Czy „To” nadal straszy?

-

To, powieść Stephena Kinga z 1986 roku, jest niewątpliwie jedną z najbardziej znanych książek amerykańskiego pisarza. Dzieło Króla Horroru doczekało się dwóch ekranizacji: dwuodcinkowego serialu telewizyjnego z 1990 roku oraz dwóch części filmu w reżyserii Andy’ego Muschiettiego z 2017 i 2019 roku. Czy w dzisiejszych czasach To nadal potrafi kogoś wystraszyć? A może to nigdy nie było w tej powieści najważniejsze?
Witamy w Klubie Frajerów

Akcja książki dzieli się na dwa etapy: część wydarzeń dzieje się w 1958 roku, a część w 1985. Miejscem historii zawsze jest „przeklęte” miasteczko Derry. Główne spoiwo tych dwóch okresów to bohaterowie: William „Bill Jąkała” Denbrough, Richard „Richie” Tozier, Benjamin „Ben” Hanscom, Beverly „Bev” Marsh, Edward „Eddie” Kaspbrak, Stanley „Stan” Uris i Michael „Mike” Hanlon, którzy w pierwszej części mają po dwanaście lat, a następnie są już dorosłymi ludźmi. Fabuła skupia się na pokonaniu tytułowego Tego, zła z innego świata, przyjmującego zazwyczaj postać klauna Pennywise’a mordującego dzieci. Trudnego zadania podejmuje się grupa przyjaciół, znana jako Klub Frajerów.

Coś ważniejszego niż strach

Z bólem serca muszę przyznać, że To jest powieścią, która najdłużej leżała na mojej kupce wstydu. Od przeczytania pierwszej kartki do zamknięcia ostatniej strony minęły u mnie… około cztery lata. Czy to dlatego, że książka była nudna? Nie, zdecydowanie nie. Trzeba pamiętać, że To ma przeszło tysiąc sto stron, a sama historia jest wielowątkowa i toczy się spokojnym tempem. Często można usłyszeć, iż powieść z klaunem Pennywise’em znajduje się na czele listy najstraszniejszych dzieł Stephena Kinga. Według mnie, to sformułowanie zdecydowanie na wyrost.

Jeśli ktoś spodziewa się, że przez kilkanaście godzin czytania będzie żyć w ciągłym strachu, to może się rozczarować. To to opowieść w dużej mierze o problemach małomiasteczkowej młodzieży, okresie dojrzewania, przyjaźni. King pokazuje przekrój amerykańskiego społeczeństwa XX wieku. Członkowie Klubu Frajerów są sobie bliscy, a jednocześnie bardzo się od siebie różnią, mają własne problemy, mierzą się z innymi sytuacjami w swoich domach. Bill musi radzić sobie ze stratą młodszego brata, Richie to gaduła z czarnym poczuciem humoru, Ben jest samotnikiem z nadwagą, Beverly zmaga się z patologiczną relacją z brutalnym ojcem, a Eddie z nadopiekuńczą matką. Stan to jedyny Żyd w paczce, a Mike jest jedynym afroamerykańskim chłopakiem w Derry.

>>Polecamy: 5 horrorów z motywem klauna<<

W swojej książce Król Horroru poruszył takie społeczne problemy, jak rasizm, przemoc domowa, nadopiekuńczość czy prześladowanie w szkole. Ale kim byłby Stephen King, gdyby nie skonfrontował tak ważnych tematów z typowym horrorem?

No ale to jest się czego bać?

Odpowiedź na to pytanie jest krótka: oczywiście, ale nie aż tak jak można by się spodziewać. Głównym atrybutem tytułowego zła jest żerowanie na ludzkim, zazwyczaj dziecięcym, strachu. To najczęściej występuje jako Pennywise, ale potrafi przyjąć wygląd wszystkiego, czego obawia się dany bohater, dlatego w powieści przyjmuje też postać krwi czy mumii.

Przerażenie u czytelnika może powodować fakt, że ofiarami klauna są dzieci, a jeśli chodzi o oddanie zadawania bólu i śmierci, to Stephen King nie należy do twórców owijających w bawełnę. Niektóre opisy na pewno spowodują lęk a nawet niesmak. Gdy jednak zdamy sobie sprawę z faktu, iż główne zło występuje najczęściej pod postacią dziwnie poruszającego się i śmiesznie mówiącego klauna i do tego mierzy się z dzieciakami, to strach jakoś pryska.

W filmowej adaptacji Andy’ego Muschiettiego, Pennywise został przedstawiony dużo bardziej przerażająco niż w serialu z 1990 roku (jako ciekawostkę warto odnotować, że kinowa premiera miała miejsce dwadzieścia siedem lat po debiucie telewizyjnym, a dokładnie co dwadzieścia siedem lat, w pierwowzorze literackim, To budziło się z hibernacji).

Postać grana przez Billa Skarsgårda wygląda z pozoru mrocznie, przynajmniej póki się nie rusza i nie odzywa. Film, ze względu na swoje ograniczenia czasowe, musiał dość mocno obciąć opisy czy szczegółowe przedstawienie bohaterów, czyli to, co według mnie było najsilniejszą stroną książki. Przez to kinowa wersja staje się nieco bardziej „horrorowa” niż jej pierwowzór, jednak poza paroma jump scare’ami również nie ma się czego bać. Mimo to polecam obejrzeć ekranizację, choć kilka różnic w stosunku do książki się mi nie podobało. Osobiście jestem zwolennikiem teorii, iż większości powieści Stephena Kinga nie da się w odpowiedni sposób przedstawić na ekranie, a tu wyszło całkiem nieźle.

Podsumowanie

Podsumowując, wydaje się, że czasy, gdy, szczególnie w kinie, ale również w literaturze, strach wzbudzało zło z innej planety, występujące pod postacią klauna, minęły. Dziś, w dobie filmów takich jak Obecność, widza przeraża zupełnie coś innego. Jednak mistrzostwo Kinga polega na tym, że jego literatura nie traci na aktualności. Może sięgając po To, nie będziemy się bali tak jak byśmy tego oczekiwali, ale wszystkie pozostałe elementy są dopracowane w każdym calu. W czasach chodzenia na skróty, poziom szczegółowości opisów Króla Horroru niewątpliwie zachwyca.

Dla mnie To to dzisiaj powieść bardziej przygodowa niż klasyczny horror i obecnie główne akcenty rozmieściłbym w innych niż straszne fragmentach tej historii. Nadal jednak uważam To za arcydzieło, którego nie może pominąć żaden fan Stephena Kinga, ale ze względu na objętość i prowadzenie całej opowieści nie poleciłbym tej książki na premierowe spotkanie z Królem Horroru.

Artur Karpeta
Artur Karpeta
Ma zdecydowanie dużo więcej książek niż powinien. Literatura, film czy serial - wszystko, co związane z kryminałem, pochłania w ogromnych ilościach. Wielki fan Harry’ego Pottera i Star Wars. Ceni też Stephena Kinga i Sherlocka Holmesa. Piłka nożna to jego drugie życie, dlatego wszelkie piłkarskie biografie nie są mu obce. Na jego półce, obok książek, stoi kolekcja figurek Funko Pop.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu