Filmów, w których pojawiają się sceny opętania i motyw walki o to, by ocalić duszę nieszczęśnika, było już wiele. To temat na fabułę stary jak świat.
Egzorcysta papieża to produkcja, do jakiej oglądania podchodziłem z nieskrywanym sceptycyzmem, właśnie przez fakt przeorania tego pomysłu na chyba wszystkie możliwe sposoby. Jednak tym razem, ku mojemu zaskoczeniu, było odmiennie od już spotkanej typowo strasznej opowieści.
Zapomniana historia…
Zacznijmy jednak od początku, poznajcie ojca Gabriele’a Amortha (Russell Crowe), naczelnego egzorcystę papieskiego. Człowieka mocno przekonanego o tym, iż wykonuje bożą pracę, a zło czai się za każdym rogiem i tylko czeka na odpowiednią chwilę, by zadać cios. Podstawowym i chwilowo jedyną zagwozdką jest to, że nie wszyscy przełożeni wierzą, iż po świecie krąży wiele demonicznych plugastw, jakiego definicję zna ojciec Amorth. Na prośbę Ojca Świętego ma on zbadać pewne doniesienia o dziwnych donosach oraz potencjalnym opętaniu chłopca mieszkającego w hiszpańskim dawnym nie poświeconym klasztorze. Dla Gabriele’a to zadanie wydaje się tylko kolejną misją z serii “pojedź, zobacz, sprawdź i wracaj”. Całokształt, co do tej pory wiedział, zostanie jednak szybko wystawione na wielką próbę.
Kiedy bohater dociera do wskazanej lokacji, okazuje się, iż nie będzie standardową robotą, jak to mu opisywano, a miejsce niegdyś będące świętym skrywa o wiele więcej tajemnic, niż byśmy tego chcieli.
Niby już gdzieś to widzieliśmy, prawda?
Z jednej strony dostaliśmy kolejny film o odgrzanym temacie, natomiast twórcy wyrównali to realizacją, ponieważ produkcja nadrabia klimatem, a ten przetrzymuje odbiorcę w napięciu przez pełny czas. To horror kładący nacisk na to, byśmy w miarę rozwoju fabuły byli świadomi co się dzieje, ale jednocześnie nie byli pewni tego, co znamy i czujemy. Kiedy ogląda się Egzorcystę papieża, nie można pozbyć się wrażenia, że w tej całej produkcji egzystuje coś ponad przedstawione przez reżysera.
Russell Crowe świetnie zagrał księdza posiadającego swoje grzechy, natomiast tych trudno mu się pozbyć, zwłaszcza w świetle takiego strasznego zadania, Jakim jest niestandardowy egzorcyzm i ocalenie duszy chłopca przed nieznanym, ale bardzo potężnym demonem.
To film, gdzie kwestionuje się wiarę i to, w jaki sposób powinno się ją praktykować, lub co egzystuje jako dobro, lub zło i czy ta święta wojna między tymi dwoma siłami posiada sens. Oczywiście to nie są jedyne pytania pojawiające się podczas seansu i na pewno będą one zależne od odbiorcy produkcji.
Co Egzorcysta papieża robi dobrze?
Film kwestionuje podstawowe prawdy i założenia panujące na świecie niezależnie od tego, w co wyznajemy i jakie jest nasze podejście do opium dla mas oraz kościoła jako instytucji. Pomimo tego nie wolno też zapomnieć o tym, że dysponujemy przed sobą coś, co swobodnie można określić czymś podstawowym podpiętym pod klasę B i siłą rzeczy nie powinno po kompletnej produkcji spodziewać się, by nazwać ją wybitną.
Horror z definicji jest czymś, co ma przestraszyć odbiorcę i jednocześnie to jeden z elementów definiujących produkcję jako produkt z danego gatunku. Ja natomiast, prawdopodobnie z winy znieczulenia na pewne sztuczki reżysera i realizatorów, nie postrzegam go jako coś przerażającego.
Egzorcysta papieża bez wątpienia jest powodem, by domniemywać, że poniekąd najbardziej przetarte szlaki i formy znane z egzorcyzmów wolno pokazać i opowiedzieć w inny sposób, chociażby gdyby oglądającego wydawałoby się, iż widział już wszystko do zaserwowania na przestrzeni ostatnich lat w produkcjach tego pokroju.
Produkcja z Russellem Crowem udowadnia także jedną podstawową prawdę, a mianowicie — dobry aktor zagra wszędzie i jeśli zna się na swojej robocie, to oglądanie go w następnych rolach stanowi czystą rozrywkę.
Tytuł oryginalny: The Pope’s Exorcist
Reżyser: Julius Avery
Czas trwania: 1 godzina 43 minuty
Rok produkcji: 2023