Czas stop. „Dziecko w czasie” – recenzja książki

-

Każdy z nas, prędzej czy później, będzie musiał zmierzyć się z trudnymi emocjami, których przetrawienie bądź akceptacja zajmie trochę czasu. W zależności od naszych osobistych tragedii, wartościujemy poszczególne wydarzenia według własnej skali. Dla jednych ogromnym dramatem jest zerwanie z partnerem, dla innych z kolei taka sytuacja będzie stanowić błahostkę, bowiem przeżyli coś gorszego. Niezależnie od tego, w którym miejscu się znajdujemy, musimy wymyślić sposób mający na celu pomoc w uporaniu się z daną tragedią. A ilu ludzi, tyle recept na problem.
Mrugnięcie

Stephen to, pozornie, zwykły mężczyzna. Mąż Julie i ojciec trzyletniej Kate, a do tego autor poczytnych książek dla dzieci, żyjący jak każdy, przeciętny człowiek. Pewnego dnia wybiera się z córką do supermarketu. Jedna chwila nieuwagi wystarczy, by jeszcze chwilę temu stojąca przy nim dziewczynka zniknęła w mgnieniu oka. Mimo wysiłków klientów i obsługi sklepu, nie udaje się odnaleźć dziecka. Zszokowany Stephen, po złożeniu zeznań, jakby w transie, wraca do domu, by przekazać tragiczne wiadomości nieświadomej żonie. Od tej pory jego życie się rozpada i już nic nie będzie takie samo.

Obrót

Książka Iana McEwana porusza problem straty, bólu jej towarzyszącego i form radzenia sobie z nim, a także zahacza o tematykę zmian, jakie zachodzą w człowieku po doświadczeniu danej tragedii i tego, jak wpływają one na codzienne życie.

Wszystko to pisarz opisuje na przykładzie rodziny Stephena i choć skupia się głównie na nim, nie sposób nie zauważyć, iż pragnie także zwrócić uwagę na kłopoty kilku innych bohaterów. Mamy zatem Julie, której sposobem na akceptację utraty dziecka jest odcięcie się i unikanie od wszystkiego, co przypomina jej Kate – domu pełnego zabawek i ubrań, a nawet Stephena… Można odnieść wrażenie, iż niejako także obwinia męża za całą sytuację. Jednak rozpad małżeństwa nie następuje od razu, ból narasta w postaciach stopniowo, by ostatecznie zniszczyć to, co niegdyś oboje kochali.

Stephen z kolei rzuca się w wir dodatkowych zajęć, w których powoli się zatraca, na czym cierpią bliskie mu osoby. Później jest tylko gorzej – zaczynają dręczyć go halucynacje i wizje, a on sam, kompletnie nie radząc sobie ze świadomością, że Kate może już nie wrócić, analizuje każdy dzień ze swojego życia i gdyba – „mogłem wtedy dłużej zostać w domu, może te dziesięć minut sprawiłoby, że porywacz zdążyłby wyjść ze sklepu”.

Poznajemy także sylwetkę Charlesa, dotąd człowieka sukcesu, biznesmena i polityka, u którego uaktywnia się choroba psychiczna, sprawiająca, iż postać cofa się w rozwoju. Z dorosłego i poważnego mężczyzny staje się nieświadomym, beztroskim chłopcem.

Pustka

McEwan sprawnie opisuje emocje bohaterów i tworzy obraz rozpaczy i cierpienia. Stworzona przez niego dramatyczna historia radzenia sobie z żałobą nie raz chwyci czytelnika za serce. Niektórzy być może znajdą w zachowaniu Stephena kawałek siebie, zwłaszcza w momentach, gdy postać zadręcza się pytaniami o to, czy córka jeszcze żyje, pamięta go i jak wygląda – tego typu „dobijanie siebie samego” jest dość powszechne w procesie akceptacji tragicznej zmiany.

Autor zwraca także uwagę na sytuacje, kiedy dana osoba nie chce wyjść z żałoby, ani dopuścić do siebie myśli, że tak już musi być. Pokazuje, jak takie podejście wpływa na egzystencję nie tylko człowieka dotkniętego przez los, ale także ludzi wokół.

McEwan stawia w książce jedno, bardzo ważne pytanie: „Jak dalej żyć?”.

Polityka

Warsztatowo Dziecko w czasie jest dobre, jednak ma swoje mankamenty. O ile autor doskonale radzi sobie z oddaniem bólu postaci, z wyczuciem i bez hiperbolizacji nakreślając obraz ludzi pogrążonych w żałobie, tym samym uruchamiając w czytelniku pokłady empatii, o tyle niepotrzebnie wplata do książki fabularnie nieistotne aspekty. Miejscami lektura się dłuży przez nużące opisy politycznych działań i intryg. Być może zabieg ten miał na celu „wyhamowanie” i danie odbiorcy chwili na odpoczynek i wytchnienie, zanim przejdzie do zapoznania się z kolejnymi budzącymi smutek rozterkami psychicznymi, jednak w ogólnym rozrachunku nie wychodzi to najlepiej. Nie raz czytelnik będzie chciał przerzucić te strony, szukając informacji o dalszych, istotniejszych losach Stephena.

Niemniej stylistycznie Dziecko w czasie się obroni i warto przebrnąć przez wspomniane dłużyzny, by za chwilę ocierać łzy.

Akceptacja

Poruszony przez McEwana temat jest kwestią niezwykle trudną. Pisarzowi z pewnością udało się przedstawić problem ludzkiej tragedii i sposobu radzenia sobie z nią tak, aby żaden z czytelników nie przewrócił oczami – brak bowiem w książce niepotrzebnego patosu, tak często występującego w literaturze docelowo mającej wzbudzać silne emocje. Jest to zdecydowanym plusem.

Dziecko w czasie nie tylko uświadomi niektórym sprawy, o których dotąd nie mieli pojęcia, ale także skłoni do refleksji. Jest to tytuł wymagający skupienia, zrozumienia i minimalnej dozy empatii, gdyż posiadając te cechy, czytelnik będzie w stanie w pełni docenić kunszt książki, mimo niepotrzebnych wypełniaczy fabularnych.

 


Czas stop. „Dziecko w czasie” – recenzja książki

 

Tytuł: Dziecko w czasie

Autor: Ian McEwan

Wydawnictwo: Albatros

Liczba stron: 272

ISBN: 9788381253116

Adrianna Dworzyńska
Adrianna Dworzyńska
Geek i fanatyczka popkulturalna. Fascynatka astrofizyki, miłośniczka wszystkiego, co azjatyckie, a także była tumblreciara. Członkini wielkiej trójki fandomów. Ceni magię ponad efektami, dlatego kocha Doctora Who i Merlina nad życie. Dyrektor ds. Memologii 2.0, śmieszek 24/7, ale przede wszystkim stuprocentowy hobbit - lubi święty spokój, jedzenie i spanie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu