby więc wyglądać inaczej w świecie fantastycznym?

Opakowanie

Sama animacja stoi na bardzo wysokim poziomie, nie tylko pod względem projektów bohaterów i świata, ale także płynności ruchu: można to zauważyć zwłaszcza podczas bardzo dynamicznych scen akcji. Zresztą, Amazon Studios ma już doświadczenie w tej kwestii – naturalnym skojarzeniem jest tu animowany serial Invincible. Ośmielę się jednak stwierdzić, iż Legenda Vox Machiny prezentuje nawet wyższy poziom. Daleko jej co prawda do japońskich anime, ale patrząc na tę produkcję „zachodnim okiem”, to naprawdę nie ma się czego wstydzić. Przypomnijcie sobie choćby styl Family Guya, a zrozumiecie różnicę.

Drużyna, której potrzebowaliśmy. „The Legend of Vox Machina” – recenzja serialu
Kadr z serialu The Legend of Vox Machina / ©Amazon Studios

Muzyka… istnieje. Stanowi poprawne tło dla wydarzeń, które aktualnie przedstawiane są na ekranie – przyjemnie się jej słucha, wspomaga odbiór konkretnych emocji, ale nie zapamiętacie żadnego fragmentu na dłużej. Warto natomiast zrezygnować z polskiego lektora i włączyć oryginalny dubbing. Dzięki temu będziecie mogli usłyszeć choćby Laurę Bailey (The Last of Us Part II, Gears 5), Liama O’Briena (Grand Theft Auto V, Śródziemie: Cień Mordoru), czy Sama Riegela (Naruto, Uncharted 4: Kres Złodzieja).

Sprzedaż

The Legend of Vox Machina to w zasadzie serial dla każdego choć lekko zainteresowanego klimatami fantasy. Rzecz jasna fani RPG-ów (zarówno cyfrowych, jak i papierowych) znajdą w tej produkcji troszkę więcej niż ktoś, kto obejrzał jedynie ekranizacje Hobbita oraz Opowieści z Narni. Ale i jedni, i drudzy będą się świetnie bawić, a i nie raz zostaną zaskoczeni fabularnymi zwrotami akcji. A co do przekleństw, posoki i nagości… Rzeczy, które wynoszą ten serial poza próg PG 13, jednocześnie nadają autentyczności głównym postaciom, przez co tak łatwo można je polubić.

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Idealny tytuł na weekendowy binge watching, pełen nie tylko świetnego humoru, ale też czasem zaskakująco głębszej treści.
Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Idealny tytuł na weekendowy binge watching, pełen nie tylko świetnego humoru, ale też czasem zaskakująco głębszej treści. Drużyna, której potrzebowaliśmy. „The Legend of Vox Machina” – recenzja serialu