Czas na rewolucję! „Rat Queens: Demony” – recenzja komiksu

-

N’rygoth został, przynajmniej chwilowo, opanowany. Palisada wydaje się bezpieczna. A to oznacza, że dzielnym awanturniczkom nie pozostało nic innego, jak ruszyć na szlak…

Stało się to, co się musiało stać: już nie tylko czytelnik zdaje sobie sprawę, że Hannah coś ukrywa przed resztą zespołu, zorientowały się także same Królowe Szczurów. Co więcej, zgodnie z moimi przewidywaniami, Kurtis J. Wiebe postanowił przedstawić parę szczegółów odnośnie do przeszłości Betty. Szkoda, że nikt się specjalnie nie przejął. Ale po kolei.

Ferment wśród studentów

Tom trzeci Rat Queens (o znacznie mniej finezyjnym podtytule niż poprzednie dwa) zaczyna się od wyprawy głównych bohaterek do Dunlas i dalej na uniwersytet magiczny, gdzie swego czasu studiowała Hannah. Ostatecznie, jak łatwo się domyślić, sprawa przeradza się w wielką awanturę. Na dłuższą metę rewolucje nie przynoszą zmian, lecz kolejne skostnienie – a i za bunt przychodzi słono zapłacić. Czy w takim razie nowy przewrót może naprawić to, czego nie udało się poprzedniemu?

W Demonach ważny jest motyw przyjaźni i wzajemnego zaufania. Hannah ze względu na trudną przeszłość (że tak to eufemistycznie ujmę…) ma kłopoty z budowaniem relacji – to już wiemy chociażby ze sposobu, w jaki przedstawiono jej romans z Sawyerem. Nekromantka okazuje się jednak na tyle zamknięta w sobie, iż z trudnością dowierza nawet w troskę swych najbliższych towarzyszek.

Z pozostałych rzeczy, na które warto zwrócić uwagę: Violet zapuszcza z powrotem brodę, jak na krasnoludzką kobietę przystało. Delilah dla odmiany spotyka swojego brata – kapłanka-apostatka wciąż tęskni za rodziną i nie porzuciła marzeń o wyzwoleniu jej spod władzy mrocznego bóstwa. Betty ujawnia swoje prawdziwe imię oraz powody, dla których się ukrywa. Ach, i Hannah zmienia fryzurę. Jeśli zastanawiacie się, czemu to istotne, przypomnijcie sobie, co wyjawiła Sawyerowi w drugim tomie.

Piórem i pędzlem

Jak widać, Demony obfitują w wiele interesujących wątków – można wręcz odnieść wrażenie, że Wiebe nieco przedobrzył. Co parę stron stara się zaskoczyć czytelnika czymś nowym, co z kolei staje się w pewnym momencie nużące. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach nieco przystopuje, aby sprawniej stopniować napięcie i subtelniej poprowadzić fabułę, spiąć ją w spójną całość.

Rysunki Fowler są w zasadzie ładne i dobrze wpasowują się w klimat. Okładka do mnie co prawda nie przemówiła, ale podoba mi się na przykład podejście rysowniczki do ubioru Szczurzych Królowych – postaci mogą liczyć na różne zestawy garderoby w zależności od okoliczności. Brakuje mi jednak kreski Roca Upchurcha, a jeszcze bardziej – Stjepana Šejića. Dobrze, że nadal są z nami zeszytowe okładki tego ostatniego.

Hardcorowe fantasy

Przy Magią i maskarą oraz Dalekosiężnych mackach N’rygotha RPG-owe porównania nasuwały mi się same. Jak zatem podsumowałabym tę część? Właściwie wracamy do w miarę klasycznego D&D, tym razem z dużą ilością intryg. Bonusowy rozdział o Bradze zaś można zaklasyfikować jako Conana w pulpowym stylu, z puentą mówiącą, że warto czytać. (Bo warto!)

I warto też sięgnąć po przygody Szczurzyc. Komiks jest bezpretensjonalny, pełen akcji, a każda bohaterka dostaje w nim swoje pięć minut. Potrzebujecie hardcorowego fantasy na wieczór? Sięgnijcie po Rat Queens.

Czas na rewolucję! „Rat Queens: Demony” – recenzja komiksu

 

Tytuł: Rat Queens: Demony
Autorzy: Kurtis J. Wiebe, Tess Fowler, Tamra Bonvillain, Ed Brisson
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Liczba stron: 160
ISBN: 978-83-8110-346-6

Anna Jakubowska
Anna Jakubowska
Filolog, edytor, publicystka, mól książkowy, gamer, RPG-ówka - kolejność przypadkowa. Zacięta narratywistka, święcie przekonana, że życie to opowieści, a opowieści to życie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu