Wsiadaj na miotłę i ruszaj po cukierki. „Cotton Fantasy: Superlative Night Dreams” – recenzja gry

-

Trzydzieści lat historii. Kilkanaście wykorzystanych platform. Niezliczone ilości godzin spędzone na rozgrywkach. Oto krótkie podsumowanie serii Cotton, która powróciła z nową wersją doskonale znanego arkadowego shootera.

Czy jest dobrze? To zależy. Poniżej garść wrażeń z rozgrywki.

Cotton Fantasy – o co chodzi?

Fabuła jest bajecznie nieskomplikowana. Z Krainy Wróżek znikają Willows – nieopatrznie tłumaczone w polskich opisach gry jako wierzby – uwielbiane przez wiedźmy cukierki. Naszym zadaniem jest więc wskoczenie na miotłę i rozwiązanie zagadki zaginionych słodyczy. A łatwe to nie będzie, bo na kilku poziomach rozgrywki natkniemy się na całe rzesze mniej lub bardziej wymyślnych wrogów oraz supersilnych bossów, z którymi trzeba będzie się zmierzyć.

Cotton Fantasy należy do gatunku tak zwanych shmupów – gier typu shoot ‘em up, czyli strzelanek. Głównym zajęciem naszej postaci jest zatem naparzanie z broni, robienie uników i ewentualne zbieranie fantów. Nie ma tu żadnej wymyślności – po prostu lecimy przez wiedźmi świat i robimy swoje, bujając się w rytm energetycznej muzyki.

Jak na prostą rozrywkę po ciężkim dniu – jest całkiem w porządku. Ale nie będzie to gra, która zostanie ze mną na dłużej.

Szybko poszło

Zasiadłam do konsoli z dużą ekscytacją, mając w sercu spory sentyment do popularnej w latach dziewięćdziesiątych serii. Błyskawicznie wciągnęłam się w rozgrywkę, na przyspieszeniu śledząc filmiki pojawiające się pomiędzy poszczególnymi poziomami i… po trzydziestu minutach było po wszystkim. Gdy wjechały napisy końcowe, pomyślałam, że to ewidentny błąd, że PlayStation mi się przegrzała i coś musi być nie tak. No ale nie – rozgrywka na poziomie normal w pół godziny dobiegła końca. Gdy spróbowałam tego samego w trybie hard – potrwała może kilka minut dłużej.

Potężni bohaterowie bez ich mocy. „Decimus Fate i Talizman Marzeń” – recenzja książki

Przyznaję, mocno ostudziło to mój zapał.

Urozmaiceniem ma być wybór postaci w głównym menu – jest ich kilka i każda odznacza się nieco innym stylem „walki” i rodzajem używanej broni. To miła odmiana, gdy chcemy wypróbować różne manewry, ale tak naprawdę nie zmienia to jakoś szczególnie samej rozgrywki. Wciąż przechodzimy przez te same poziomy, wciąż walczymy z tymi samymi bossami i, co chyba rozczarowuje najbardziej, wciąż widzimy dokładnie te same sceny w przerywnikach. Wybór postaci nie przekłada się na to, że główna opowieść będzie inna – jej bohaterką zawsze pozostaje Cotton.

Przyznaję, to mój zapał ostudziło jeszcze mocniej.

Jest ładnie

Do ewidentnych plusów Cotton Fantasy należy piękna i urocza oprawa graficzna, doskonałe udźwiękowienie i przyjemny, mangowy klimat. To dobra propozycja rozrywkowa, umożliwiająca bardziej lub mniej zaawansowaną rozgrywkę (kilka postaci, trzy poziomy trudności, rezygnacja z opcji „continue” po porażce itd.).

Jeśli ktoś ma w sobie gen rywalizacji, może bić własne rekordy, porównywać wyniki z resztą świata czy zdobywać trofea do katalogu PlayStation. Da się do tej gry powracać, aby spróbować czegoś nowego, nawet pomimo faktu, że możliwe jest przejście jej w całości kilka razy w ciągu dnia.

A jeśli dodatkowo obejrzymy w normalnym tempie wszystkie cut-scenki, dojdzie nam do tego jeszcze kilkadziesiąt dodatkowych minut przed konsolą. Polecam je szczególnie fanom anime – są naprawdę urocze, momentami zabawne i dobrze oddają atmosferę gry.

Nowe Cotton Fantasy – czy warto?

Choć jestem wielką fanką gier retro i klimat omawianej serii zawsze do mnie trafiał, tym razem przeżyłam spore rozczarowanie. Ewidentnie widać, że twórcy włożyli wiele wysiłku w oprawę graficzną, bo ta jest cudownie dopieszczona w wielu detalach. Każda z postaci ma swój charakter i specyficzny wygląd. Na różnych poziomach spotkamy całe zgraje przedziwnych wrogów i ani przez moment nie zaznamy nudy podczas ich zmasowanych ataków. Dodatkowo poszczególne plansze są mocno różnorodne – od starożytnych hieroglifów w tle po współczesny industrializm dookoła. Dało się więc zadbać tutaj o kilka wartych uwagi aspektów.

No ale sama rozgrywka nie powala. Jest dynamicznie i ciekawie, natomiast lont tego dynamitu wypala się błyskawicznie. Z tego powodu nie będę polecać Cotton Fantasy – chyba że komuś uda się upolować ją za 19,90 zł, bo mniej więcej tak wypadałoby ten tytuł wycenić.

Na pocieszenie jednak dodam, że wpadło mi w oko wiele ocen omawianej gry i nie spotkałam żadnej tak niskiej, jak moja. Może więc warto sprawdzić samodzielnie i osobiście wyrobić sobie zdanie na jej temat?

Hit z Kraju Kwitnącej Wiśni? „Dynasty Warriors 9 Empires” – recenzja gry

– ładna oprawa graficzna

– dynamiczna rozgrywka

– doskonałe udźwiękowienie

– przyjemny, mangowy klimat

Hit z Kraju Kwitnącej Wiśni? „Dynasty Warriors 9 Empires” – recenzja gry

– bardzo krótka fabuła

– niski poziom różnorodności rozgrywki

– te same cut-scenki niezależnie od wybranej postaci

GrafikaSuccess

podsumowanie

Ocena
4

Komentarz

Jeśli nie będziesz oczekiwać zbyt wiele – spędzisz przy tej grze parę miłych chwil. Ale jeżeli potrzebujesz roz(g)rywki na dłużej – szukaj pod innym adresem, bo pod tym względem Cotton Fantasy jest rozczarowaniem.
Klaudyna Maciąg
Klaudyna Maciąghttps://klaudynamaciag.pl
Za dnia copywriter, wieczorami - nałogowy gracz. Widywana albo z książką pod pachą, albo z padem w dłoni. Dużo czyta, jeszcze więcej tworzy i ogląda. Uzależnienie od popkultury, piłki nożnej i żużla zdiagnozowane już ze trzy dekady temu.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Jeśli nie będziesz oczekiwać zbyt wiele – spędzisz przy tej grze parę miłych chwil. Ale jeżeli potrzebujesz roz(g)rywki na dłużej – szukaj pod innym adresem, bo pod tym względem Cotton Fantasy jest rozczarowaniem.Wsiadaj na miotłę i ruszaj po cukierki. „Cotton Fantasy: Superlative Night Dreams” – recenzja gry